Nowości w biblioteczce malucha część szósta. Start.
Książeczka poznawcza. Warzywa
Książeczka z serii Smart Books, które pokazywałam Wam już we wpisie Nowości w biblioteczce malucha #4 Wtedy ta część o warzywach gdzieś mi się zapodziała. A Witek najbardziej ją lubi. Graficznie wygląda całkiem spoko. Warzywa wyglądają jak warzywa, ładne, kontrastowe obrazki na białym tle. Prawie jak moje zdjęcia w tym wpisie. 😉
Do kupienia tutaj – Książeczka poznawcza. Warzywa
seria Ela i Olek
Gdy Jaśko był młodszy bardzo lubił serię książeczek o Eli. Chciałam mu kupić też te o Eli i Olku, ale wtedy nie były dostępne. A potem wyrósł już z El. Ostatnio gdzieś zauważyłam, że Ela i Olek zostały wznowione. Kupiłam je dla Witka. Póki co wykazuje nimi średnie zainteresowanie. Wydaje mi się, że mogą mu się spodobać bliżej roczku. Seria składa się z czterech tytułów. Każdy z nich odnosi się do innej aktywności, bliskiej maluchowi – zabawa, kąpiel, jedzenie i pojazdy. Myślę, że każdemu roczniakowi powinny przypaść do gustu. Nie ma czego tu nie lubić.
Do kupienia tutaj – Ela i Olek bawią się
Do kupienia tutaj – Ela i Olek kąpią się
Do kupienia tutaj – Ela i Olek jedzą
Do kupienia tutaj – Ela i Olek jeżdżą
Gałgankowy skarb
Mała Kasia zgubiła swoją lalkę Murzynka. Płacz i lament. Cała rodzina i najbliżsi chcą pocieszyć Kasię, ale ona chce tylko swojego Murzynka. Wszyscy ruszają więc na poszukiwania. „Gałgankowy skarb” to wznowienie wydania sprzed 30 lat. Tę leciwość książki widać chociażby po ilustracjach. Ilustracje pana Lengrena kojarzę z wielu książek mojego dzieciństwa. Myślę, że Waszym dzieciom też przypadnie do gustu. Jaśkowi bardzo się spodobała.
Do kupienia tutaj – Gałgankowy skarb
Kochane Zoo
Książeczka z okienkami. Fabuła zupełnie bez sensu – autor wysyła list do zoo z prośbą o zwierzątko. Zoo przysyła mu różne zwierzęta, a on je odsyła, bo każde mu nie pasuje. Ale poza tym, że fabuła może Was zirytować na początku, książeczka warta uwagi. I pewnie dzieciom się spodoba. Choćby ze względu na okienka i mega prosty, zrozumiały dla każdego malucha przekaz.
Do kupienia tutaj – Kochane Zoo
Mieszkamy w książce
Coś w stylu „A gdzie tytuł?” Tulleta. Świnka Malinka i Słoń Leon odkrywają, że mieszkają w książce. Wchodzą w interakcje z czytelnikiem. Mimo że, książka na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakby była skierowania do najmłodszych, jest raczej dla co najmniej 2-latków. Młodsze dzieci mogą nie zrozumieć zamysłu książki.
Do kupienia tutaj – Mieszkamy w książce
seria OnoMaTo czyli zabawa dźwiękami
Napisała mi o niej jedna z czytelniczek. Bardzo, bardzo dziękuję. OnoMaTo to seria ośmiu książeczek z onomatopejami (wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi). Można powiedzieć, że jest to taka „Księga Dźwięków” podzielona na części. Genialna rzecz rozwijająca mowę najmłodszych. Warto zacząć je czytać z maluchem w wieku już ok 6 miesiąca. Witek bardzo je lubi. Każda z serii przedstawia dźwięki z innej kategorii, ma po kilka stron, twardą, kartonową oprawę i kosztuje niecałe 3 zł. Śmieszny pieniądz.
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Domowe przedmioty
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Zwierzęta dzikie
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Instrumenty muzyczne
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Hałaśliwe przedmioty
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Co słychać?
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Ptaki wiejskie
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Zwierzęta wiejskie
Do kupienia tutaj – OnoMaTo. Ptaki dzikie
Starocie
Księga dźwięków
Jak już wspomniałam o „Księdze Dźwięków”, to pokażę Wam, jak ona wygląda. Pisałam o niej 1,5 roku temu. Być może istnieją rodzice, którzy nie wiedzą o jej istnieniu. Uważam, że jest to absolutny must have każdej biblioteczki malucha. Jeżeli nie jesteście przekonani, czy Wasze dziecko jest już gotowe na tę pozycję, kupcie którąś z części OnoMaTo. No i dodam, że każda księga z czasem się rozwala. Mamy dwie i obie są w strzępach. Niestety, forma księgi nie daje rady z tyloma stronami i z czasem się rozpada. Poza tym jest ona często eksploatowana przez dzieci.
Do kupienia tutaj – Księga dźwięków
seria książek Anny-Clary Tidholm
Jak już jesteśmy przy starociach, to przypomnę jeszcze serię książek Anny Clary Tidholm, które pokazywałam na blogu prawie dwa lata temu we wpisie Niezbędnik pierwszego roku – Książki.
Btw. – wtedy prawie nikt mnie nie czytał, a komentarzy było dużo więcej niż teraz. Teraz czytaczy mnóstwo, ale siedzą cicho. Introwertycy sami? 😉
Ale wracając do Tidholm – przypominam o niej, żeby Wam te tytuły nie umknęły. Wiem, że są osoby, które przeglądają najstarsze moje wpisy i czytają blog od deski do deski (to bardzo miłe), ale pewnie większość z Was nie zagląda do moich starych poleceń. A warto. Co jakiś czas postaram się Wam przypomnieć o czymś, co było już pokazywane na blogu dawno temu, ale wciąż dobrze o nim wiedzieć. I takim czymś jest każdy tytuł wydany przez panią Tidholm. Witek już teraz bardzo lubi te książki. Jaśko kochał je bardzo długo. To są naprawdę must have’y biblioteczki malucha.
Do kupienia tutaj – A dlaczego
Do kupienia tutaj – Gdzie idziemy?
Do kupienia tutaj – Jest tam kto?
Do kupienia tutaj – Wymyśl coś
49 komentarzy
Marta
13 grudnia 2017 at 20:57ja jestem jedną z tych osób, co czytają, a znaku nie dają;) znalazłam Cię ze dwa czy trzy dni temu i każdą wolną chwilę tu spędzam, przeglądając KAŻDY wpis o książkach:) zapisuję sobie najciekawsze z zamiarek kupna dla Młodej (9mc póki co ma). Jak mąż listę zobaczył, to się za głowę złapał:D wielkie dzięki za te Twoje wspaniałe wpisy:) baardzo ułatwiia to znalezienie fajnej książki, takie perełki tu znalazłam że ho ho!!
Justyna | LegalnaMama.pl
21 kwietnia 2016 at 14:16Czytamy, jesteśmy ? ja tez jestem książkowa wariatka i podpatruję co kupić i chyba skusimy sie na dźwięki. Księgę dźwięków juz dobrze znamy i niedługo będzie wygladała jak Twoja, a to za sprawa ulubionej zabawy mojego 9-miesięcznika, który uwielbia zrzucać książeczki, gdy je poukładam ? To tak jak sie chce, aby książeczki były w zasięgu wzroku i rączek dziecka ?
Weronika
6 marca 2016 at 11:01Nasze obie „Księgi dźwięków” wyglądają identycznie 🙂 OnoMaTo – już zamówione 🙂
Wiola
6 marca 2016 at 12:51Też myślałaś, że druga uchowa się w lepszym stanie? 🙂
Aleksandra Chmiel
29 kwietnia 2016 at 20:34Naszej wersji to chyba nic nie przebije ;/ :O
Weronika
6 marca 2016 at 11:01Nasze obie „Księgi dźwięków” wyglądają identycznie 🙂 OnoMaTo – już zamówione 🙂
Xenian
5 marca 2016 at 22:12U nas (11 miesięcy) hit największy to książeczki „pociągnie, przesuń” wydawnictwa Olesiejuk . W Polsce dostępne 4, dokupiliśmy kilka angielskich pozycji 🙂
Wiola
6 marca 2016 at 12:51Tak jak tutaj o tej krówce?
https://matkawariatka.pl/nowosci-w-biblioteczce-malucha/
Xenian
5 marca 2016 at 22:12U nas (11 miesięcy) hit największy to książeczki „pociągnie, przesuń” wydawnictwa Olesiejuk . W Polsce dostępne 4, dokupiliśmy kilka angielskich pozycji 🙂
Xenian
5 marca 2016 at 22:12U nas (11 miesięcy) hit największy to książeczki „pociągnie, przesuń” wydawnictwa Olesiejuk . W Polsce dostępne 4, dokupiliśmy kilka angielskich pozycji 🙂
Anna Wybraniec
3 marca 2016 at 22:54Przypomniała mi się jeszcze jedna seria, którą uwielbiał synek jak był mały. Seria o Maksie z Zakamarków. Książeczek jest sporo i w każdej pojawia się coś ważnego dla malucha – a to miś, a to wózek, a to nocnik lub wreszcie koleżanka. Napisane są tak, że maluch jest w stanie śledzić prostą historie. Naszą ulubioną był „Miś maksa”. Mój młodzieniec (około roczny) śledził akcje z zapartym tchem i rozpłakał się na wieść, że miś wylądował na podłodze. Na szczęście wszystkie historie Maksa kończą się dobrze 😉
http://www.zakamarki.pl/index.php/mis-maksa.html
Wiola
6 marca 2016 at 12:52A widzisz, mamy jednego Maksa i Jaśkowi w ogóle nie przypadł do gustu. Nie pamiętam, którą część miałam, ale coś tam było chyba o tym, że dzieci się biły i średnio mi się to podobało.
Anna Wybraniec
7 marca 2016 at 17:12Na końcu uczą się bawić razem 🙂
Anna Wybraniec
7 marca 2016 at 17:12Na końcu uczą się bawić razem 🙂
Anna Wybraniec
7 marca 2016 at 17:12Na końcu uczą się bawić razem 🙂
Ela Buczyńska
3 marca 2016 at 21:08OOOooo, a u mnie dopiero co wpis o kartonowych ulubieńcach właśnie z Gałgankowym skarbem ( http://ejtomy.pl/o-kartonowych-ksiazkach-basi/ )- uwielbiane przez naszą Basię, za to Tidholm puściłam w świat, bo mi się nie podobała, nie wiem czy nie za wcześnie, być może teraz byłaby hitem… Za to kuszą mnie OnoMaTo, tym bardziej, żenie mamy księgi dźwięków. Tylko gdzie ja potem pochowam te książki!
Wiola
6 marca 2016 at 12:54Na książki zawsze znajdzie się miejsce. Widziałaś, jak mieszkał Umberto Eco?
https://www.youtube.com/watch?v=UoEuvgT1wBs
Ela Buczyńska
6 marca 2016 at 18:33woow! Sama nie wiem, co chciałabym bardziej – traki metraż czy taki księgozbiór… Jak zaczynam układać książki na półce w drugi rząd tojuż mnie jednak trochę boli…
gwinoic3
3 marca 2016 at 16:19Super książeczki:) ilość jest powalająca,jeszcze chwilka i ja zacznę szaleć 😉
Wiola
3 marca 2016 at 20:59Zapraszam do szaleństwa. 🙂
Turlu Tutu
3 marca 2016 at 13:32Ha! Same fajwe pozycje:) Aż żal, że moje dzieciaki już za duże…:P Chociaż na prezenty dla pozostałych Maluchów rodzinie idealne…Cóż będę z owymi książeczkami obcować jako czytająca ciocia:)
Wiola
3 marca 2016 at 20:59Takie ciocie są najlepsze. 🙂
Wiola
3 marca 2016 at 10:51Biję się z pierś, że nie na każdy komentarz odpowiem. Czasami przeczytam i zapomnę. Co do tego, że się nie pojawiają, to wiem, że niektórzy mają jakieś problemy z disqusem. No i widzę, że Twoje komentarze muszę zatwierdzać, nie pojawiają się same. Wszystkie inne komentarze pod tym wpisem pojawiły się same. Nie wiem dlaczego te od Ciebie muszę zatwierdzać. Nie masz konta na disqusie? A ja też siedzę przy komputerze 24h, żeby zatwierdzać komentarze. 🙂
Aga
3 marca 2016 at 10:28O, widzę ze mój komentarz znowu się nie pojawił ☺
Wiola
3 marca 2016 at 10:53Aga, widzę w telefonie, że piszesz komentarze, ale nie mam jak ich zatwierdzić od razu. Teraz przybiegłam do komputera, żeby je zatwierdzić. 3/4 naszej rodziny jest chore i rzadko kiedy podchodzę do komputera. Z całej tej dyskusji pod tym wpisem tylko Twoje komentarze się nie pojawiły. Może to wynika z tego, że inni mają konta na disqusie. Nie wiem.
chillimuffin
3 marca 2016 at 10:13I ja też wczoraj zamawiałam w księgarni… Masz wyczucie! 😀 Zainteresujemy się książkami pani Tidholm. No nic, rozrośnie nam się lista prezentowa.
Czy jeśli mamy Księgę Dźwięków, to warto Onomato? Wygląda jak trochę powtórka z rozrywki i dublowanie.
Swoją drogą nasza Księga Dźwięków została podzielona na trzy tomy 😉 Syn uwielbia. Ma rok, jeszcze nie mówi, ale każe sobie czytać dźwięki do ulubionych obrazków w kółko i w kółko. Przegląda po stronie, a jak trafi na coś, co lubi, zatrzymuje się, patrzy w oczy i skrobie łapką w ilustrację – mama to zrób 🙂 Aktualnie ma fazę na ślimaka, na pantomimę cieszy się jak szalony.
Wiola
3 marca 2016 at 21:03Jeżeli masz za dużo gotówki, to kup. 😉 Albo przejrzyj w księgarni, których dźwięków brakuje w księdze. Niektóre się dublują. Zdarza się, że zdublowanych rzeczach podawane są różne dźwięki i dziecko może zgłupieć. 🙂 Np. jest tak z bębenkiem.
chillimuffin
3 marca 2016 at 21:16To chyba odpuścimy, dzięki 🙂
Wiola
3 marca 2016 at 22:29Do usług. 🙂
pat
3 marca 2016 at 07:54Dobrze, ze juz czesc mam, ale OnoMaTo pierwszy raz widze. Dzieki za nowe propozycje, na pewno skorzystam. PS: Wspaniale zobaczyc, ze w dzisiejszych poprawnych politycznie czasach mozliwa jest wznowienie ksiazki ze slowem „Murzynek” 😛
Wiola
3 marca 2016 at 20:59A Księgę Dźwięków masz po Antku?
pat
4 marca 2016 at 08:33Pewnie ze mam. Nawet w podobnym stanie jak tu na zdjeciu 😉
Agnieszka Poniewierka
3 marca 2016 at 07:47He he, u mnie sytuacja taka sama jak w komentarzu Oli! Wczoraj zrobiłam zamówienie i obiecałam sobie, że w tym miesiącu już nowych książek nie kupię, a Ty co? Nowy wpis popełniłaś i teraz kombinuję, czy nie uznać, że poprzednie zakupy łapały się jednak na luty 😉 Ku zdziwieniu dużej części mojej rodziny (o zgrozo, ostatnio szwagier spodziewający się dziecka stwierdził, że kupowanie książek niemowlakowi w ogóle nie ma sensu), mój syn – mimo swoich 7 miesięcy – ma już biblioteczkę większą niż niejeden dorosły Polak! Pozdrawiam Cię gorąco i czekam na kolejne wpisy!
Wiola
3 marca 2016 at 21:00A niech się dziwią. 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Joanna Wilczewska
2 marca 2016 at 23:19Ja bym jeszcze dorzuciła serię Lalo gra na bębnie, Binta tańczy, Babo chce Eva Sussu, u nas robiła furorę przez długi czas.
Wiola
3 marca 2016 at 21:00Nie zdradzaj moich planów! 🙂
Anna Wybraniec
3 marca 2016 at 22:43Haha 😉 przejrzałam wczoraj twoje starsze posty o książkach dla maluchów i widzę, ze już było o tej serii 😉 tez o niej pomyslałam tak jak Joanna. U nas Lalo i jego bęben byli codziennymi gośćmi, książka była z tych najukochańszych i jakimś cudem maluch nie rozrywał cienkich kartek.
Ola
2 marca 2016 at 22:39Oj Wiola…wczoraj zamówiłam za 200 zł książki polecane przez Ciebie m.in….Mąż już mi zabrania czytania tych wpisów. Uwielbiam Cię bo ja książki też uwielbiam!!! A tak z ciekawości…ile wydajesz miesięcznie mniej więcej na książki? To tajemnica? Chociaż Ty to powinnaś mieć darmowe
Wiola
2 marca 2016 at 22:47Oj, nie mam pojęcia. Czasami więcej, czasami mniej. Zdarza się, że jakieś wydawnictwo podeśle mi książkę, ale raczej rzadko. Ja te koszty dzielę na póki co na dwa, bo już drugie dziecko zaczyna je „czytać”. A gdy z nich wyrosną, pewnie odsprzedam te ciekawsze i mniej zniszczone egzemplarze.
Wiola
2 marca 2016 at 22:22O, dziękuję za ujawnienie się tutaj. 🙂
Anna Wybraniec
2 marca 2016 at 22:15Tidholm była tez w naszej absolutnej czolowce 🙂 nie pamietam zbyt dokładnie, bo to było 7 lat temu, ale wydaje mi się, ze już 8-miesieczniak spokojnie mógł śledzić tekst tych książek 🙂 autorka po prostu włazi w skore dziecka i robi to jakoś tak, ze rodzic tez nie umiera z nudów czytając 40-ty raz to samo 😉
Ela i Olek tez nie zrobili u nas furory. Za to sama Ela już tak. Miała też drugie życie – przydała się 5-latkowi do pierwszych samodzielnych prób czytelniczych 😉
Muszę poczytać inne twoje wpisy i odświeżyć własna pamięć – wkręcam się w temat na nowo – córeczka ma 4 m-ce i szybko rośnie 🙂
Wiola
2 marca 2016 at 22:26O, ciekawe jak u nas będzie z serią Eli i Olka. Ela była chętnie czytana. A co Do Tidholm masz absolutną rację – starych też nie nudzi. Gdy Jaśko wytrzymywał przy czytaniu nieco dłużej, zatrzymywałam się na każdej stronie i dopowiadałam mu kilka zdań do każdego obrazka. Fajnie teraz odświeżyć sobie pamięć o tym, czytając młodszemu. I zdziwiona byłam, że po jednym przeczytaniu, znów znam całość na pamięć. 🙂
Anna Wybraniec
3 marca 2016 at 22:39Faktycznie, można te historie rozbudowywać dla troszkę starszych maluchów 🙂
O „Dear zoo” czytałam, ze lepsze w oryginale. Muszę sprawdzić 🙂 to klasyk z 1982 roku 🙂
http://www.amazon.co.uk/Dear-Zoo-Rod-Campbell/dp/0230747728
Kala
2 marca 2016 at 22:14Mamy serię z Elą i Olkiem bardzo przypadła mlodszemu i starszemu. SerieTidholm mamy dzięki Tobie 🙂 Starszy do niej wraca a młodszy jeszcze niezainteresowany. Myślę o zakupie tej z okienkami Junior lubi otwierać. Jak zawsze dobry wpis 🙂
Wiola
2 marca 2016 at 22:22Dzięki. Okienka są spoko, tylko fabuła bez sensu. 🙂
asieklack
2 marca 2016 at 21:15księga dźwięków niestety nigdzie nie jest dostępna 🙁 a już chciałam zamawiać…
Jusssi
2 marca 2016 at 21:18Czytałam chyba na fb wydawcy, że będzie dodruk 🙂
Agnieszka Sztandera
2 marca 2016 at 21:26Ja jakieś dwa tygodnie temu kupiłam nową na OLX. Sprzedawca (jakaś księgarnia) miał 6 sztuk. Generalnie przy wyczerpanych nakładach, warto szukać w księgarniach stacjonarnych. Ja tak dorwałam „Rzepkę” z ilustracjami Emilii Dziubak, którą ciężko już dostać na internecie, a spokojnie stała sobie na półce w kameralnej księgarni 🙂
Wiola
2 marca 2016 at 22:22Myślę, że na pewno dodrukują. Chyba jeszcze z 2 miesiące temu były. Kupowałam na prezent.