Zaczynam cykl wpisów na temat rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie naszego domu w pierwszym roku życia mojego dziecka. Zaczniemy książkowo.
Co do tego, że książki doskonale wpływają na rozwój wyobraźni i pobudzają fantazję, nie ma najmniejszych wątpliwości. Poza tym czytanie dziecku (i z dzieckiem) poszerza zasób jego słownictwa, wiedzy o świecie, wykształca empatię i tolerancję, wzmacnia więź z „czytaczem”, a przede wszystkim sprawia wiele frajdy!
W dzieciństwie książki były moją ulubioną „zabawką”. Podczas każdej wyprawy z mamą do miasta musiałyśmy odwiedzić księgarnię. Wtedy to było dla mnie miejsce magiczne. Zazdrościłam księgarzom takiej pracy. I ten cudowny, charakterystyczny zapach książek, który czuło się już na progu. Czasami zdarza mi się trafić na księgarnię, w której ten zapach jeszcze unosi się w powietrzu. Magia!
Książki czytaliśmy naszemu dziecku odkąd pamiętam. Już nawet podczas hasania w maminym brzuchu słuchał głosu taty czytającego mu różnego rodzaju opowiadania. Nie były to jakoś specjalnie wyselekcjonowane tytuły. W czasie studiów dorabiałam w empiku i wtedy nakupowałam masę książek dla naszych przyszłych dzieci. Teraz kupuję je bardziej świadomie. Wiem, co lubi moje dziecko, które książki się sprawdzą. Które są piękne i niegłupie.
Dla malucha
Pierwszymi świadomie kupionymi książkami były te z serii „Oczami maluszka”. Podobno noworodek na początku swojego życia widzi tylko kontrastowe barwy. I w myśl stymulowania jego wzroku powstała cała seria książeczek i kart dla maluchów.
Do snu
Przez pierwsze miesiące skupialiśmy się głównie na tych małych książeczkach. Do snu czytaliśmy jeszcze „Misia Uszatka”, którego uwielbiamy. Klasyka polskiej książki. Piękne ilustracje Zbigniewa Rychlickiego, które przypomną Wam czasy dzieciństwa. Proste, krótkie opowiadania. Każde przedstawia jakąś historię. Mądrą historię. Z morałem.
Książki dźwiękonaśladowcze
Od ok. 6 miesiąca hitami były (i nadal są!) książki z wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi. Szczególnym uwielbieniem cieszyła/cieszy się „Księga dźwięków”. Teraz nasze dziecko zna już wszystkie dźwięki, które są zilustrowane na obrazkach. Zna ją na pamięć. Wie, jaki dźwięk będzie na kolejnej stronie. Czasami, jak nie mam jej przy sobie, a on wścieka się w samochodzie, to zaczynam cytować ją z pamięci, a on sam wie, jaki dźwięk będzie kolejny. Oszaleliśmy na punkcie tej książki. Polecamy ją każdemu. Jeżeli któryś ze znajomych ma dziecko w wieku 6-18 miesięcy, może być pewien, że dostanie ją od nas w prezencie. 🙂 Jedyną wadą tej książki jest to, że dzieci tak bardzo ją uwielbiają, że po kilku tygodniach jest w strzępach.
Poza tym w tym okresie królowały u nas dwie serie szwedzkich autorek – Evy Susso (książki „Babo chce”, „Lalo gra na bębnie”, Binta tańczy”) oraz Anny-Clary Tidholm („Jest tam kto?”, „Gdzie idziemy”, „A dlaczego?”, „Wymyśl coś”). Obie serie wydane przez Zakamarki.
Zaczęliśmy od pozycji Anny-Clary Tidholm. Seria składa się z czterech (NIESTETY TYLKO!) tytułów. Są to poręczne, kartonowe książki. Niby wszystkie w jednym stylu, a jednak każda na zupełnie inny temat. Na pierwszy rzut poszła „Jest tam kto?”, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Otwieramy książkę, a tam co?
Mały dom, niebieskie drzwi. Chodź, pójdziemy w odwiedziny.
No to idziemy. Przewracamy stronę i co widzimy? Niebieskie drzwi. Pukamy.
Puk, puk, puk. Jest tam kto?
Przewracamy stronę i znajdujemy się w pokoju małego Kajtka, który bije w bęben (robi bam!). W pokoju Kajtka znajdują się przedmioty, które dziecko zna też ze swojego najbliższego otoczenia. Wskazując i nazywając je utrwalamy maluchowi nowe słowa. Zapoznaliśmy się już z pokojem Kajtka. Przewracamy stronę, a tam co?
Drzwi czerwone. Puk, puk, puk. Jest tam kto?
A kto tam jest? Tego Wam nie powiem. Przekonajcie się sami. Naprawdę warto.
Na początku „Gdzie idziemy?” ubieramy spodnie, kurtkę i kalosze. I wychodzimy (tup, tup, tup). A gdzie idziemy? Oj, w wiele miejsc. Po drodze przemierzając różne drogi – prostą, krętą, wspinamy się pod górkę… Widzimy wiele ciekawych miejsc.
W „A dlaczego?” możemy dowiedzieć się dlaczego ptak leci (Bo ptak chce z góry, z nieba widzieć świat), dlaczego pan jedzie rowerem (jedzie na mecz; chce kibicować, krzyczeć gooool!) i wielu innych, ciekawych rzeczy.
Z kolei dzięki „Wymyśl coś” podsuwa pomysły, co można robić w domu, gdy na dworze pada deszcz. A pomagają nam w tym lalka Lala, misiu Brysiu, piesek Esek, małpka Hopka i piłka Kulka. Naprawdę zgrana ekipa.
Seria Evy Susso składa się z trzech tytułów. Sięgnęliśmy po nie nieco później niż po poprzednią z racji tego, że ma inną oprawę. Myślałam, że nasze dziecko jest za małe na nie, bo strony nie są kartonowe i jest przeznaczona dla starszych dzieci. Myliłam się. Od początku przypadła mu do gustu i chciał, żeby czytać jeszcze i jeszcze. Szybko nauczyłam się jej na pamięć. 😉 Czytanie rozpoczęliśmy od „Babo chce”.
Na początku każdej z książek mamy krótkie przedstawienie bohaterów. Jest mama, tata, dzieci (Lalo, Binta, Ajsza, Babo), pies i kura. Wszyscy spędzają czas przed domem. Babo siedzi na wózku i chce jechać daleko, daleko.
Wózek jedzie turli, turli, tur, tur, tur. Kura gdacze ko, ko, ko. A pies szczeka hau, hau. Ajsza zabiera Babo, i wraz z psem i kurą przechadzają się po lesie, gdzie spotykają różne leśne zwierzęta. Ale, żeby nie psuć Wam zabawy, nic więcej nie zdradzę.
„Lalo gra na bębnie” pełna jest muzycznych dźwięków. Mały Lalo swoją grą ożywia świat wokół siebie, budzi zaspaną rodzinę. Wszyscy przyłączają się do zabawy. Pim, pim pom, pim, pim, pom. Muzyka jest wszędzie. We wschodzie słońca, w zapachu kwiatów, w kroplach deszczu.
„Binta tańczy” zaprasza wszystkich do tańca. Tańczą nogi, tańczą pupy. Pozycja, którą trzeba mieć. Chociażby po to, żeby dowiedzieć się, jaki dźwięk wydaje tańcząca pupa. 😉
Książki dotykowe
Nie może ich zabraknąć w biblioteczce malucha. Dotykowe, czyli takie, w którychś coś się dzieje. Coś można pomacać, posmyrać, pomiziać, potestować paluchem. Doskonale stymulują one rozwój dziecka – motorykę małą i wrażenia sensoryczne. Tytułów jest mnóstwo. Z „Bardzo głodną gąsienicą” Erica Carle’a na czele (jego książki to temat na osobny wpis). Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo że zazwyczaj takie pozycje nie grzeszą estetyką, to dzieci je uwielbiają. Trzeba to jakoś przeboleć. Niech dzieć ma radochę.
A o wyprawce dla niemowlaka przeczytacie we wpisie Wyprawka dla dziecka, czyli co kupić przed porodem
29 komentarzy
Justyna Niegierewicz
3 listopada 2016 at 20:24Książka od dzis jest w sprzedaży w sklepie internetowym na stronie wydawnictwa.
Wiola
3 listopada 2016 at 20:32O, dzięki.
Justyna Niegierewicz
31 października 2016 at 19:51Hej. Wiesz moze gdzie obecnie mozna kupic „księgę dźwięków” ?
Wiola
31 października 2016 at 20:43Słyszałam, że jest problem. Może napisz do Dwóch Sióstr z pytaniem o wznowienie.
Justyna Niegierewicz
31 października 2016 at 23:21Tak tez zrobiłam. Dam znac. Pozdrawiam
Karolina Walocha
6 września 2016 at 09:08a książeczka z pusztystym ogonkiem zająca? 🙂 co to za tytuł?
Wiola
6 września 2016 at 10:40Taka
Patrycja Steinka
19 grudnia 2014 at 15:27A dwie ostatnie pozycje? Jakich autorów? Będę wdzięczna za odpowiedź, bo właśnie czegoś takiego szukam.
Wiola
19 grudnia 2014 at 16:02To są zwierzaki kłapaki.
Patrycja Steinka
19 grudnia 2014 at 16:45Dziękuję za błyskawiczną odpowiedź 🙂 Ciekawie wygląda też przedostatnia książeczka -dotykowa, nie widziałam niczego podobnego, co to?
Lidka
13 lipca 2014 at 21:36Jak na arosie wyszukujesz książki? Chodzi mi o to zeby dostosować je jakoś do wieku dziecka. Szukam filtra jakiegoś ale nie widzę. Dziękuje
Wiola
13 lipca 2014 at 21:43Nie wyszukuję. Przychodzę z gotową listą. Zbieram trochę tu, trochę tam. I zamawiam na arosie. 😉
Anna
5 listopada 2015 at 12:20Zabawne ja robię to samo i tez na Arosie 😉 a dokładnie Aros z Allegro
Malczik
4 kwietnia 2014 at 18:35Dzięki za post! Bardzo przydatny! Ja mam miesięcznego malucha, więc wszystko przede mną – jutro poszukam książeczek kontrastowych 🙂 Dodaję blog do 'ulubionych’ 🙂 Pozdrawiam!
matka wariatka
11 kwietnia 2014 at 10:55Dzięki. 🙂
aknyts
2 kwietnia 2014 at 19:24Super przydatne:) wlasnie zastanawialam sie co kupic mojemu 15 mies synkowi. Czarno białe książki już za nami ale do snu misia uszatka zakupie i czekam na wpis o starszakach:)
Mamiczka
22 marca 2014 at 21:23Mamy wszystkie poza Uszatkiem. A raczej mieliśmy, bo Zwierzaki Kłapaki wylądowały już dawno w koszu. Maluch poobrywał wszystko co się dało. A szkoda, bo podobały mi się te książki (z tego co pamiętam to mieliśmy takie trzy, bo to jakaś seria była).
matka wariatka
22 marca 2014 at 22:36Zatem polecam Uszatka. Pozycja obowiązkowa. A Maluch w jakim jest wieku? Jaśka nie interesowało odrywanie kłapaków. Sprawdzał jedynie, czy nie mają czegoś w paszczach. 🙂
AnetaN
22 marca 2014 at 20:14Swietny post! Ja uwielbiam kupować książki dzieciakom w rodzinie! Pewnie niektóre uważają mnie za 'nudna’ ciocię, bo nie zabawka, bo nie czekoladka :-))) ale co tam! Dziękuje za ten „magiczny przewodnik”
matka wariatka
22 marca 2014 at 20:21W takim razie ciocia Aneta u nas mile widziana. 🙂 Książki to jedyna „zabawka”, która potrafi zainteresować Jaśka na dłużej. A czekoladek nie jadamy.
Ania H
22 marca 2014 at 19:01Polecam książki z serii Mamoko. One to dopiero rozwijają wyobraźnię 🙂
matka wariatka
22 marca 2014 at 20:02Mamoko znamy i uwielbiamy. Jak całe wydawnictwo Dwie Siostry. Ale maluchy, które nie skończyły jeszcze roku jednak są za małe na tę serię.
Niedługo dodam listę propozycji dla nieco starszych dzieci.
Zezuzulla
22 marca 2014 at 18:53My na „Misia Uszatka” się czaimy. Do snu będzie idealna!:D
matka wariatka
22 marca 2014 at 20:04O tak! Przetestowaliśmy już wiele pozycji książkowych z krótkimi opowiadaniami do snu, a Uszatek był naszą (moją i Jaśkowego taty) ulubioną.