Zapewne większość z Was ma w rodzinie takiego rodzinnego „informatyka”. Ujęłam go w cudzysłowiu, ponieważ tym informatykiem nazywa go głównie rodzina. Zazwyczaj jest to osoba, która po prostu pracuje przy komputerze, jest np. grafikiem, programistą albo skończyła jakąś szkołę informatyczną. Rodzinny informatyk cechuje się głównie tym, że rodzina uważa go za specjalistę od komputerów. Gdy komuś coś nie działa w komputerze, dzwoni do rodzinnego informatyka. Gdy psuje się laptop, przynosi go do rodzinnego informatyka. Gdy planuje zakup nowego laptopa, zleca rodzinnemu informatykowi wytypowanie najlepszego modelu.
Tak się składa, że w naszej rodzinie (a właściwie w rodzinie mojego Grześka) takim rodzinnym informatykiem jest właśnie Grzesiek. Kiedyś nawet kupiłam mu koszulkę z napisem „No, I will not fix your computer”, żeby chodził w niej na rodzinne spotkania (bo na większości rodzinnych spotkań ktoś zawsze podsuwa mu jakiś laptop do naprawy, zaktualizowania itp.). Niestety, osoby, do których adresowany był ten napis, nie znają angielskiego.
Kiedy stary nie nadąża
Wiedziałam, jak bardzo nie lubi tej swojej funkcji rodzinnego informatyka, dlatego gdy mój laptop zaczął zwalniać, zamulać i znacznie ograniczał tempo moje pracy, nadal próbowałam wyciągnąć z niego tyle, ile się dało. Gdy długimi godzinami przerabiał zdjęcia (musicie wiedzieć, że jedno zdjęcie z aparatu pełnoklatkowego ma ok 40-50 MB), ja w tym czasie zajmowałam się czymś innym. Moja praca była znacznie wolniejsza, mniej wydajna, ale nie chciało mi się szukać nowego laptopa. Poza tym uważałam to trochę za moją fanaberię, kaprys. Przecież laptop działał, jakoś dało się na nim pracować. Co prawda trwało to godzinami, kilka razy dziennie musiałam go restartować, ale działał.
Związek bez przyszłości
Na szczęście sam zorientował się, jak się męczę. Zauważył, że moja praca zajmuje mi dużo więcej czasu i wytłumaczył, że ten związek już nie ma przyszłości. Ciężko było mi się rozstać ze starym laptopem. Przeszliśmy naprawdę wiele. To on mnie zabawiał, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, powierzałam mu wszystkie swoje dane. Prawie przeoczyłabym, że ta relacja stała się toksyczna. Że z tego związku miłości już nie będzie. Przez to, jak działał, ja stawałam się coraz bardziej sfrustrowana. Nie lubiłam swojej pracy (bo była strasznie czasochłonna), nie lubiłam wyjeżdżać (bo laptop był ciężki, a ja nie należę do strongmanów). Wiedziałam, że nasza relacja nie ma przyszłości, a mimo tego wciąż w niej tkwiłam.
Jedyną stałą w życiu jest zmienna
Na szczęście mój rodzinny informatyk i osobisty małżonek to mądry człowiek, który w porę potrafi reagować na moje przeróżne przypadłości. To on mnie motywuje do tego, żeby ułatwiać sobie życie, a nie utrudniać. To on uświadamia mnie, co czyni mnie nieszczęśliwą. Wyciąga z toksycznych relacji, szkodliwych przyzwyczajeń. To dzięki niemu zrozumiałam, że jedyną stałą w życiu jest zmienna. I zawsze ma rację (mam nadzieję, że tego nie czyta ;)).
Tak naprawdę zmiana laptopa zmieniła nie tylko moją pracę. Zmieniła również moje podejście do podróży, do spędzania wolnego czasu. Niby zmieniła się jedna rzecz, a za nią potoczyła się lawina zmian.
Nie będę Was namawiać na zmianę laptopa na jakiś konkretny model. Teraz większość laptopów ze średniej półki ma bardzo podobne parametry. Dell Inspiron 15300 zachwyci Was technologią Dell Cinema, Asus VivoBook 15” ekranem o wąskich ramkach, Acer Aspire 3 szybkim dyskiem SSD 512 GB, a nasz HP 15 baterią wytrzymującą do 10 godzin pracy.
A jeżeli jesteście ciekawi, dlaczego mój rodzinny informatyk postawił na HP, to przedstawiam kilka punktów, które musi spełniać nasz laptop.
1. Łaskawy dla kręgosłupa i wszędzie się wciśnie
Oboje z Grześkiem pracujemy w domu, przy komputerach. Każde z nas prowadzi swoją firmę. Ci, którzy prowadzą swoje działalności doskonale wiedzą, że prowadząc własną firmę, praktycznie nigdy nie ma się urlopu. Laptop trzeba zawsze i wszędzie mieć ze sobą. Nawet jeżeli uda się Wam pozamykać wszystkie projekty przed urlopem (co rzadko się zdarza), to może się okazać, że nagle będzie czegoś od nas potrzebować księgowa, skarbówka, ZUS albo po prostu przyjdzie jakiś niecierpiący zwłoki mail. Dlatego laptop musi być cienki, lekki i poręczny. Towarzyszy nam zawsze w podróży, więc nie ma opcji, żebyśmy ciągali za sobą jakiegoś grzmota.
2. Naładowany cały dzień
Nierzadko pracujemy poza domem. Często w samochodzie, często tam, gdzie nie ma dostępu do gniazdka elektrycznego. W naszym przypadku bardzo dobra bateria jest kluczowym czynnikiem wyboru laptopa. Poza tym bateria w laptopie HP 15 bardzo szybko się ładuje.
3. Nie budzi dzieci
Często zdarza się, że pracuję nocami. Gdy miałam laptop bez podświetlanej klawiatury, musiałam mieć włączone dodatkowe źródło światła, aby widzieć klawisze. Z HP 15 nie mam tego problemu. Wszystkie przyciski są pięknie widoczne, a ja nikogo nie budzę włączaniem lampki.
4. Dwa monitory bez dodatkowego zasilania
Grzesiek często pracuje na dwóch monitorach. Dzięki zastosowaniu portu USB-C w laptopie, może podłączyć dodatkowy ekran bez żadnego dodatkowego kabla zasilającego.
5. Kiepskie wifi nam nie straszne
Wiecie co mnie najbardziej irytuje w hotelach? Nie, nie niedokładne sprzątanie czy słabe jedzenie. Kiepskie wifi! O ile w holu wifi zazwyczaj działa super, to w pokojach hotelowych najczęściej jest beznadziejne. A przecież gównie tam pracujemy na wyjazdach. Laptop HP 15 mimo tego, że jest niski, ma gniazdo ethernet, przez które możemy połączyć się w hotelu z internetem przez sieć lokalną.
To tylko kilka najważniejszych funkcji, które nas przekonały do HP 15. Nie wiem na jakich funkcjach Wam zależy, jednak teraz na rynku znajdziecie mega bogatą ofertę laptopów. Możeciez wybrać laptop szyty na miarę Waszych potrzeb. Nie męczcie się ze starym, który już nowszy nie będzie. Taka zmiana naprawdę zmienia wszystko.
Brak komentarzy