Ostatni weekend był jednym z najbardziej szalonych (o ile nie najbardziej szalonym!) w tym roku. Mój Witek świętował wtedy bowiem swoje czwarte urodziny. Jako że urodził się pod koniec maja, kiedy pogoda pozwala już na organizację imprez na dworze, co roku organizujemy mu urodziny na podwórku. Roczek miał połączony z chrzcinami. Zamiast rezerwować lokal, wynajęliśmy catering z namiotami i zrobiliśmy imprezę za domem dla najbliższej rodziny. Koszt taki sam, a jednak większa swoboda. Od drugich urodzin robimy mu już kinder party z prawdziwego zdarzenia.
Co roku staram się przygotować coś ekstra. Gdy kończył dwa lata, pierwszy raz wynajęliśmy dmuchańca. Nie wiem, czy kiedyś sprawdzaliście ceny wynajmu dmuchańców, ale u nas koszt jego wynajęcia na cały dzień jest praktycznie taki sam jak koszt 2 godzin urodzin na sali zabaw. A wiecie, jak wyglądają urodziny na sali zabaw. Dzieciaki dostają same najsłodsze przekąski, polatają po sali zabaw, w której nierzadko bawią się tez dzieci spoza imprezy, i to cała atrakcja. Co prawda mój Jasiek najczęściej ma organizowane urodziny właśnie na salach zabaw, ale on urodził się w drugiej połowie października. Na dworze jest już wtedy za zimno na garden party, a w naszej okolicy nie ma zbyt wielu innych alternatyw. Przy Witku jest jednak zupełnie inaczej. Mamy zdecydowanie większe możliwości. Staramy się więc, żeby te urodziny były niezapomniane i dla Witka, i dla Jaśka. Wiem, że również zaproszone dzieciaki czekają cały rok na tę imprezę.
W tym roku dmuchaniec był już z nami trzeci raz (stał się już swego rodzaju tradycją). Rok temu dzieciaki poza dmuchańcem miały jeszcze przeróżne zabawki ogrodowe, koce z rozłożonymi zabawkami, duże bańki, czy sztuczny śnieg. W tym roku również był dmuchaniec i zabawki, ale było coś jeszcze. Coś, co poznaliśmy rok temu podczas naszego wypadu do Krakowa.
W krakowskim Ogrodzie Doświadczeń pierwszy raz z poznaliśmy Mini Melts – lody w formie małych kuleczek. Wtedy moje dzieci oszalały na ich punkcie i starały się odnaleźć je na naszym każdym kolejnym wyjeździe. Udało nam się na nie trafić np. w naszym rodzinnym Gorzowie. Raz również w sklepie znalazłam podobne lody w kształcie kuleczek, które były zamknięte w puszce. Niestety, okazało się, że kuleczki tak się zbrylają w tej puszce, że nie można ich wydostać. Obeszliśmy się więc smakiem.
Dwa miesiące temu dowiedziałam się, że Mini Meltsy można zamówić do domu. Ciekawe, prawda? Lody z dostawą kurierem? Dziwne, prawda? Przekonało mnie to wideo, pokazujące jak wygląda dostawa Mini Meltsów.
Lody przyjeżdżają w boxie, zapakowane z suchym lodem, który utrzymuje ich odpowiednią temperaturę. Po otrzymaniu paczki nie przekładamy lodów do lodówki ani do zamrażarki. Dowiedziałam się później, że lodówki i zamrażarki mają zbyt wysoką temperaturę dla Mini Meltsów. Są one zimniejsze od standardowych lodów i potrzebują odpowiednich warunków przechowywania. Dlatego te ze sklepu się zbrylały.
Nasza paczka dojechała w piątek. Impreza miała odbyć się o 15:00 w sobotę. Lody otworzyliśmy dopiero ok. 17:00. I trzymały się świetnie. Do tego czasu paczka leżała sobie po prostu zamknięta w domu.
Zresztą zobaczcie, jak to wyglądało.
Lody przyjechały w takiej niepozornej paczce zapakowanej w styropianowy box.
Po otwarciu paczki warto zapoznać się z informacją na temat tego, jak obchodzić się z suchym lodem. Niezachowanie odpowiednich środków ostrożności może być niebezpieczne.
Razem z lodami przyjechał również zestaw plastikowych czapeczek (z których je się lody) i łyżeczek. Oczywiście zostawiliśmy je sobie i pewnie przydadzą nam się jeszcze nie raz.
A tak już lodowe kuleczki prezentują się z czapeczce. Jasiek wybrał swoje ulubione – śmietankowe z kawałkami czekoladowego ciasteczka.
Kolejka po lody była długa. 🙂
Widzicie tę radość? 🙂
Nie sposób nie uśmiechnąć się do lodowych kulek. 🙂
Zamówiliśmy wszystkie możliwe smaki. A są dostępne: banana split, cytryna z limonką, czekolada, guma balonowa, jagoda, mango, śmietanka z ciasteczkiem, truskawka, wanilia i wata cukrowa.
W każdym woreczku mieszczą się trzy czapeczkowe porcje. Ale takie naprawdę konkretne porcje, wypełniające czapeczkę po brzegi.
Żeby dzieci nie pogubiły lodów, napełnialiśmy czapeczki do połowy. Dzięki temu też dzieciaki mogły spróbować więcej smaków (które chętnie mieszały ze sobą).
Banana split z watą cukrową? Czemu nie. 🙂
Zajadali się wszyscy.
I wszędzie.
Na urodzinach było ponad 20 dzieci.
Każde dostało swoją porcję lodów.
Niektóre biegały po dokładki.
A nawet wystarczyło dla rodziców.
Którzy zjedli Mini Meltsy w kubeczkach urodzinowych. 🙂
Jeżeli chcecie zrobić Waszym dzieciakom taką niezwykła niespodziankę, to lećcie na stronę Mini Melts – Mini Melts z dostawą do domu. Tam wszystkiego się dowiedziecie. U nas lody zrobiły prawdziwą furorę. Myślę, że staną się nasza kolejną tradycją. A i niektórzy rodzice zaproszonych dzieci również postanowili zamówić Mini Meltsy na urodziny swoich dzieciaków. Nie dziękujcie. 😉
2 komentarze
groszek7780
4 czerwca 2019 at 17:17Gdzie w Gorzowie można dostać te lody?
Wiola Wołoszyn
4 czerwca 2019 at 23:51Ja widziałam w Nova Park (koło Piotra i Pawła), ale nie wiem, czy są tam na stałe. Rzadko tam bywam.