Menu
lifestyle / Porady / Życie

Jak nie chorować i się przy tym nie narobić?

Kto choć chwilę pomieszkał w Polsce, ten wie, że trzeba mieć zdrowie, aby chorować w naszym pięknym kraju. Na wizytę u lekarza specjalisty czeka się miesiącami, a czasami i latami. Aby dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, lekarza rodzinnego, często trzeba od bladego świtu warować pod przychodnią lub dobijać się telefonicznie, żeby tylko udało nam się umówić na wizytę. Wizyty z kolei nierzadko trwają 2 minuty albo ograniczają się do teleporady. No lepiej nie chorować. Tylko jak?

Jeżeli już trochę mnie poznaliście, to przekonaliście sie o tym, że od jakiegos czasu wrzuciłam na luz. Stąd też m.in. zmiana domeny z matkawariatka.pl na wiolawoloszyn.pl. Nie jestem już tą dawną szaloną matką, która drżała na samą myśl o tym, że dziecko może się przeziębić. Robiłam syropy z mniszka, z malin, chuchałam i dmuchałam, aby wszystko było zgodnie z wszelkimi zaleceniami wspierania odporności u dzieci. Tymczasem okazało się, znacznie lepsze efekty daje u nas zupełnie inne podejście.

Po pierwsze – wrzucenie na luz

Kiedyś totalnie ześwirowana na punkcie tego, aby przygotowywać dzieciakom jak najwięcej wzmacniaczy odporności, teraz wolę postawić na gotowe produkty z dobrym składem. Dzięki temu mam więcej czasu, nie fiksuję się na tym, aby każdego roku przygotować cały arsenał produktów na różne przypadłości, które zajmowały mi pół spiżarni, a koniec końców okazywało się, że i tak nie były używane.

Teraz jeżeli czegoś potrzebuję, to po prostu kupuję. Może nie jest to najbardziej modne obecnie stanowisko. Mnie jednak daje poczuciu luzu i wolności. Jeżeli chcę wspierać odporność dzieciaków w okresie jesienno-zimowym, to po prostu sięgam po gotowe produkty, które mają dobry skład – czy to olej z czarnuszki, sok z jagody kamczackiej, czy syrop z bzu.

Do napisania tego wpisu zaprosiła mnie marka Sambucus Kids, która właśnie syrop z czarnego bzu produkuje. Bez stanowi źródło cennych składników, wykazujących korzystny wpływ na wzmocnienie odporności. Co ciekawe – Sambucus Kids zawiera kompozycję dwóch starannie dobranych ekstraktów z owoców czarnego bzu, o gwarantowanej ilości polifenoli i antocyjanów w każdej porcji.

Do sporządzenia ekstraktu zużyto aż 4,8 kg owoców na 100g ekstraktu. Prawda, ze działa to na wyobraźnię? Zdecydowanie nie sa to śladowe ilości, które można znaleźć w niektórych produktach. Dzięki temu możemy być pewni, że każda porcja syropu wykazuje korzystny wpływ na odporność organizmu.Wiem, że dla wielu z Was ważny jest skład preparatów podawanych dzieciom. Sambucus Kids ma bardzo dobry skład – bez wzmacniaczy smaku, konserwantów, sztucznych barwników i syropu glukozowo-fruktozowego. Słodzony jest organicznym syropem z agawy. Swój malinowy smak (tak, mimo że jest z bzu, to ma malinowy smak, aby dzieciaki jeszcze chętniej go piły) zawdzięcza zawartości naturalnych soków owocowych. Można podawać go dzieciom powyżej 1. roku życia. Kupicie go nie tylko w aptekach, ale równiez w Rossmannie.

Po drugie – ruch jest fajny

Nie, nie będę Was zmuszać do ruchu, jeżeli go nie lubicie. Nie wyślę od razu na siłownię. Słuchajcie Waszego ciała. Jeżeli mordercze treningi nie są dla Was, to nie katujcie się. Nie zgodzę się, że każda forma ruchu nam pomaga. Pamiętajcie, że ruchem jest tez po prostu spacer. Aktywnosć ma nam po prostu sprawiać przyjemność. Jeżeli ją lubimy, to raczej na pewno ma też pozytywny wpływ na naszą głową. Ja nigdy nie byłam typem sportowca (na w-fie zawsze byłam wybierana do drużyny jako jedna z ostatnich) i do tej pory boję się piłek. Wiedziałam jednak, że musi istnieć jakaś aktywność fizyczna, która by mi odpowiadała. Próbowałam wielu, aż trafiłam na jogę.

Oczywiście to nie musi być joga. Ważne jest tylko to, żeby się trochę poruszać. To może być po prostu wyjście do lasu, aby pozbierać grzyby. To może tez być np. basen rekreacyjny czy nawet wyjście na kręgle albo mini golfa. Starajcie się każdego dnia coś porobić. Coś, co sprawi przyjemność Wam i Waszym dzieciom.

Po trzecie – nie ma złej pogody

Tak, tak – tu możemy śmiało dodać „… są tylko złe ubrania”. Kiedyś przekonywałam na blogu, że ubieramy dzieci tak jak siebie. Teraz wiem, że to bez sensu, ponieważ każde z nas inaczej odczuwa ciepło. Ja jestem zmarzluchem, mojemu mężowi zawsze gorąco, dzieci ciągle są w ruchu. No nie da się tutaj ustalić jednego złotego środka ubraniowego dla wszystkch.

Dlatego teraz po prostu polecam ubierac się tak, aby wszystkim było dobrze – ani za ciepło, ani za zimno. Bardzo wazna jest też swoboda ruchów. Jeżeli dziecko mówi Wam, że nie jest mu za zimno, zaufajcie mu. No, chyba że ma problemy z termoregulacją, ale to raczej zdarza się rzadko.

Pamiętajcie – każda pogoda, która nie stanowi zagrożenia życia, jest ok. Miejscie jednak na uwadze alerty smogowe. W miejscach narazonych na duże zanieczyszczenie powietrza noście maseczki z filtrami i używajcie oczyszczaczy powietrza w domach.

Po czwarte – śpimy na zdrowie

Odpowiednia ilość i jakość snu jest absolutną podstawą w walce o dobrą odporność organizmu. Dzieci w wieku do 4 latach zazwyczaj potrzebują dodatkowej drzemki w ciągu dnia. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym powinny spać ok 9-10 godzin. Nastolatkowie z kolei, tak jak dorośli, powinni przesypiać ok. 8 godzin. To jednak tylko średnia. W każdym przypadku kluczowe są różnice indywidualne.

Istotne jest jednak to, aby dzieciaki wiedziały, że sen jest ważny. Podobnie jak aktywność fizyczna. Tutaj jednak znacznie większą rolę odgrywa jakość tego snu. Nie tylko ilość. Ważne abyśmy pomogli dzieciom wyrobić sobie odpowiednie nawyki, które pomogą im wyciszyć się i odpowiednio przygotować do snu. Głęboki i nieprzerwany sen regeneruje i odbudowuje organizmu. Jaki wpływ na odpornośc ma odpowiedni sen? Wzrasta wtedy ilość leukocytów we krwi, co sprawia, że układ odpornościowy jest zdecydowanie skuteczniejszy w walce z infekcjami.

Po piąte – jesteś tym, co jesz

I to jedna z najważniejszych zasad. Dieta ma ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Jeżeli obserwujecie mnie na stories, to na pewno widzieliście moje wyniki tarczycowe przed i po zastosowaniu diety oraz suplementacji.

Zdrowa dieta jest absolutną podstawą. Nie mówię tu o tym, że musicie od razu zabronić dzieciom zjadania jakichkolwiek słodyczy, ponieważ takie podejście również nie prowadzi do niczego dobrego. Wiem, że w przypadku dzieciaków podsuwanie im miski warzyw jest raczej niewykonalne. Działajcie więc na miarę Waszch i ich możliwości. To naprawdę sporo zmienia.

Po prostu zadbajcie o to, aby dzieciaki miały w swoim jadłospisie sporo warzyw i owoców, najświeższych jak się da (poza sezonem, wzorem naszych babć – przetwory), produkty zbożowe, ryby, jaja, nabiał, mięso. W okresach zwiększonej zachorowalności na grypę lub przeziębienie warto do rodzinnego menu jak najczęściej dodawać takie składniki, które mają właściwości wspierające odporność (miód, czosnek, maliny, czy też nasz Sambucusowy czarny bez, który zasługuje na szczególną uwagę).


Wpis sponsorowany

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

Brak komentarzy

    Napisz odpowiedź