Było już o książkach w pierwszym roku życia. Będzie jeszcze o naszych ubraniowych i zabawkowych must have’ach dla noworodka. Dzisiaj o gadżetach. Przez nasz dom przetoczyło się mnóstwo różnych przedmiotów. Ale które tak naprawdę były niezastąpione? Które znacznie ułatwiały nam życie i były lubiane przez Jaśka?
Stwierdziłam, że najważniejszym kryterium będzie to, czy ten przedmiot został w naszym domu, czy planujemy korzystać z niego również przy drugim dziecku.
No i mam dla Was listę naszych perełek. Kolejność przypadkowa.
1. Składana wanienka turystyczna
Nie ma chyba zbyt wielu modeli wanienek. Albo nie było, jak ja szukałam. Kupiliśmy Flexi Bath z wkładką dla noworodka. Sprawdziła się doskonale. Pojechała z nami nawet do Danii. W ogóle nie kupowaliśmy normalnej wanienki. Flexi Bath po złożeniu zajmuje tak mało miejsca, że na pewno zmieściłaby się w każdym, nawet najbardziej załadowanym samochodzie. Projektanci pomyśleli też o kręgosłupach rodziców (lub kondycji mam po cesarkach) – mając wkładkę dla noworodka nie trzeba przytrzymywać malucha. Poza tym w wanience jest korek, co znacznie ułatwia wylewanie wody. Ze względu na jej uniwersalny wygląd myślę, że posłuży nam jeszcze kilka lat. Jak już nie będziemy potrzebowali wanienki, na pewno znajdę dla niej inne zastosowanie.
2. Leżaczek
Wybór leżaczków jest ogromny. Rzecz, którą warto mieć. Dziecko może w miarę bezpiecznej pozycji obserwować świat – nie tylko wpatrując się w sufit Wybraliśmy leżaczek z firmy Babybjörn. Skusił mnie jego minimalistyczny design (bez tych wszystkich okropnych nadruków – po co to niemowlakowi?), wygląd przypominający leżaczki z czasów, kiedy sama byłam mała, oraz to, że został zaprojektowany wspólnie z pediatrami. Poza tym bardzo łatwo się go składa, jest bardzo lekki i zajmuje niewiele miejsca (składa się na całkowicie płasko). Służył nam też na początku za krzesełko do karmienia. Miałam wrażenie, że niemowlak, który jeszcze nie siedzi, a poznaje nowe smaki, jest zbytnio pionizowany w krzesełkach do karmienia.
3. Mata edukacyjna
Jeden z pierwszych zakupów po porodzie. Niektórzy mogą uważać ją za zbędną. U nas sprawdzała się dosyć długo. Mamy TinyLove Kick&Play. Przekonało mnie to, że jest dosyć spora, ma składane boki (maluch nie wyturla się na podłogę), całkiem ciekawe dodatki – lusterko, panel dźwiękowy z odgłosami zwierząt i muzyką Mozarta (nieco rzęzi), naprawdę fajne maskotki (szczególnie kaczor z dzwonkiem w środku) oraz różne szeleszczące i piszczące elementy w podstawie maty.
4. Huśtawka
Z tym zakupem zwlekaliśmy 2 miesiące. Ale potem stwierdziliśmy, że nasza huśtawka była jednym z bardziej udanych zakupów. Sprawdzała się głównie wtedy, gdy Jaśko stał się mobilny (zaczynał pełzać), a ja musiałam po coś wyjść z jego pokoju. Poza tym często służyła nam do usypiania go w dzień. Nie, nie nauczyliśmy go usypiania w huśtawce. W nocy odkładany do łóżeczka zasypiał sam. Tylko w dzień nie chciał nam spać. Wtedy wystarczyło kilka bujnięć i można było przełożyć dziecko do łóżeczka. Mieliśmy Fisher Price (królik). Ma ona kilka melodii i dźwięków, umożliwia kołysanie w dwóch kierunkach (prawo-lewo, przód-tył), regulację siły kołysania, zawiera pasy bezpieczeństwa, dwupoziomową regulację siedzenia, a poza tym jest niebrzydka (niepstrokata).
5. Mata piankowa
Mata doskonale sprawdziła się podczas wszelkich zabaw podłogowych. Poza tym Jaśko uczył się turlać, to miałam pewność, że na macie się nie poobija i tak szybko z niej nie zleci (ze względu na jej wielkość). Wybraliśmy matę playspot marki SKIP HOP. Bo jest bardzo duża (183 x 137 cm; oczywiście nie trzeba rozkładać całej) i bezpieczna. Nie zawiera BPA, ftalanów, PVC. Można z niej jeść. Swego czasu była dosyć głośna afera dotycząca mat piankowych, które zawierają szkodliwe, rakotwórcze substancje. Nie wiem, czy zostały one wycofane. Wolałam nie ryzykować i kupić droższy, ale przebadany produkt.
6. Poduszka do karmienia POOFI
Poszukiwania poduszki do karmienia zaczęłam już w ciąży. Większość osób próbowała mi wmówić, że to zbędny gadżet. Intuicja podpowiadała mi jednak co innego. I miała rację. Chciałam kupić poduszkę firmy Motherhood. Jednak nigdzie nie mogłam znaleźć wzoru, który mi odpowiadał. Wysłałam pytanie o ten wzór do jednego ze sklepów internetowych i otrzymałam odpowiedź, że poduszki Motherhood są kompletnie nietrafionym i źle wykonanym produktem. Zdziwiłam się, że sklep internetowy odradza produkt, który ma na stanie (inne wzory) i zapytałam o zamiennik. Pani odpisała, że nie wyobraża sobie macierzyństwa bez poduszki POOFI. Kupiliśmy więc tę. I teraz ja nie wyobrażam sobie karmienia bez tej poduchy. Jest przemiła w dotyku, nic się nie odkształca, doskonale przylega do brzucha (jestem z tych drobnych i bałam się, że dziecko będzie mi wpadało w dziurę między poduszką a brzuchem). A dla kobiet po cesarce jest to absolutny must have. Nie trzeba z rwącym bólem po cięciu trzymać dziecka w powietrzu. Samo się trzyma. 🙂
7. Niania elektroniczna
O zaletach niani elektronicznej chyba nie trzeba nikomu pisać. Niektórzy są zdania, że jest to niepotrzebny wydatek, gadżet dla osób mających większe mieszkania/domy. Nieprawda. Nianię zabieraliśmy ze sobą nawet na wyjazdy, do hotelu. Mogliśmy Jaśka spokojnie położyć spać, zamknąć drzwi i nie chodzić na palcach, żeby go nie obudzić. A gdy w nocy zaczynał przebudzać się na mleko, mogliśmy szybko interweniować, zanim zacznie konkretnie się drzeć, rozbudzając się przy tym. Wybraliśmy nianię Philips Avent. Dlatego, że daje możliwość mówienia do dziecka i ma kołysanki (do tej pory włączamy ją Jaśkowi do spania).
8. Monitor oddechu
Niestety, nadal sporo osób uważa, że monitor jest potrzebny wyłącznie przy wcześniakach i maluchach, które są bardziej narażone na śmierć łóżeczkową. A skąd możemy wiedzieć, które dzieci należą do grupy ryzyka? Tak naprawdę bezdech senny u niemowląt jest bardzo powszechny. Jaśko urodził się miesiąc przed czasem. Nie leżał w inkubatorze. Oddychał samodzielnie. W szpitalu bałam się zmrużyć oko. Czuwałam, sprawdzałam co chwilę, czy oddycha. Monitor kupiliśmy jeszcze, jak był w brzuchu. Nie wiedziałam, że będzie wcześniakiem. Nigdy nie żałowaliśmy tego zakupu. Niedawno, jak walczył z rotawirusem i wymiotował w nocy, znowu podłączyliśmy mu monitor.
Z monitorem i nianią śpi się znacznie spokojniej.
Mamy monitor chyba najpopularniejszej firmy – Angelcare z dwiema płytkami. Nigdy nas nie zawiódł.
9. Kubek niekapek safe sippy
Bardzo chciałam, żeby moje dziecko piło przez słomkę. Na studiach mówiono nam, że niekapki to zło, a picie przez słomkę jest doskonałym treningiem mięśni okrężnych ust. Bałam się jednak, że Jaśko tej słomki jeszcze nie załapie (miał wtedy ok. pół roku) i byłam ciekawa, czy są butelki ze słomką, z których można też pić jak z niekapka (gdyby ze słomką nam się nie udało). No i znalazłam Safe Sippy. Mamy ją do teraz. I nie zamieniłabym ją na żadną inną butelkę. Wygląda całkiem przyzwoicie, jest bardzo wytrzymała, a co najważniejsze – Jaśko od razu załapał picie przez tę słomkę.
10. Śliniak BabyBjorn
Śliniaków mieliśmy wiele. Wszystkim daliśmy szansę. Używamy tylko tego. Wykonany jest z miękkiej gumy, nie zawiera żadnych szkodliwych substancji, można myć go w zmywarce (co też robimy), ma 3 lata gwarancji (serio! sliniak z gwarancją – to mówi samo za siebie). A największą jego zaletą jest kieszonka, do której wpadają pokarmy (czy to o konsystencji stałej, czy ciekłej). Dzieciak czysty, a po zjedzeniu tego, co ma na talerzu, wygrzebuje to, co wpadło do kieszonki. Nic się nie zmarnuje. 😉
A o wyprawce dla niemowlaka przeczytacie we wpisie Wyprawka dla dziecka, czyli co kupić przed porodem
24 komentarze
monitory-oddechu.com.pl
9 listopada 2016 at 11:40Jeśli szukacie w sieci więcej informacji na temat monitorów oddechu to pragniemy polecić naszą stronę na której znajdziecie państwo multum opinii, recenzji i testów wszystkich najlepszych marek monitorów oddechu dostępnych na Polskim rynku.
Ania
29 kwietnia 2015 at 16:36Nie wiem jaka będzie roznica miedzy dzieciakami ale moj niezbedny gadzet to dostawka do wozka buggypod.Rewelacyjna na spacery z dwoma maluszkami!!!
Wiola
29 kwietnia 2015 at 16:39Też o niej myślę. Dzięki za przypomnienie. Między chłopakami będzie niecałe 3 lata różnicy.
MartynaG.pl
29 kwietnia 2015 at 00:29Na chwilę obecną moim nr 1 są ŚLINIAKI 🙂 gdyby nie one przebierałabym Synka co kilka chwil. Dobrodziejstwo – niewątpliwie
Wiola
29 kwietnia 2015 at 14:24A macie BabyBjorn? Jasiek nadal z nich korzysta, jak zależy mi na tym, żeby się nie upaćkał.
kama
28 kwietnia 2015 at 21:39Moje 'must have’ to lezaczek, mata edukacyjna, karuzela. Nie mialam, ale bede miec na pewno przy 2 dziecku-monitor oddechu, kosz mojzesza, otulacz, poduszke rogal, szumis 🙂 Za fajna, aczkolwiek nie niezbedna rzecz uwazam hustawke. O wanience i butli nigdy nie slyszalam, ale tez nie jest to moje 'must have’.
Wiola
28 kwietnia 2015 at 21:58Butlę polecam bardzo, bardzo. Jasiek ma 2,5 roku i nadal bierzemy ją ze sobą. Ma słomkę, więc jest znacznie zdrowsza dla zgryzu niż te wszystkie niekapki. A ciężko, żeby dziecko w podróży piło z kubka. 🙂
anjanka
28 kwietnia 2015 at 21:33Wannę rozumiem, jeśli kto dużo jeździ, bardzo dużo. Z tego wszystkiego moim zdaniem jedynie przydatna jest niania, nawet w mieszkaniu małym. Reszta to zbędny balast zajmujący miejsce w domu, a już kompletna strata kasy to huśtawka
Wiola
28 kwietnia 2015 at 21:57Coś na zasadzie „nie wiem, to się wypowiem”? 😉 Ciężko jest oceniać coś, czego się nie miało. Nam wszystkie te przedmioty baaardzo się przydały. Nie wrzuciłam tu wszystkich gadżetów. Było tego więcej. Jednak tylko te zostały (nie oddałam, nie sprzedałam), żeby móc korzystać z nich przy kolejnym dziecku. Są więc chyba przydatne, prawda? 🙂
Xela87
27 lutego 2015 at 17:50Ile to wszystko musiało kosztować….
Wiola
27 lutego 2015 at 18:19Polecam:
http://matkawariatka.pl/czlowiek-kontra-czlowiek/
Karolina Rawa
6 lipca 2014 at 00:34odgapiam kubek;d reszte prawie wszystko to samo ;d ten lezeczek jak
mam hustawke uwazam ze zbedny ;d takze dziecko siedzi w hustawce ;d
Listopadowa
24 kwietnia 2014 at 00:01To mialysmy prawie wszystko podobnie:) nie mialam tej wanienki poniewaz mialam taki boski stelaz na nasza duza wanne z przewijakiem i wsuwana pod niego wanienke. Dla mojego starego kregoslupa to bylo wybawienie:) nie mialam tez monitora oddechu bo Felix spal przez pierwsze 6 miesiecy w lozeczku dostawce czyli kolo mnie:))) Potem do 14 miesiaca w lozeczku tez obok mnie:))) Resze mialysmy identyczna:))) Uwielbialam to hustawke:))) Mielismy ta sama z FP tylko inny design;))) Mielismy Zoo:)))
Wiola
24 kwietnia 2014 at 00:09To znaczy nic innego jak to, że obie mamy śietny gust. 😉
Listopadowa
24 kwietnia 2014 at 00:12Ha ha ha:))) No tak:) O tym nie pomyslalam:)))
Magda
15 kwietnia 2014 at 06:57Mate edukacyjna mieliśmy identyczną 🙂 Z wanienką nie szaleliśmy i mielismy zwykła zresztą szybko z niej zrezygnowaliśmy i przeskoczyliśmy do normalnej wanny 🙂 Leżaczek mieliśmy Fotelik bujaczek z FP ten twój mi się nie podoba ze względu na słabe kolory i brak zajmowaczy czasu dla dziecka 🙂 fajne w nim jest to że teraz został złożony w forme krzesełka dla dziecka 🙂 Huśtawke mielsmy fajna taka rozstawianą na nogach niemam pojecia co to za firma byla bo dostała ją mała na chrzciny ale fajna typowa huśtawka 🙂 Nianie elektorniczną i monitor oddechu mieliśmy w jednym, śliniaki to był jakiś hardcore i nie używalismy bo Natka darła paszcze jakbysmy mieli ją udusic przechodziły tylko takie zakładane w formie kaftanika. Kubek mielismy niekapek lovi 360 niekapie a imituje picie ze szklanki :). Faktem jest że też dorzuciąłbym jeszcze chuste u ciebie no i nie każdemu sprawdza sie poduszka. mate piankowa my mieliśmy na zasadzie puzli kiedyś mała uczyła sie raczkować mogla na niej leżec dzis traktuje ją jako puzzle. Zreszta ja wole rzeczy wielofunkcyjne które można wykorzystać w różny sposób i nie są tylko na chwile
matka wariatka
15 kwietnia 2014 at 14:12Magda, ale ta nasza mata piankowa też jest puzzlowa i można się nią bawić jeszcze przez długi czas. Dla mnie jej największym plusem było to, że była bardzo duża i nie zawierała szkodliwych substancji. Co do bujaczka, to przyczepialiśmy do niego pałąk z zabawkami. Albo podsuwaliśmy Jaśka pod drewniany stojak edukacyjny, na którym wisiały zabawki – świetne rozwiązanie. Ten stojak jeszcze opiszę przy okazji wpisu o zabawkach dla niemowląt.
magda
14 kwietnia 2014 at 22:391. Wanienkę mieliśmy zwykłą – pożyczoną. I tak synek szybko z niej wyrósł i kupiliśmy dmuchaną którą wstawialiśmy do wanny. Przy wygibasach syna czułam się bezpieczniej, że nie walnie głową w kant wanny. Później przesadziliśmy go do dużej wanny i tak jest do dzisiaj, a dziecko bardzo lubi się kąpać.
2. Leżaczek – niezastąpiony. Na samym początku potrafił w nim przysnąć a gdzie indziej się budził. Gdy zaczął się podnosić leżaczek poszedł w odstawkę, ale kupiliśmy taki do 18kg. Niestety też trzeba go było schować bo próbował na niego wchodzić jak tylko się nauczył wstawać. Teraz wyjęliśmy znowu i masa frajdy. Przewraca, wywraca, wspina się, chowa pod niego zabawki, robi sobie z niego bramkę. Kupa radochy.
3. Matę dostaliśmy zanim Dominik się urodził. Była fajna, sprawdzała się, chociaż gdy tylko zaczął się przemieszczać to szybko znajdował się poza nią.
4. Huśtawke kupiliśmy i prawie nieużywana leży w szafie. Niestety nasz synek nie polubił huśtawki, mieliśmy taką ciut większą od leżaczka – bujaczka. Nie polubili się. Druga sprawa, że wagowo szybko przekroczył limit.
5. Matę piankową mieliśmy zwykłą, z kilku elementów, przydała się przy nauce raczkowania – synek nie pełzał bo nie miał jak – za duży opór był.
6. Miałam poduchę do karmienia i dla kobiet w ciąży do spania, takiego węża długiego – najgorszy zakup. W ciąży nie dało się z tym spać bo nie było jak się przewrócić na drugi bok, do karmienia też się nie sprawdziła bo samemu ciężo było się tym owinąć i wziąć dziecko, teraz leży na podłodze u synka w pokoju – mam nadzieję, że jednak chociaż on wykorzysta jej potencjał do zabawy.
7. Nianię elektroniczną dostaliśmy, nie uważałam tego za coś niezbędnego, ale skoro dostaliśmy to zaczęliśmy używać i używamy do dzisiaj – przed snem włączamy kołysanki, a i nocą się przydaje gdy mały się obudzi. Pomimo sąsiadujących pokoi słyszymy go szybciej dzięki niani.
8. Nie mieliśmy monitora oddechu chociaż zastanawiałam się nad nim. Nie mieliśmy i jak widać okazał się niepotrzebny na szczęście.
9. U nas wszystkie niekapki i kapki się sprawdzają. No może poza tymi bez zaworków bo jeśli syn dostanie w nich wodę i nie zabierze mu się kubeczka od razu, potrafi wylać połowę np. na kanapę… Ale do wieczornego mleka z kleikiem są idealne.
10. Śliniaki mieliśmy zwykłe – materiałowe. I takie zapinane na rzep i takie przez głowę. Teraz już praktycznie się nie sprawdzają bo te na rzep zaraz zrywa z siebie a te przez głowę ściąga.
Nie mieliśmy nic z firm tutaj podanych ale jednak jakieś odpowiedniki mieliśmy. Nie wyobrażam sobie na pewno życia bez bujaczka i bez maty. Bardziej bez tej edukacyjnej, bo piankową od biedy można zastąpić kocami albo kołdrą, żeby dziecku nie było ani zimno ani twardo od podłogi.
Totalnie zbędnym gadżetem a raczej niewypałem była poducha dla kobiet w ciąży i do karmienia.
Agnes
13 kwietnia 2014 at 22:43U nas wszystkie te rzeczy się sprawdziły, oprócz leżaczka, bo syn nie lubił jak się go przypinało i musiał siedzieć w miejscu 😉 Jedynie w huśtawce posiedział może kilkanaście minut, zawsze to coś 😉
matka wariatka
15 kwietnia 2014 at 14:17Każda minuta jest cenna dla matki. 🙂
ewa
12 kwietnia 2014 at 20:55widzę, że same luksusowe gadżety dla swego roczniaka miałaś 😉 huśtawkę uważam za zbędny wydatek (a wiadomo, że wydatków i tak jest wiele, przed przyjściem potomka na świat)
Myślę, żę lepiej na malucha działa noszenie lub chustowanie
Moją poduchą do karmienia była początkowo moja poducha ozdobna z kanapy, a potem już nic nie stosowałam, nabywając wprawy w kp
ja jakoś sobie poradziłam wanienki – od 3 miesięcy malca kąpałam się z synem w wannie
jeśli chodzi o ten śliniaczek – to mam podobny z Ikei, ale Jurek go nie znosi i w sumie nigdy nie miał go na szyi dłużej niż 5 sekund bez lamentu.
leżaczek – bujaczek Jerzyk dostał od dziadków na pierwsze Boże Narodzenie i przydawała się czasami, gdy ja gotowałam, albo sprzątałam a mały się przyglądał.
mata edukacyjna to super sprawa dla każdego malucha
Jak dla mnie niezbędnikiem chętnie byłaby chusta – używałam dwóch pożyczonych i gdy musiałam je oddać przyjaciółkom było mi niezmiernie przykro, że już nie będę chustować Jerzyka
matka wariatka
12 kwietnia 2014 at 21:56Ewa, chustę też dostałam. Niestety, jak miałam zamiar rozpocząć przygodę z chustowaniem, nabawiłam się rwy kulszowej. Planuję powrócić do niej przy kolejnym dziecku. Zobaczymy. 🙂