Menu
książki / książki dla dzieci

Nie śpij w lato, bo przygody nigdy cię nie spotkają

Od jakiegoś czasu poszukuję wszelkich form relaksu. Łapię się wszystkiego, co choć na chwilę pozwoli mi się odciąć od spraw doczesnych, problemów i negatywnych myśli. Przyznaję, że całkiem nieźle mi to idzie i udało mi się znaleźć już naprawdę wiele relaksujących miejsc, czynności, a nawet rzeczy. Jedną z nich jest czytanie. Ale nie czytanie tych książek, które czytałam do niedawna (głównie kryminały i poradniki). Teraz czytam to, co niesamowicie relaksowało mnie 20 lat temu – książki dla młodzieży. Książki dla młodszych dzieci czytam niemal bez przerwy ze swoimi dziećmi i nimi również jestem już zmęczona. Zdecydowanie mnie nie relaksują. Postanowiłam jednak zacząć sięgać po te tytuły, które kupuję moim dzieciom na przyszłość, na kiedyś. I rzeczywiście czytanie ich sprawia mi niezwykłą frajdę.

Gdy miałam lat naście, sięgałam po książki o dosyć trudnej tematyce. Czytałam mnóstwo pozycji na temat holokaustu, uzależnień czy szeroko pojętej krzywdy ludzkiej. Jak możecie się domyślić – nie należałam do radosnych, beztroskich nastolatek. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie czytałam Harry’ego Pottera. Uważałam, że książki fantastyczne czy przygodowe nic nie wniosą do mojego nastoletniego życia. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam.

DSC_5184 by . DSC_5193 by . DSC_5197_1 by .

Czytanie dla relaksu od dawna było mi zupełnie obce. Byłam nastawiona na przyswajanie nowej wiedzy (z poradników), rozwój, kształcenie. Owszem, czytałam czasem kryminały, ale nie dla relaksu, a raczej dla adrenaliny. Nie wiem, po co mi to było. Przecież poziom adrenaliny przy moich dzieciach zdecydowanie wyskakuje ponad normę. Dzięki książkom młodzieżowym odkryłam zupełnie inną jakość czytelnictwa. Taką, o której dawno temu zapomniałam.

Sięgając po książki młodzieżowe, nie tylko niesamowicie odpoczywam, ale również sprawdzam, które tytuły rzeczywiście są warte zostawienia na półce moich dzieci. Jedną z młodzieżowych pozycji, która ostatnio zrobiła na mnie spore wrażenie jest „Strzał zielonego pioruna” Krystyny Zalewskiej, wydana przez Wielką Literę.

Opowiada ona historię 10-letniego Marcina. Marcin mieszka w bloku, w małym miasteczku. Jego tata niedawno założył nową rodzinę w Anglii (w której pracował od kilku lat), zostawiając Marcina i jego mamę. Ewa, mama Marcina od tego czasu zmaga sie z depresją. Marcin zapomniał już, jak brzmiał kiedyś śmiech mamy.

Chcąc dać mamie więcej przestrzeni i przy okazji zmienić otoczenie na mniej dołujące, Marcin na czas wakacji postanawia przeprowadzić się do babci, która mieszka w domku pod lasem. Babcia sprawia wrażenie osoby bardzo wyluzowanej. Jednak tak naprawdę doskonale wie, co robi i co czuje jej wnuk. Te miesiące zmienią życie Marcina na zawsze. To u babci znajdzie książkę „Moby Dick” Hermana Mellville’a, dzięki której pokocha morskie głębiny i zapragnie zostać kapitanem statku. Ale zanim to nastąpi, wykreuje swój świat morskich podróży. Wystarczy mu niesamowita wyobraźnia i las. Las, który okaże się miejscem niezwykłych wydarzeń. W tym też lesie pozna kobietę swojego życia (tak mu się przynajmniej wydaje) – dziewczynkę o perłowych włosach, która zna „Moby Dicka” lepiej od Marcina.

DSC_5199 by . Webp.net-gifmaker-70 by . DSC_5220 by .

Dzieci nazywają się imionami bohaterów z książki Hermana Mellville’a i zanurzają się w niecodziennym świecie ich własnej wyobraźni. Gdy są razem, Marcin czuje coś, czego nie czuł nigdy wcześniej. Otwiera się przed nim zupełnie nowy, nieznany świat. Świat niespodzianek, sekretów i pierwszej miłości. I my, podczas czytania, niespodziewanie zostajemy wciągnięci do tego świata. Świata, który znamy z dzieciństwa. Mimo że akcja rozgrywa się w obecnych czasach, to Marcin woli takie rozrywki, z jakich my korzystaliśmy w jego wieku.

„Strzał zielonego pioruna” to historia nie tylko o niezwykłej przyjaźni, czy pierwszych mocniejszych uderzeniach serca, To przede wszystkim opowieść o niepokojących przeczuciach, o stracie i odwadze. A zakończenie na pewno Was zaskoczy. Jest bardzo nieoczywiste i rodzi mnóstwo pytań. Zostawiło mnie z wieloma przemyśleniami. I właściwie od kilku dni nad nim myślę.

Bardzo polecam do czytania w ciepłe, wakacyjne wieczory. Powinna przypaść do gustu dzieciom w wieku 10+.

Książkę kupicie tutaj – „Strzał zielonego pioruna

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

1 Comment

  • Grosik512
    6 czerwca 2019 at 23:59

    Super! Ja też czytam poradniki, kryminały i książki dla maluchów, ale właśnie zapragnęłam przeczytać coś dla nastolatków:) w ubiegłe wakacje sięgnęłam po Jeżycjadę, teraz może „Strzał zielonego pioruna”… Czekam na kolejne polecenia.

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź