Menu
zabawki

Dlaczego patyczki higieniczne nie służą do czyszczenia uszu?

Problemy laryngologiczne mam od wielu lat. Zaczęło się od zatok, których nijak nie dało się wyleczyć. Po przeleczeniu zaraz wszystko wracało na nowo. W tej chwili zatoki są jako tako opanowane dzięki sterydom. Bywało jednak tak, że problemy z zatokami przenosiły się na uszy.

Najpierw myślałam, że słabo czyszczę uszy i stosowałam patyczki jeszcze częściej, wkładając je jeszcze głębiej do uszu. Kończyło się to zawsze tym samym – zatkanym uchem. Gdy wreszcie udało się opanować zatoki, problemy z zatkanymi uszami wciąż wracały, a ja już nie miałam pomysłu, jak odetkać zatkane ucho i co zrobić, żeby wreszcie ten problem się skończył. Czasem odetkały się po jednym dniu, czasem musiałam iść do laryngologa na odetkanie. Któregoś razu, gdy zadzwoniłam do laryngologa umówić się na kolejne odtykanie uszu, poleciła mi kupienie Vaxolu, aby zmiękczyć woskowinę, dzięki czemu łatwiej będzie oczyścić ucho na wizycie. Jak się potem okazało – w uchu praktycznie nie było woskowiny, bo wszystko wydłubałam patyczkiem, a jedynie malutki fragment wepchnęłam tak głęboko, że dawał wrażenie zatkanego ucha. Wtedy też laryngolog wyjaśniła mi, że patyczki higieniczne nie służą do wkładania ich do uszu, ponieważ używając ich można narobić sobie większej krzywdy niż pożytku. Przy okazji wykonała mi badanie słuchu, ponieważ wpychając patyczek do ucha, łatwo możemy przebić sobię błonę bębenkową, co może skończyć się niedosłuchem.

Patyczkiem owszem, można oczyścić ucho, ale tylko samą małżowinę. Nigdy, przenigdy nie wkładajcie ich do środka ucha. A już przede wszystkim nie róbcie tego Waszym dzieciom. Poza tym sama woskowina jest naszym uszom bardzo potrzebna, ponieważ chroni je przed różnymi bakteriami, grzybami, włosami i innymi małymi elementami, które mogą narobić szkód w naszym narządzie słuchu. Poza tym woskowina ma kwaśne pH i natłuszcza skórę kanału słuchowego oraz działa bakteriostatycznie. Czyszczenie ucha patyczkiem ogołaca kanał słuchowy z tej, jakże potrzebnej, substancji.

Jak więc czyścić ucho? Ja, odkąd laryngolog poprosił mnie o zmiękczenie woskowiny przed zabiegiem czyszczenia Vaxolem, czyszczę ucho tylko nim. Od tego czasu usuwanie woskowiny z ucha już nie jest problemem.

DSC_8569 by . DSC_8566 by . DSC_8562 by . DSC_8561 by .

Składnikiem preparatu Vaxol jest wyłącznie, specjalnie oczyszczona w warunkach farmaceutycznych, oliwa z oliwek. Któregoś razu, gdy Jasiek zobaczył, jak czyszczę sobie nim ucho, poprosił mnie, żebym jemu też „psiknęła”. Wcześniej na to nie wpadłam, żeby dzieciom również w ten sposób oczyszczać ucho. Doczytałam na ulotce, że przez można stosować już u niemowląt. Jednak w przypadku dzieci poniżej 1-go roku życia należy zasięgnąć opinii lekarza. Poza tym Vaxol jest jedynym preparatem do uszu rekomendowanym przez Polskie Towarzystwo Otololaryngologów Dzieciecięcych. No i Vaxol praktycznie się nie kończy (w opakowaniu znajduje się 200 pojedynczych dawek). Mam go na kilka miesięcy. Przed usunięciem woskowiny u laryngologa powinno się stosować go dwa razy dziennie przez 4-5 dni. Profilaktycznie należy stosować go 1-2 razy tygodniowo.

Vaxol usuwa czopy woskowinowe i zapobiega ich powstawaniu oraz może zapobiegać dostawaniu się wody do przewodów słuchowych. Wystarczy używać go 1-2 razy w tygodniu, żeby nadmiar woskowiny został naturalnie usunięty. I to tyle. Nie trzeba (a nawet nie można!) do ucha wpychać żadnych patyczków. Ponadto oliwa z oliwek w formie sprayu zawarta w Vaxolu posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Spray delikatnie rozpyla substancję aktywną w małych odmierzonych dawkach, aplikowanych bez dużego ciśnienia oraz ewentualnego ryzyka  uszkodzenia błony bębenkowej. Odpowiednio wyprofilowana końcówka aplikatora zapewnia bezpieczne i łatwe zastosowanie preparatu nawet u małego dziecka. Produkt można stosować zarówno na siedząco, stojąco jak i na leżąco

Więcej na temat Vaxolu możecie poczytać tutaj – Vaxol

DSC_8543 by . DSC_8544 by . output_zWWaPd by . DSC_8557 by .

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

Brak komentarzy

    Napisz odpowiedź