Ciężko jest przekonać dzieciaki do tego, aby jadły zdrowo, starały się nie sięgać po przetworzoną żywność, więcej się ruszały, ograniczyły korzystanie z wszelkiego typu ekranów. A gdyby tak podejść ich planszówką, dzięki której spędzą fajnie czas z rodzicami, będą się dobrze bawić, a przy okazji otworzą im się oczy na świadome podejście do własnego zdrowia?
Myślę, że to może być strzał w dziesiątkę w wielu przypadkach.
Wydawnictwo Hippocampus niedawno wypuściło na rynek grę „Było sobie życie. Jedz, biegaj i rośnij zdrowo”. Gra przeznaczona jest dla dzieci 6 roku życia, ale już z moim pięcioletnim Jaśkiem daje się w nią zagrać, jeżeli nie korzysta się ze wszystkich wariantów gry. Jasiek jest w ogóle wielkim fanem serii i praktycznie codziennie chce, aby mu włączyć jakiś odcinek „Było sobie życie”.
Do gry, poza planszą, żetonami, pionkami, kartami pytań i akcji oraz kostką, dołączony jest kolorowy poradnik zdrowego odżywiania. Po rozłożeniu planszy ustawiamy na polach Łakomczuch i Głodomór żetony Łakomczuch i Głodomór. Każdy z graczy wybiera sobie pionek i otrzymuje z banku: kartę przelicznik, detektor poprawnych odpowiedzi (znany Wam na pewno z innych gier z serii Było sobie…), 2 żetony zielone i 2 żółte oraz kartę jadłospis (którą gracz samodzielnie losuje).
Na kartach jadłospisów znajduje się 16 kompletnych i zbilansowanych jadłospisów dla dziecka. Na kółku w lewym górnym rogu możemy zobaczyć proporcje 3 podstawowych składników odżywczych, które należy spożywać w ciągu dnia (białko – kolor czerwony, węglowodany – niebieski, tłuszcze – żółty). Po prawej stronie można zobaczyć wartość energetyczną (ilość kalorii) całego jadłospisu.
Każdy jadłospis składa się z pięciu posiłków, a każdy posiłek z od 3 do 5 składników, które gracz musi zdobyć, aby przygotować posiłek. Dodatkowo, do każdego posiłku (oprócz kolacji) gracz powinien posiadać żeton ruchu.
Grę, jak zwykle, zaczyna najmłodszy gracz. Gracze poruszają się po planszy zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Każde z pól wymusza jakąś akcję. Nie ma pól pustych. Na polach kolorowych gracz otrzymuje żeton żółty lub zielony. Na polach Złodziej i Oszust traci żetony. Łakomczuch i Głodomór również zabierają nam żetony (zjadają je). Gdy staniemy na strzałkę, poruszamy się tak, jak nam pokazuje strzałka. Na polu Ruch, należy zrobić pięć przysiadów i pobiera żeton ruchu. Na polach z pytaniami gracze odpowiadają na pytania zgodnie z liczbą wyrzuconych oczek (np. 3 – pytanie trzecie). Jest jeszcze pole Szansa/Pech. Na tych polach znajdują się karty do natychmiastowego wykonania oraz Karty Mistrz, Głodomór i Łakomczuch, ale tych ostatnich nie używałam w rozgrywce z Jaśkiem. Wydaje mi się, że mógłby nie do końca jeszcze zrozumieć zasad ich działania. Odłożyłam je więc do pudełka. Kiedyś do nich wrócimy. O ich działaniu możecie doczytać w instrukcji.
Celem gry jest przygotowanie pięciu kompletnych posiłków dla dziecka w wieku 6-10 lat. Osoba, której uda się to jako pierwszej, wygrywa. Kiedy zbierze się wszystkie elementy np. śniadania i jeden żeton ruchu, odbiera się duży żeton śniadanie, a wszystkie małe żetony, które były potrzebne do przygotowania śniadania, wracają do puli. Osoba, która jako pierwsza zbierze duże żetony wszystkich posiłków, wygrywa.
Jakich można spodziewać się pytań? Na przykład: czym zajmują się limfocyty, które są komórkami układu odpornościowego; z czego produkuje się kawę zbożową (odpowiedź „z bożej trawy” rozłożyła mnie na łopatki ;)); gdzie krzyżują się drogi oddechowe z drogą pokarmową; co uzyskamy, jeżeli przez długi czas będziemy ubijać śmietanę itp. Nie znacie odpowiedzi na pytania? Nie martwcie się. Każde z nich ma trzy warianty odpowiedzi. Gra nie ma na celu wyciągania braków wiedzowych na światło dzienne, a właśnie naukę poprzez fajną zabawę. Poza tym dla Was zetknięcie się z postaciami z serii „Było sobie życie” na pewno będzie fajną przygodą, powrotem do przeszłości, wspomnieniem dzieciństwa. Gra przede wszystkim wspiera wprowadzanie zdrowych nawyków żywieniowych. To żadna wiedza tajemna, że im wcześniej zaczniemy dzieci edukować w zakresie zdrowego odżywiania, tym mniej problemów z odpowiednim odżywianiem będzie potem.
Tę grę znajdziecie póki co tylko w Empiku. Ale przypominam, że jeszcze tylko do 1 grudnia kupując dowolny produkt (grę planszową, książki czy filmy DVD) w sklepie www.bylosobie.pl z kodem: MatkaWariatka otrzymacie 15% rabatu!
Konkurs Mikołajkowy
Jestem przekonana, że każdy z Was, moi drodzy Czytelnicy, kojarzy z dzieciństwa serię „Było sobie życie”. Napiszcie, jakie macie z nią skojarzenia. Mnie kojarzy się np. z kiszoną kapustą. Pamiętam, że przed emisją odcinka, biegłam do piwnicy, nakładałam sobie kiszoną kapustę do miseczki i zasiadałam do oglądania „Było sobie życie”. Wiem, wiem, dziwnym byłam dzieckiem. 😉
Do rozdania mam jedną grę „Było sobie życie. Jedz, biegaj i rośnij zdrowo” i dwa komiksy „Było sobie życie. Mózg”.
Konkurs trwa od dziś do 4 grudnia.
Jak zwykle wygrywają najbardziej kreatywne odpowiedzi.
Wyniki ogłoszę w Mikołaja (6 grudnia). Znajdziecie je w tym wpisie.
Regulamin konkursu – regulamin
WYNIKI
Ogromne gratulacje dla:
Agnieszka Wrzesińska – gra
Kaska b – komiks
Marta Szczepańska – komiks
Gratuluję!
Podeślijcie mi Wasze dane teleadresowe na: kontakt@matkawariatka.pl
Partnerem wpisu jest Wydawnictwo Hippocampus.
8 komentarzy
Michal
21 października 2018 at 19:53No, dzięki wielkie za fajny opis gry, niewiele udało mi się znaleźć na jej temat nawet na youtubie.
Asia
3 grudnia 2017 at 00:31Było sobie życie…
Kochałam to skrycie.
Z tatą oglądałam
I przysmaki zajadałam
Obiad zrobiony przez tatusia
Do dzisiaj mnie wzrusza
A to ziemniaki były
Które z boczkiem się smażyły
Do tego surówka zdrowa
Musztarda stołowa
Teraz do nie do pomyślenia
Ale ja orzecież z lat 80 pokolenia 😉
Ania
29 listopada 2017 at 14:22W młodości czułam jakiś irracjonalny strach przed krwią i – mimo że bardzo lubiłam serię „Było sobie życie” –pamiętam, że nutę niepokoju wywoływały we mnie zawsze czerwone krwinki. Wygladały bardzo sympatycznie, ale krwawe skojarzenia były chyba silniejsze ode mnie…
Katarzyna
29 listopada 2017 at 12:08Kojarzy mi się z horrorem, bo odkąd dowiedziałam się, że atakują mnie jakieś bakterie i wirusy, a białe krwinki namnażają się w zastraszającym tempie, bałam się oglądać Było sobie życie. Jeszcze pamiętam muzykę – taka niespokojna i tajemnicza :/ Byłam pełna lęków 🙂
kaska b
29 listopada 2017 at 11:38kojarzy mi sie bardzo rodzinne, przed tv zasiadalismy wszyscy, z ciastem i sokiem, Po emisji przez kilka godzin kazalam na siebie mowic czerwona krwinka – po kieszeniach, do kaptura i plecaka wkladalam sobie pilki mowiac ze nosze tlen. Poza tym wymyslam przedziwne zabawy w ktorych pies zawsze byl atakujacym mnie wirusem 😀
Wiola Wołoszyn
7 grudnia 2017 at 11:58Gratuluję. 🙂 Podeślij mi, proszę, swoje dane teleadresowe.
Basia
29 listopada 2017 at 09:42Oglądając „Było sobie życie” wraz z bratem, mając zaledwie po kilka lat, zasiadaliśmy na wersalce, wyjadając vibovit paluchami z saszetek, nie mogliśmy się nadziwić tym latającym maszynom, kosmicznej technologii pokazywanej w bajce. Wtedy w latach 90-tych nie myśleliśmy pojęcia, że za kilkanaście lat te wszystkie dziwy będą funkcjonować w realnym świecie. To były czasy kiedy całymi dniami czekało się na ulubioną bajkę, nie było YouTube, netflixa, internetu… nie można było nagrać, przewinąć. Och jaki człowiek był szczęśliwy kiedy zbliżała się pora seansu…
Magda K.
29 listopada 2017 at 08:46Mam wrażenie, ze minęły wieki od momentu,w którym ogladalam Bylo sobie życie. Uwielbialam te 'bajke’. Bylam jak zahipnotyzowana do tego stopnia,ze pozniej chodzilam i gadalam ze swoimi komorkami, krwinkami i zastanawialam sie czy duzy mam cholesterol 🙂 Moi bracia nie mieli o mnie wtedy zbyt dobrego zdania 😉