Mamy wrażenie, że niektóre cechy charakteru są z nami od zawsze, warunkują nasze życie. Nad innymi staramy się pracować, próbujemy zmieniać je, zmieniać siebie. Jedne nazywamy zaletami, inne wadami. Zdarza się jednak, że tak samo wady, jak i zalety, mogą nas wpędzić w problemy. Z drugiej strony wady mogą doprowadzić nas do czegoś dobrego. Zróbcie sobie dziś taki rachunek sumienia. Zastanówcie się, dzięki którym cechom charakteru realizujecie swoje cele, pasje, marzenia, spełniacie się w życiu.
Po co to? Przekonacie się na końcu wpisu. A tymczasem pozwólcie, że opowiem Wam coś o sobie.
Z opowiadań rodziców wiem, że od urodzenia byłam dzieckiem bardzo wymagającym. Zasypiałam tylko wtedy, gdy wózek był w ruchu, więc rodzice w nocy puszczali między sobą wózek z jednego końca korytarza na drugi. Nie można było mnie zostawić choćby na chwilę samą, bo o tym niecnym występku informowałam swoim wrzaskiem całą okolicę. Bez przerwy musiałam być zabawiana, stymulowana. W rodzinie długo nosiłam przydomek wrzaskuna. Gdy coś szło nie po mojej myśli, krzyczałam. A przeszkadzało mi naprawdę wiele rzeczy – od trawy „gryzącej” mnie w kostki, gdy chodziłam w krótkich spodenkach, po muchy siadające mi na ręku. Z jednej strony bardzo wymagająca, z drugiej niezwykle emocjonalna. Typowy hajnid.
Byłam też dzieckiem bardzo upartym. Gdy jako dwulatka stwierdziłam, że nie podoba mi się nadmorska stołówka, przez tydzień pobytu nad morzem stałam pod drzwiami stołówki, w czasie gdy rodzice jedli tam posiłki. Mi przynosili pod drzwi chleb z dżemem, bo nic innego nie chciałam jeść. Długo też byłam niejadkiem. Przez pierwsze lata podstawówki jadłam na zmianę bułkę z rzeżuchą albo z kukurydzą (pamiętam ten strach w czasie wypadania mleczaków – „czy to ząb, czy może kukurydza?”). Już jako mały bąbel miałam swój honor. Jeżeli rodzice zabronili mi czegoś używać przez jakiś czas, to nawet się o to nie upominałam. Czekałam, aż moje ograniczenie się skończy.
Czy ja jestem inna?
W moim rodzinnym domu nie mówiło się o emocjach, o cechach charakteru. Nie miałam pojęcia, co kryje się w głowach pozostałych ludzi, ale wydawało mi się, że jestem inna, że znacznie odbiegam charakterem od rówieśników. Dziewczyny tworzyły swoje paczki, ja lepiej dogadywałam się z chłopakami. Gdy one stroiły się na imprezy, ja wolałam posiedzieć z przyjacielem przy ognisku albo poczytać książkę w ciepłym łóżku. Gdy na w-fie organizowane były gry zespołowe, ukrywałam się w kantorku. Żyłam z przeświadczeniem, że to ze mną jest coś nie tak. Nie wiedziałam, że na świecie jest mnóstwo takich Wioli, mających podobne problemy.
Gdy miałam ok. 10 lat jedna z dziewczyn nazwała mnie flegmatykiem. Ona pewnie już dawno o tym zapomniała, ja wciąż pamiętam.
Patrząc z perspektywy czasu wiem, że moje życie mniej więcej do trzydziestki było przeze mnie postrzegane przez pryzmat tego, co inni o mnie mówili. Mówiono o mnie, że uparta jak osioł, byłam więc uparta. Mówiono, że jestem cicha i nieśmiała, nie wychodziłam więc przed szereg. Mówiono, że jestem zdolna, ale leniwa, uważałam więc, że jak będzie mi się chciało, to osiągnę wiele. Z tego też powodu do porażek podchodziłam bardzo emocjonalnie. No bo jak to? Przecież jestem zdolna. Dlaczego mi się nie udało?
Wymagano ode mnie, żebym była lepsza od innych, więc i ja wymagałam tego od siebie.
Zrobione jest lepsze od doskonałego
Wygórowane wymagania doprowadziły mnie do pułapki perfekcjonizmu. Musiałam być najlepsza w każdej dziedzinie. Jeżeli coś nie szło po mojej myśli, uważałam, że jestem do niczego. Mój wewnętrzny krytyk miał w moim przypadku duże pole do popisu. Oceniał każdy mój krok. Bez przerwy czułam się kontrolowana. Kontrolowana i sprawdzana przez samą siebie. Za każde działania wystawiałam sobie ocenę. Czy zdarzało mi się chwalić samą siebie? Nie przypominam sobie.
Bałam się sięgać po marzenia, wychodzić poza strefę komfortu. Wystawiałam stopę, żeby zrobić krok w kierunku nowych doświadczeń, ale gdy czułam, że grunt jest niepewny, wracałam do swojej bezpiecznej stagnacji. Bałam się rozpocząć pracę w wyuczonym zawodzie, bo nie czułam się dość dobra. Wolałam pracować na innym stanowisku, gdzie były potrzebne znacznie niższe kwalifikacje, aby nie czuć się ocenianą.W czasie, gdy byłam bezrobotna, unikałam znajomych.
Jaką byłam wtedy kobietą? Zdecydowanie zakompleksioną, zauważającą jedynie wady, bojącą się ludzi, bojącą się życia i tego, co czycha na mnie na każdym kroku. Byłam przekonana, że wszyscy mnie obserwują i tylko czekają na moją porażkę.
Co się zmieniło? Kiedy nastąpił przełom?
Powoli zaczęłam zauważać, że perfekcjonizm nie jest najlepszą drogą. Zaczęłam rozumieć, że w tym życiu nie zdążę już zostać konstruktorem silników rakietowych ani nie wynajdę leku na nieuleczalne dotąd choroby genetyczne. Zaczęłam szukać swojej drogi. Drogi prawdziwej Wioli. Tej normalnej, nie idealnej.
Kiedy czujemy się dobrze, chcemy czynić dobro
Pisałam Wam niedawno o tym, że Tuwim uważał, iż pesymista to optymista z praktyką życiową. Jestem podobnego zdania. Jednak jestem też świetnym przykładem na to, że tę praktykę można obrócić w drugą stronę.
Dzięki wyluzowaniu, wymiataniu ze swojego życia resztek perfekcjonizmu, staję się tą Wiolą, którą zawsze chciałam być. Wracam do siebie, do normalności, której nie znałam przez całe moje życie. Zaczynam poznawać siebie. Z pesymistki zamieniłam się w optymistkę, która chce zarażać swoim podejściem do życia kolejne osoby. Zmieniło się też moje podejście do pracy, do blogowania. Pojawiła się jedna moja książka, a dwie kolejne są w przygotowaniu. Zupełnie inne rzeczy sprawiają mi radość. Uwielbiam, gdy do mnie piszecie. Uwielbiam Wam pomagać, doradzać, nieść pomoc w rozkręcaniu Waszych biznesów. Uczę się odróżniać życie zawodowe od prywatnego. Gdy przychodzi godzina 15:00, i dzieciaki wracają z przedszkola, wyłączam komputer i jestem dla nich. Czerpię radość z tego, że mogę obserwować, jak się rozwijają. Jak każdego dnia poznają nowe dla nich rzeczy. Żałuję, że dopiero teraz zaczęłam to dostrzegać.
Kiedy czujemy się dobrze, chcemy czynić dobro. Gdy jest nam źle, widzimy jedynie zagrożenia czające się na nas na każdym kroku. Warto zastanowić się nad tym, co nas ogranicza i jaki ma to wpływ na nasze życie. Może da się coś z tym zrobić?
Konkurs „Charakter nadaje życiu smak”
Marka Wawel doskonale wie, że charakter nadaje życiu smak. Sami również tworzą swoje produkty z tego, co najlepsze (bez barwników i sztucznych aromatów), bo są przekonani o tym, że dobre składniki wprawiają nas w dobre samopoczucie. Tym razem nie u mnie, a na stronie Wawel znajdziecie konkurs, w którym możecie wygrać wycieczkę z charakterem o wartości 8 tys. zł! Wystarczy, że napiszecie o Waszych cechach charakteru, dzięki którym spełniacie się w życiu. A może znacie jakąś kobietę o wyjątkowym charakterze i chcielibyście o niej napisać?
To jeden z tych konkursów, gdzie oceniana jest wyjątkowość opisanej historii, oryginalność ujęcia, twórcze podejście do tematu, styl i kreatywność pracy. Bez żadnych klików, lajków i głosowania. Mój ulubiony typ konkursu. Pamiętajcie – jeżeli nie spróbujecie, to nie wygracie. Od dziś dość narzekania. 🙂
Konkurs Wawel – Charakter nadaje życiu smak
Partnerem wpisu jest marka Wawel.
13 komentarzy
Dorota
20 listopada 2017 at 21:39Podoba mi się Twój fotel. Jaka to firma i model?
Wiola Wołoszyn
21 listopada 2017 at 08:10Ikea. Strandmon.
Jagoda
15 listopada 2017 at 19:24Czesc. Super wpis. Podoba mi się, jest skierowany do każdej z nas. Taki normalny, mówiący o życiu, radości, smutku. Dzięki niemu, uświadomiłam sobie że idealnie, nie oznacza perfekcyjnie 🙂
Pozdrawiam
Ps. Wiolka, właśnie zyskałaś nową sympatyczkę Twojego bloga 🙂
Wiola Wołoszyn
15 listopada 2017 at 20:25Bardzo się cieszę. Rozgość się. Kawy, herbaty, wina? 😉
Jagoda
16 listopada 2017 at 15:14wina nie, bo jestem matką karmiącą !
Milena
15 listopada 2017 at 18:25Mam pytanie o kratkę na ścianie. Gdzie można ją kupić? Jest rewelacyjna ☺
Wiola Wołoszyn
15 listopada 2017 at 20:24https://belmam.pl/
ULA
15 listopada 2017 at 18:20Czy moglabym zobaczyc kominek w pelnej odsłonie? Szukam inspiracji na taka aranzacje : bialy portal i cegly…
Wiola Wołoszyn
15 listopada 2017 at 20:24Napisz do mnie na maila, to podeślę Ci zdjęcia.
Monika W.
14 listopada 2017 at 12:45Ty to umiesz kobieto pisać artykuły sponsorowane. Och… Ach… Cudo.
Niech inni biorą z ciebie przykład, albo nie…niech zostają daleko w tyle.
Wiola Wołoszyn
14 listopada 2017 at 13:01<3
Dziękuję. Pamiętaj, że to nie tylko wpis sponsorowany, ale kawałek mnie i zachęta do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania jest świetna nagroda. 🙂
Anna
14 listopada 2017 at 11:26W piękny sposób opisałam swoją osobowość. W piękny, bo jesteś wyjątkowa. Pomimo wielu wad, które mamy MY WSZYSCY, jesteśmy wyjątkowi… ale jedno muszę napisać. Słowa wypowiedziane w moim dzieciństwie, ktoś zapomniał – ja pamiętam. Tak jak Ty z flegmatyczną. Przykre i smutne jak zapadają w naszą pamięć słowa, nie zawsze czyny.
Jesteśmy piękny na swój sposób, bo jesteśmy różni, mamy swoje wady, zalety i swojego ,,diabła” za skórą, ale to dobrze, świat byłby niczym gdybyśmy wszyscy stali sztywno z miną bez żadnego wyrazu.
Wspaniały wpis.
Pozdrawiam bardzo ciepło.
Wiola Wołoszyn
14 listopada 2017 at 12:21Dziękuję Ci, Aniu. <3