Nie, nie będę wróżyła z fusów, szklanej kuli czy geniataliów. Choć już wcześniej pokazywałam Wam książki, które kupuję Jaśkowi na przyszłość, to od tego wpisu chciałabym rozpocząć nowy cykl wpisów z nowościami w naszej biblioteczce, na które Jaśko jest jeszcze za mały, a przed których kupnem nie mogłam się powstrzymać.
Chodzi o to, czy wiesz co to zwierzęta (Marcin Brykczyński)
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Niby jest to pozycja odpowiadająca już dzieciom w wieku Jaśka. On jednak coś nie może się do niej przekonać. Zatrzymuje się zawsze na pierwszej stronie, na której trzeba labiryntami poprowadzić zwierzątka do ich domu. Ja mam je doprowadzać. On sprawdza, czy dobrze to robię. Może niedługo pozwoli mi dojść do kolejnej strony.
Książka jest fajnie wydana, ma kartonowe, sztywne karty, ciekawe, ładne ilustracje oraz bardzo ciekawe zadania dla malucha (labirynty, zagadki, wyszukiwanki).
Gdzie jest pingwin?
Wydawnictwo iuvi
Rodzinka dziesięciu pingwinów postanawia uciec z ZOO i wrócić na Antarktydę. Po drodze trafiają do wielu różnych, mocno zatłoczonych miejsc, a naszym zadaniem jest odnalezienie każdego członka rodziny. Co naprawdę nie jest zbyt łatwe.
Zagubione, znalezione (Shaun Tan)
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Niedawno pokazywałam Wam inną książkę Shauna Tana – „Regulamin na lato”. Zrobiła na nas tak ogromne wrażenie, że zamówiłam od razu „Zagubione, znalezione”. Są to właściwie trzy opowiadania zebrane w jeden tytuł. Każde inne, a jednak wszystkie w podobnym, niesamowitym klimacie, Do tego cudowne ilustracje, które niesamowicie łechtają nasze odczucia estetyczne. Cudo!
MUKI w podróży dookoła świata
Wydawnictwo Wytwórnia
Bardzo kolorowa opowieść o sympatycznym misiu, który postanowił wyruszyć w podróż dookoła świata. Odwiedza różne kraje, na różnych kontynentach. Poznaje okolicznych mieszkańców, ich zwyczaje, język, regionalne potrawy, zwierzęta rośliny.
Jeżeli tak wyglądają inne kraje, to lecę pakować plecak.
Jaś ciekawski. Podróż do serca oceanu
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Jaś jest bardzo ciekawskim chłopcem. Na tyle, że postanowił dotrzeć do serca oceanu. Dzięki niemu możemy zobaczyć nie tylko ryby, które są nam dobrze znane, ale również niezwykłe stwory żyjące w mrocznych głębinach.
To niby komiks (brak tekstu), niby książka obrazkowa. Ilustracje Matthiasa Picarda wykonane są w technie 3D. Do książki dołączone są dwie pary okularów 3D (aby móc wspólnie z dzieckiem zachwycać się podwodnym światem).
15 komentarzy
Pat
12 sierpnia 2014 at 07:32Ja nie pokazalabym tych ksiazek dziecku, no moze 7letniemu najwczesniej. Pamietam z dziecinstwa ksiazke o Prometeuszu z artystycznymi rysunkami- byla niezlym postrachem 🙂 Moze i jestem dziwna i postepuje niewlasciwie, ze na razie chce, aby zycie mojego syna bylo niezmacone strachami. I opowiadajac, gdzie sroczka kaszke warzyla tez zmieniam zakonczenie i tak jak w oryginale jest: a piatemu leb urwala, ja opowiadam: a piatemu nic nie dala. Do moich „ulubionych” postrachowych rymowanek nalezy: Kle kle bocku kle kle, twoja matka w piekle(..) Dalej nie znam, bo babcia zakonczyla recytacje po mojej wzburzonej reakcji 🙂
Smiesznie sie czyta bajke po polsko-finsku. Szkoda, ze ma bledy ortograficzne i niestety tlumaczeniowe. Pulla to po prostu bulka drozdzowa, nie nazwa wlasna czy rodzaj ciastka, a chatka pisze sie z o z kropkami. Ma to ogromne znaczenie, bo czesto kropki nad o, a czy ich brak zmieniaja diametralnie sens wyrazu, np. pelata- grac sie, bawic, a pelätä ( z kropkami nad a, nie wiem czy sie wyswietlaja moje znaki) znaczy bac sie.
Pozdrawiam goraco i zycze udanego wypoczynku. mam nadzieje, ze pogoda Wam dopisuje!!
Mama Leona
9 sierpnia 2014 at 22:23nie mówię o treści ale o ilustracjach – one bardziej działają na psychikę dziecka, treść można dziecku przekazać w sposób delikatny, wyjaśnić ale obrazki docierają bezpośrednio – ciemne kolory, smutna trupia twarz dziewczynki, czarne robale wypełniające pokój, ogromna potworzasta ryba z przekrwionymi oczami na środku ulicy, trupie stwory, ciemny pokój, labirynty – sorry ale równie dobrze można puścić dziecku The Ring – podobny klimat i sceneria. Nie rozumiem co może mieć wspólnego niepokazywanie takich obrazków dziecku z trzymaniem go pod kloszem? Czy unikając takich książek w jakikolwiek sposób je oszukuję? Delikatna psychika dziecka i tak musi w jakiś sposób sublimować strachy płynące z codziennego życia, nie rozumiem po co dokładać mu ich podsuwając takie mroczne grafiki? Jeśli te ilustracje pobudzają wyobraźnię dziecka to chyba jedynie w jakimś niezbyt pozytywnym kierunku, można niesztampowo i nietuzinkowo uczyć że świat to kolorowe i przyjazne miejsce a to co nieuniknione i smutne – wiadomo, przyjdzie samo i wtedy będziemy oswajać strachy – ale póki ich nie ma nie ma sensu ich mnożyć. Takie jest moje zdanie.
Wiola
9 sierpnia 2014 at 22:41Ty byś nie pokazała, ja bym pokazała. Nie chciałby, to by nie oglądał. Pozdrawiam z urlopu. 🙂
chivas
27 sierpnia 2014 at 20:54No ale „strachy” różnego rodzaju otaczają nas w życiu codziennym. Myślę, że dobrze, że książki przygotowują dzieci na różne sytuacje. Ja bym nie chciałą pokazywać dziecku jedynie różowych kucyków pony w obawie iż stworzy sobie nierealny obraz otaczającego go świata.
Ostatnio gdzieś odbyła się debata dotycząca braku tolerancji wobec dzieci na odmienności, na brzydactwo, na niepełnosprawność. Dlaczego dla większości młodocianych obywateli chłopiec z atopowym zapaleniem skóry to był ktoś dziwny, inny, ktoś kogo należy unikać, bać się czy nawet wyśmiewać? Bo rodzice tych dzieci najpewniej nie uświadomili ich, że tacy też istnieją i mimo „inności” są „normalni”.
Pewnego razu małą dziewczynka rozpłakała się widząc dziwnie kroczącego pana. Pan był po haine medinie, gibał się srogo na boki. Matka dziewczynki uniosła się, że pan przestarszył jej dziecko i że skoro wie, że dzieci sie go boją to moze powinien zostać w domu…
A jaki to ma związek z książkami? Bo dzieci uczymy poprzez zwykłe zycie… zabawę, czytanie/oglądanie książek, oglądanie tv, rozmowy, bywanie.
Wiola
27 sierpnia 2014 at 21:05Karolina, właśnie na szybko pstryknęłam telefonem zdjęcia z mojej książki, którą mam od dzieciństwa.
chivas
28 sierpnia 2014 at 20:20No i może coś ze mną nie tak, ale mnie się te ilustracje podobają i nie widzę w tym nic strasznego.
mama Leona
8 sierpnia 2014 at 20:42„Zgubione znalezione” – nie wiem, dorosły może poczuć mroczny klimat ilustracji ale mojemu dziecku nie pokazałabym tej książki, jest w niej coś złowrogiego, demonicznego, moim zdaniem dzieci mogą się jej bać..
Madleine
8 sierpnia 2014 at 20:59zgadzam się,mnie ta ksiazka przeraza 🙂
Jako dziecko mialam ” podobne” i panicznie sie ich balam 🙂
Wiola
8 sierpnia 2014 at 22:17jw.
Wiola
8 sierpnia 2014 at 22:17Hmm, a Andersen, bracia Grimm, Perrault? Klasyka baśni jest znacznie okrutniejsza niż tajemnicze obrazki Shauna Tana. Też ich nie czytać? Zerknij na pierwsze opowiadanie ze „Zgubione, znalezione”. Dziewczynka ma gorszy dzień, dzieją się prawie same złe rzeczy. No właśnie – prawie – bo wkońcu pojawia się nadzieja, coś co sprawia, że tamto wszystko staje się nieważne, a ona docenia sytuację, w której się znalazła. Do tego stopnia, że poównuje ją do tej ze swoich marzeń. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że dziecko nie odbierze pewnych sytuacji jako przerażające, jeżeli sami nie będziemy go nimi straszyć albo przelewać na niego nasze lęki. Poza tym nie ma sensu trzymać dziecka pod kloszem. Rozmawiajmy z nimi o pewnych zagrożeniach, jednocześnie zapewniając o tym, że jest bezpieczne. Racja, tej książki nie będę pokazywały Jaśkowi jeszcze teraz, bo jest zdecydowanie na nią za mały. Sama jednak miałam książkę z obrazkami w podobnym klimacie. Były to jakieś dwa opasłe tomy legend polskich. Pamiętam, że bardzo mnie fascynowały te obrazy. Nie wyrosłam na psychopatę. Tak mi się przynajmniej wydaje. 🙂
Janina Maja Pastuszka
8 sierpnia 2014 at 22:32Zgadzam sie w 100%
Janina Maja Pastuszka
8 sierpnia 2014 at 22:30Demonicznego? Jest przepiekna i pobudza wyobraznie. Niesztampowa. Nietypowa. Nietuzinkowa.
ElaT
17 sierpnia 2014 at 14:06Jeśli Tobie taka estetyka nie podoba się, to i Twojemu dziecku pewnie nie przypadnie do gustu.
U mnie książki Tana stają na półce od jakiegoś czasu (dokładnie od kiedy się pojawiły w księgarniach 🙂 ) i moje dzieci zaczęły same do nich zaglądać i o dziwo – chwalić. Ale to wszystko dopiero w wieku 12 lat 🙂