Przynajmniej raz w miesiącu uzupełniam naszą biblioteczkę. Tym razem po raz pierwszy zdradziłam Aros.pl i zamówiłam książki na stronie Bonito.pl. Wyszło nawet taniej niż na Arosie! Przesyłka kosztuje tyle samo, czas oczekiwania również jest tak samo krótki. Może jeszcze kiedyś przeprosimy się z Arosem. Teraz daję szansę Bonito.
W moim ostatnim książkowym zamówieniu znalazło się wiele pozycji. Żeby nie zrobił mi się miszmasz we wpisie, podzielę go na dwa posty. W dzisiejszym znajdziecie te tytuły, które są odpowiednie dla 2-latka. W następnym pokażę Wam książki, które wzięłam dla Jaśka trochę na wyrost. Skoro zdarza mi się kupować mu ubrania na przyszłość, to dlaczego nie kupować na podobnej zasadzie książek?
Karty obrazkowe
Wydawnictwo Edgard
Do czytania globalnego podchodziłam trochę jak pies do jeża. Na studiach miałam okazję brać udział w kilku sesjach prowadzonych metodą Glenna Domana. Nie podobało mi się. Kojarzyło mi się z tresurą. Teraz wiem, że były prowadzone źle. Co prawda wiem, że wolałabym, żeby Jaśko uczył się czytać klasyczną metodą (czytanie globalne sprawdza się przede wszystkim w języku angielskim, który nie ma końcówek fleksyjnych – u nas może być z tym problem), ale myślę, że zabawa z Domanem mu w tym nie przeszkodzi.
Z serii „Karty obrazkowe” wybrałam zwierzęta wiejskie, bo byłam przekonana, że Jaśkowi te na pewno przypadną do gustu (że on jeszcze nie ma dosyć tych zwierząt wiejskich?). No i miałam rację. Lubi je. Sam chce, żebyśmy włączali je do zabawy. Do kart dołączony jest mini poradnik dla opiekunów, w którym można znaleźć kilka propozycji zabaw. Świetna sprawa. Na pewno dokupimy pozostałe serie.
Co się dzieje kiedy śpisz?
Wydawnictwo Muchomor
Chcecie wiedzieć, co się dzieje kiedy śpicie? O czym marzy sowa, dlaczego należy uważać na nietoperze, w czym mistrzostwo osiągnął jeż, a może jak z bliska wygląda świetlik? Odpowiedzi na pewno Was zaskoczą.
Prosta, krótka fabuła, śliczne ilustracje, ciepła.
Ależ, Bolusiu!
Ładnie, Bolusiu!
Wydawnictwo Zakamarki
Z ostatniego zamówienia te dwie pozycje Jaśko ukochał sobie najbardziej. Dwie historie o Bolusiu. „Ależ Bolusiu” opowiada o tym, jak to mama Bolusia ciągle sprząta i sprząta, i chrumka, i chrumka. Boluś ma tego dość. Stwierdza, że w tym domu nie da się i żyć, zabiera swoją maskotkę (Chrumtaska) i wyprowadza się od mamy. Błąka się po ulicach szukając nowego domu. Jednak nikt nie chce go przygarnąć. Na dodatek gubi swojego Chrumtaska. Całość oczywiście ma pozytywne zakończenie, ale nie będę Wam zdradzać szczegółów. W „Ładnie, Bolusiu” Bolusiowi rodzi się braciszek, który ciągle ssie smoczek. Boluś też chciałby smoczek. Wolałby go zamiast braciszka. Zabiera mu więc smoczek, zostawiając w zamian swojego Chrumtaska. I ucieka.
Boluś to świnka z jajami. Kiedy coś mu się nie podoba, bierze sprawy w swojej ręce. Zaskakuje również język, którym napisana jest książka. Nie ma tu miejsca na pieszczotliwe określenia. Są za to „klawe knurki” czy „okropna gęba”. Bolusie warto mieć.
Siri i brudasek
Wydawnictwo Wilga
Wydawca chwali się, że opowieści o Siri zostały przetłumaczone już na 11 języków. Jasiek jeszcze nie przekonał się do Siri. Nie pozwala mi jej doczytać do końca. Może kiedyś się do niej przekona.
„Siri i brudasek” opowiada historię o dziewczynce (jedynaczce), która przyjaźni się z trzema chłopcami. Któregoś dnia odwiedza ich kuzynka, która jest strasznym brudaskiem. Siri nie potrafi pojąć, dlaczego jej przyjaciele są zafascynowani dziewczynką. Wymyśla sposób, jak znów zdobyć aprobatę chłopców.
Czy poleciłabym Wam tę książkę? Sama nie wiem.
„Lato Stiny”
Zakamarki
Kolejna pozycja, do której Jaśko jeszcze się nie przekonał. Ja jednak jestem do niej bardziej przekonana niż do Siri. Czytając tę książkę czuje się skandynawski, nadbałtycki klimat. Stina spędza wakacje u dziadka. Mieszkają w małej chatce nad morzem, w której brak zbędnych klamotów. Każdy przedmiot spełnia kilka funkcji. Stina nie jest zawalona milionem zabawek. Ma tylko dziadka i to, co znajdzie w swoim otoczeniu. Piórka, patyki, dziwne słoiczki. Stina nadaje im nowe znaczenia.
Tę książkę Wam polecam. Warto.
16 komentarzy
Karolina
6 czerwca 2018 at 07:55Uważam, że seria o Bolusiu jest nieodpowiednia dla dziecka. Przede wszystkim ze względu na słownictwo, propagowanie przemocy : Knurki dały po ryju Bolusiowi???!! Propagowanie tego, że osoba dorosła wrzeszczy na dzieci tak, że aż się ślini…. Kupiłam książkę ” Ładnie Bolusiu „nie znając treści, myślałam,że pomoże mi oswoić dziecko z nadchodzącym rodzeństwem … Książka u nas została ale czytam ją w swojej własnej wersji, bo w oryginalnej jest nie do przyjęcia.
Pat
24 lipca 2014 at 08:49Wiola, zamień się ze mną na miejsce zamieszkania, proszę 😉 Dopiero koncowka lipca, a ja już czuje, ze lato odchodzi. Jeszcze miesiąc i pożółkną liście, a po pierwszym lepszym wietrze spadną. Zrobi się buro i ponuro na 8 miesięcy 🙁
Nie dziwota, ze Jaśko lubi książki o Bolusiu- przecież to „krewniak” Peppy!
Fanko Skandynawii, sprawdz sobie tez książeczki z poniższego linka (no cóż że ze Szwecji):
http://www.pettsonifindus.pl/
Pozdrawiam
Wiola
24 lipca 2014 at 12:07Pat, marudzisz. 😉 Ostatnio na innym blogu widziałam zdjęcia z wyprawy do upalnej (sic!) Norwegii.
Dzięki za polecenie książeczek. Na pewno kupię. Chociaż chyba jeszcze za dużo czytania w nich, żeby Jaśko usiedział.
Pat
25 lipca 2014 at 07:55Bo u nas lato jest upalne, a owszem!! Rovaniemi w pełnym słońcu przy 25-30 stopniach na plusie wygląda co najmniej śmiesznie. Tylko, ze lato jest tu bardzo krótkie- przychodzi nagle i tak samo odchodzi. Jednego dnia idziesz do samochodu w krótkich spodenkach, a drugiego okazuje się, ze musisz skrobać szyby (autentyczny przypadek mojego M sprzed dwóch lat, dokładnie zdarzyło się to 1 września). U mnie problem jest jeszcze taki, ze mieszkamy nad samym morzem i często zamiast śniegu pada deszcz albo jest plucha, bo nic nie poleży. W ostatnia zimę przy -15 stopniach padał tu deszcz, uwierzysz?
Ze skandynawskiej literatury dziecięcej w Polsce okazała się seria o Mamie Mu ( Mama Mu buduje, Mama Mu na huśtawce). Koleżanka w pracy mówi, ze do klasyki nalezą wszelkie książki pani Elsy Beskow- tez dostępne w Polsce (Słoneczne jajo)
A czy Ty możesz polecić mi jakieś książki fachowe do rozwoju mowy dzieci? Moze jakiś poradnik dla lewych i nieporadnych w tym zakresie rodziców? Znam już „Kocham mówić”- muszę koniecznie zamówić! Antoni nadal nie mówi nic konkretnego, tylko po swojemu, ale już o wiele chętniej niż jeszcze miesiąc temu. Boje się, ze w przedszkolu zapomni to, czego nauczył się w Polsce i chce z nim pracować. Na razie nazywamy zwierzęta i ich odgłosy w książkach, oglądamy zdjęcia i nazywam mu wszystkie postacie, powtarzam do znudzenia wierszyki i rymowanki. Niestety, Antoni rzadko ma chęć powtarzać za mną cokolwiek. Telewizor, komputer, komórka poszły w zapomnienie totalnie i próbuje go w domu zajmować czymś innym ( Co nie zawsze jest proste). Wysmarowałabyś może kiedyś jakiś wpis dla rodziców z takim problemem jak mój?
Wiola
25 lipca 2014 at 13:08Miałam w planach napisać o rozwoju mwy w drugim roku życia. Pamiętaj,
że Antek jest dwujęzyczny i rozwój jego mowy przebiega inaczej niż u maluchów jednojęzycznych. Nie znam żadnego dziecka dwujęzycznego (a znam kilkoro), które w tym wieku mówiłoby tyle, co rówieśnicy. Spokojnie. „Kocham mówić” też mamy, ale nie pokazywałam tego Jaśkowi. Możesz wziąć też „Kocham czytać”. Mam to na komputerze. Jak odpowiada Ci taka forma, to mogę podesłać. Tylko nie wiem, czy mam wszystkie części. Ale możesz zerknąć, czy taka forma Wam odpowiada. A tak poza tym to w tym wieku największą robotę robią książki. Czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie. No i „zalewanie mową”. Najlepiej, żeby buzia Wam się nie zamykał przy Antku. Opisujcie wszystko, co robicie i co on robi. „Księgę dźwięków” pewnie macie. Maluchowi najłatwiej zacząć od wyrażeń dźwiękonaśladowczych właśnie. Nie wiem, jakie macie książki w domu. Zerknij do mojego wpisu tutaj: http://matkawariatka.pl/niezbednik-pierwszego-roku-ksiazki/
Poleciłaym Ci głównie książki Anny-Clary Tiddholm i Evy Susso – są krótkie i maluchowi łatwo jest się skupić na nich, a poza tym mają wiele wyrażeń dźwiękonaśladowcznych. Nie chcę Ci podrzucać rozwiązań typowoterapeutycznych, bo na tym etapie to bez sensu. Będziesz tylo stresować siebie i Antka, jak coś nie będzie szło według instrukcji.
„Mamę Mu” mamy, ale jeszcze ma za dużo tekstu i Jasiek nie chce, żeby mu ją czytać. Tej Elsy Beskow nie znam. Sprawdzę. Dzięki. 🙂
Pat
28 lipca 2014 at 10:11O dzięki Ci, matko 😀
poprawiona
23 lipca 2014 at 22:15też mamy te karty, Fela ogląda je z zaciekawieniem, ale na razie tyle. za to od tygodnia ma bzika na punkcie książeczek o śwince Peppie
Wiola
24 lipca 2014 at 12:05U nas Peppa też ciągle w użyciu.
MamaLeona
23 lipca 2014 at 15:29U nas zwierzęta wiejskie tez ulubione, choć i te egzotyczne budzą spore zainteresowanie:-) z bonito zamawiałam raz, do książki z piosenkami nie dosłali nam płyty, po moim mailu na następny dzień kurier z płyta nas odwiedził, także widać nie olewają klienta..A jutro dostawa z arosa – już przebieram nóżkami:-)
Wiola
24 lipca 2014 at 12:06Lubię dni dostawy z Arosa. 😉
ewa
23 lipca 2014 at 15:09super książeczki, ja też kiedyś próbowałam z Jurkiem metody Domana, ale
jakoś długo w tym nie wytrwałam. Ta książeczka obrazkowa wydaje się być
świetna. Widzę, że upodobałaś sobie skandynawską literaturę dziecięcą
Wiola
23 lipca 2014 at 15:12Tak, lubię te klimaty. Filmy z tych rejonów też mnie kręcą. 🙂
Zaneta Galecka
23 października 2017 at 22:58Stwierdzam ze niektore sformułowania w „Ależ Bolusiu” nie sa dla dwulatka.Nie fajnie jest usłyszec z ust malego dziecka słowa” gęba” czy ” gapic sie”.Jest wiele bogatszych zastepnikow takich prostackich słow.Poza tym pomysl i forma ksiazki super.Moj syn lubi.
Zaneta Galecka
23 października 2017 at 22:58Stwierdzam ze niektore sformułowania w „Ależ Bolusiu” nie sa dla dwulatka.Nie fajnie jest usłyszec z ust malego dziecka słowa” gęba” czy ” gapic sie”.Jest wiele bogatszych zastepnikow takich prostackich słow.Poza tym pomysl i forma ksiazki super.Moj syn lubi.
Zaneta Galecka
23 października 2017 at 22:58Stwierdzam ze niektore sformułowania w „Ależ Bolusiu” nie sa dla dwulatka.Nie fajnie jest usłyszec z ust malego dziecka słowa” gęba” czy ” gapic sie”.Jest wiele bogatszych zastepnikow takich prostackich słow.Poza tym pomysl i forma ksiazki super.Moj syn lubi.