Jakoś rok temu zachłysnęłam się światkiem blogów parentingowych. Namiętnie czytałam wiele z nich, czerpałam inspiracje. Sprawiało mi to wiele przyjemności. Podobało mi się, to, że ktoś chce się dzielić z innymi swoim doświadczeniem, pomysłami. Moi znajomi namawiali mnie na to, aby sama założyła bloga. Przekonywali, że cenią sobie moje rady, korzystają z moich rozwiązań. Uległam ich namowom. Kiedy weszłam do tego światka, okazało się, że coś tu nie gra.
Piszę o światku, ponieważ okazał się on być bardzo mały. Niczym wieś, w której bez przerwy widać te same twarze. Matkę Wariatkę prowadzę od niecałych 4 miesięcy. Nie spodziewałam się, że mój blog tak szybko zdobędzie jakąś tam popularność (bez kupowania lajków na allegro :]). Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że w parentingach każdy zna każdego. A co najdziwniejsze – wszyscy nawzajem się oceniają, a nierzadko opluwają jadem.
W ciągu dwóch tygodni byłam świadkiem co najmniej pięciu mniejszych czy większych aferek rozgrywających się w wiosce parentingowej.
Dziś nawet Grzesiek kupił mi popcorn… Nie jadłam go od kilku lat. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, będę mogła go otworzyć w ciągu kilku najbliższych dni.
Jeżeli zapytalibyście blogerów, jaki jest ich stosunek do oceniania innych, pewnie wszyscy – jak jeden mąż – odpowiedzieliby, że nie oceniają, że do hejterów im daleko, że chcieliby, aby każdy zajmował się własnym podwórkiem. Skąd więc te wszystkie aferki? Czy nie wynikają one właśnie z tego, że włazimy z butami w czyjąś przestrzeń i głośno komentujemy to, co nam się nie podoba? Podburzając tym samym czytelników, którzy – chcąc nie chcąc – wybierają którąś ze stron. Hm, a może to ja jestem nietolerancyjna i oceniam
Po co to wszystko? Dla chwilowego rozgłosu? Żeby połechtać swoje ego? „Bo ja taka/taki nie jestem”? „Jestem lepsza/lepszy”. Czy aby na pewno?
Przenieście sobie te sytuacje do realnego świata. Wyobraźcie sobie, że wychodzicie na środek miasta i wykrzykujecie o kimś niepochlebne komentarze, bo nie podoba Wam się to, o czym pisze, co robi. Bez sensu, prawda? Równie bezsensowne jest imienne oczernianie kogoś z kim mamy jakiś zatarg. Naprawdę jest wiele innych sposobów na to, aby to załatwić polubownie i nie prać brudów przed całym światem. Pomyślcie o tym, że po drugiej stronie stoi człowiek. To nie jest tylko awatar, którego widzimy na ekranach monitora. Jeżeli ten ktoś prowadzi też bloga parentingowego, jest przede wszystkim rodzicem. Kimś podobnym do Ciebie. Kimś, kto założył bloga najprawdopodobniej po to, aby dzielić się z innymi miłością do swojego dziecka, swoimi radami, pomysłami, swoim postrzeganiem świata. Każdy z nas popełnia błędy, ale dopóki drugiemu człowiekowi nie dzieje się rzeczywista krzywda, jestem zdania, że zasługuje na drugą szansę. Wybaczcie te coehlizmy czy inne złote myśli Pawlikowskiej.
Nie szkoda Wam czasu, życia, a przede wszystkim zdrowia na takie pierdoły?
Jeżeli coś Ci się nie podoba na jakimś blogu, nie czytaj. Jeżeli autor zalazł Ci za skórę, pogadaj z nim o tym.
I tyle.
Nie zmuszajcie mnie do faszerowania się niezdrowym popcornem.
24 komentarze
minimaliv
11 lipca 2014 at 17:33No ale po co o tym pisać? Żeby podsycać właśnie? Bo właśnie to robisz! 😀
Wiola
11 lipca 2014 at 17:52Tak? Ale co tu jest do podsycającego? Napisałam ten wpis na szybko dzisiaj rano. Pod wpływem emocji. Napisałam go, bo durna jestem i łudzę się, że dotrze coś do tych, którzy atakują. Nie sądziłam, że mogę zostać odebrana jako podsyczacz. 🙂
Agnieszka B.
11 lipca 2014 at 19:08Bo dzisiaj wszyscy apelują o spokój. Zawsze tak jest. Cisza -> afera -> grono blogerów apeluje o trzymanie się własnej dupy -> cisza -> afera… itd. itd. itd. itd. A to nudne jak flaki z olejem.
Wiola
11 lipca 2014 at 19:26O, no to nie poznałam jeszcze tych mechanizmów. Dzięki za skrócony instruktaż. 😉
Agnieszka B.
11 lipca 2014 at 19:40Do usług 🙂
www.dwapluscztery.pl
11 lipca 2014 at 17:20Męczące to męczące, afera goni aferę i falą przez blogi przechodzi 🙂 …. Masz rację – lepiej zająć się własnym ogródkiem. Nasz blog nasze miejsce 🙂
Przewijka
11 lipca 2014 at 15:42Każdy taki post mnie cieszy. Może ktoś coś w końcu zrozumie. Nie lepiej zająć się sobą, a nie aferkować o cycki, czy inne takie…
Gosia
11 lipca 2014 at 10:40Aferki aferkami, ale na coraz większej liczbie blogów pojawiają się wpisy te aferki potępiające. Co, swoją drogą, też zaczyna się robić nudne 😉 Nie lepiej po prostu pominąć ten temat milczeniem i nie zawracać sobie głowy?
Wiola
11 lipca 2014 at 10:45O, to z kolei ja na takie nie trafiłam. 🙂
Gosia
11 lipca 2014 at 10:49A ja już co najmniej trzy takie widziałam i wszystkie o tym samym 😉 Najpierw były posty aferkowe, teraz są posty krytykujące aferki, teraz pewnie przyjdzie pora na posty krytykujące krytykantów aferek 😉
Wiola
11 lipca 2014 at 10:51Pewnie tak. 🙂 No nic, w takim razie idę dalej zajmować się swoim ogródkiem. 🙂
Katarzyna Flügel-Dojnikowska
11 lipca 2014 at 11:47i ja już przeczytałam dość sporo takich postów.
ale tak to bywa, gdy kobiet jest dużo w jednym gronie.
a może na każdej płaszczyźnie tematycznej blogów są takie mikro/mini aferki, o których my nie mam pojęcia.
bo matki to jak małe psy lubią głośno szczekać.
Pau Tracz
11 lipca 2014 at 12:22Trafiłaś, trafiłaś, wczoraj min.. w swoim poście o tym jak zostać blogerką pisała „Matka jest tylko jedna”. Ale ja nie o tym. Nie ma co pisać o tym jak pisać, po co pisać, albo o kolejnych szarpackach (ja osobiście, żadnych awanturek nie spotkałam), tylko o tym co masz najpiękniejsze, czyli synek, mąż i wasze „wiejskie” życie. Pozdrawiam!
Wiola
11 lipca 2014 at 12:36Taki mam też zamiar. 🙂
Bożena Jędral
11 lipca 2014 at 09:11stwórz kółeczko wzajemnej adoracji i wywołaj małą aferkę, bo cicho dziś we wsi 😉
Wiola
11 lipca 2014 at 09:27Godzina jeszcze młoda, wszystko przed nami. Popcorn czeka. 🙂
A mi do wywoływania aferek daleko.
Gwinoic
11 lipca 2014 at 08:48Ludzie lubią oceniać innych nie widząc u siebie popełnianych błędów.. a co do popcornu to o dziwo jest zdrowy jeśli nie jest robiony na tłuszczu 😉
Wiola
11 lipca 2014 at 09:30Tak? Ale ja mam taki gotowiec w worku. Muszę zerknąć, co ma w składzie.
shoshanna
11 lipca 2014 at 14:41Taki zdecydowanie zdrowy nie jest 😉
Wiola
11 lipca 2014 at 15:25Na szczęście jeszcze nie miałam okazji spróbować. 🙂
Przewijka
11 lipca 2014 at 15:44Wiola, raz nie zawsze. Ale lepiej włącz dobry film :))
http://karolinawierzykowska.bl
11 lipca 2014 at 08:48Dobrze to napisałaś, choć ja tych aferek nie dostrzegam, chyba za mało „bywam”, albo mam szczęście do ludzi po prostu, bo na blogach które czytam tego nie ma. Pozdrawiam!
Wiola
11 lipca 2014 at 09:31Też zaczynam zawężać listę blogów, na które zaglądam.
chivas
11 lipca 2014 at 09:42Też nie ogarnęłam aferek, ale moze i dobrze? Po co sobie cenny umysł syfem zajmować 🙂