Menu
książki / książki dla dzieci

Sprzedam dziecko. Z autografem

Tak, tak, już możecie kupić. Jeżeli chcecie mieć pewność, że uda Wam się zamówić książkę z autografem i piękną ilustracją do powieszenia na ścianie (ilość egzemplarzy jest ograniczona do ok 300 sztuk), to lećcie szybko na dół strony i zamawiajcie, a potem wróćcie do tekstu. Ja tu jeszcze napiszę Wam trochę na temat książki.

Jano i Wito w trawie_Ksiazki dla dzieci01 by .

Po opublikowaniu wpisu na temat mojego trzeciego dziecka, poza gratulacjami, dostałam też wiele pytań o to, jak wygląda proces wydawania swojej książki. Napiszę dziś Wam, jak to wyglądało w moim przypadku i o czym/dla kogo jest „Jano i Wito w trawie”.

We wpisie o trzecim dziecku pisałam Wam o mojej historii z coachem i że to w czasie tego jednego spotkania narodził się pomysł pisania książek dla dzieci. Pamiętam, że ustalałyśmy sobie wtedy ramy czasowe określające, kiedy chciałabym wydać książkę. Na pewno nie był to rok 2017. Zakładałam wtedy, że będę mogła zająć się samorealizacją dopiero wtedy, gdy Witek pójdzie do szkoły (czyli za jakieś 4 lata).

Pisałam Wam kilkukrotnie, że Jasiek był dzieckiem, które pochłaniało każdą książkę, którą mu czytałam. Witek z kolei jest bardzo wybrednym czytelnikiem. Gdy miał mniej więcej roczek, polubił „Księgę dźwięków”, serię o Babo, Lalo i Bincie oraz serię książek Anny-Clary Tidholm. I to by było na tyle. Wałkowaliśmy je w nieskończoność. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak mało jest podobnych książek dla dzieci na polskim rynku. Książek zawierających krótkie, proste zdania, wiele wyrażeń dźwiękonaśladowczych i przejrzyste ilustracje na białym tle. Przypomniałam sobie też, jak się czułam, gdy poznałam książki takich autorów jak Eric Carle czy Herve Tullet. Moją pierwszą myślą byłą – „jakie to proste, dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam?”. I wtedy wreszcie do mnie dotarło, że przecież nie muszę czekać aż moje dziecko pójdzie do szkoły, żeby zacząć tworzyć książki dla dzieci. Luka na polskim rynku wydawniczym jest tu i teraz. Była to połowa roku 2016.

Wzięłam się do pracy. Zaczęłam szkicować pierwsze pomysły. W głowie układała się całość. Znalazłam też ilustratora, który moje bohomazy miał zamienić w coś pięknego. Był lipiec 2016 r. Swoje szkice zostawiłam na biurku i pojechaliśmy z dziećmi na wakacje do Holandii. Po powrocie chciałam ruszyć pełną parą. Nie wiedziałam jeszcze, czy chcę wydawać z wydawnictwem, czy sama.

Koniec lipca. Ostatnie dni w Holandii. Siedzę w wannie i przeglądam Facebooka. Trafiam na zapowiedź wydawniczą pewnej książki dla dzieci. Patrzę i nie mogę uwierzyć. Pomysł prawie dokładnie taki sam jak mój. Moje marzenia rozbijają się o ścianę. Słyszę w głowie chichot losu. Przeryczałam dwa kolejne wieczory.

Po powrocie do domu nie mogłam patrzeć na szkice zostawione na biurku. Byłam pewna, że to koniec. Spóźniłam się z moim pomysłem. Wtedy jedna z bliskich mi osób powiedziała mi – „przestań, zrób coś lepszego”. Ale jak to lepszego? Ten pomysł był przecież doskonały. Tak bardzo brakowało takiej książki. A teraz już będzie.

Nie chciałam jej kupować. Długo walczyłam ze sobą.

Ciekawość jednak zwyciężyła.

Gdy w końcu pokazałam ją Witkowi, nie spodobała mu się. Byłam zaskoczona. Zaczęłam analizować, co mogło mu się nie podobać.

Któregoś dnia przed snem w głowie zaczął mi się rodzić pewien nowy pomysł. Wiedziałam, czego unikać, a co powinno znaleźć w książce, od której dziecko nie będzie uciekać. Szybko spisałam pierwsze pomysły, a następnego dnia podczas farbowania włosów naszkicowałam całą książkę.

Przesłałam ją ilustratorowi i czekałam na pierwsze szkice. Nie miałam pojęcia, jak wygląda proces wydawniczy, ile trwa. Wydawało mi się, że jest szansa na to, aby książka została wydana jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia 2016 roku. Poprosiłam ilustratora, aby nie tworzył dokładnie wszystkich ilustracji, tylko stworzył storyboard pokazujący szkic całości, które będę mogła rozesłać do wydawnictw. Niedługo wcześniej swoją książkę wydawał Michał Szafrański. Gdy przeczytałam, że przez wydawanie książki, przez kilka miesięcy nie miał czasu dla swojej rodziny, wiedziałam, że rezygnuję z selfpublishingu i oddaję się w ręce wydawnictw.

Jano i Wito w trawie_Ksiazki dla dzieci02 by .

Rozesłałam się do wydawnictw i czekałam, czekałam, czekałam. I czekałam. Dostawałam przeróżne odpowiedzi. Większość w ogóle nie odpisywała, część pisała, że książka może nie, ale z chęcią wyślą mi książki do recenzji na blogu, innym coś tam nie pasowało. Po wielu przebojach i zmianie ilustratora, stanęło na tym, że książkę wyda Mamania (na początku nie brałam tego wydawnictwa pod uwagę, ponieważ wiedziałam, że nie wydawali do tej pory książek dla dzieci polskich autorów – to cudownie, że postanowili mi zaufać). Przed świętami Bożego Narodzenia podpisałam umowę wydawniczą i mogłam zacząć nazywać się pisarką. 😉

Jano i Wito w trawie_Ksiazki dla dzieci04 by .

O czym i dla kogo jest książka?

Książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 1-3. A także dla starszych dzieci, które nadal nie mówią albo mówią bardzo mało. Nie wiem, czy wszyscy pamiętają, więc przypomnę, że z wykształcenia jestem neurologopedą. Książka ma za zadania wspierać rozwój mowy. Ale jest to jej efekt uboczny. Głównym jej zadaniem jest pokazanie dzieciom, że książki są fajne, że nie trzeba od nich uciekać. Naszpikowana onomatopejami, zawierająca proste, krótkie zdania, wchodząca w intereakcję z małym czytelnikiem, posiadająca element sensoryczny (dotykowy). Zilustrowana w taki sposób, aby nie zamęczyć malucha ilością detali i barw, dać mu przyjemne dla oka kolory i kształty. Wykonana z mocnego kartonu, posiadająca zaokrąglone rogi. Czy można chcieć czegoś więcej od książki dla malucha? 🙂

Jano i Wito w trawie_Ksiazki dla dzieci03 by .

„Jano i Wito w trawie” to pierwsza część większej serii. W pierwszej skupiam się na dźwiękach otaczających dziecko przed domem, na podwórku, na łące, w ogrodzie. Pracujemy już nad drugą. I wygląda na to, że będzie równie piękna, jak pierwsza.

„Jano i Wito w trawie” to książka, która od początku była „testowana na dzieciach”. Na podstawie ich uwag i komentarzy, a także moich obserwacji powstała pozycja, od której nie ucieknie żadne dziecko, a Wy będziecie ją czytać nieskończoną ilość razy.

Zamawiacie ją na własną odpowiedzialność.
Żeby nie było, że nie ostrzegałam. 🙂

Jano i Wito w trawie_Ksiazki dla dzieci05 by .

Książkę możecie zamówić już dziś i dostać ją przed datą premiery (premiera jest 20 września i tego dnia książki będą wysyłane z innych księgarni). Dla wszystkich tych, którzy zamówią ją ze strony wydawnictwa do 20 września, wydawnictwo przygotowało piękny insert – ilustrację z książki, którą można powiesić na ścianie. Pierwsze 300 osób, które złoży zamówienie na stronie wydawnictwa, otrzyma insert z moim autografem na odwrocie.

Książkę możecie zamówić na trzy sposoby:

  • ze strony wydawnictwa, otrzymując piękną ilustracją z moim autografem na odwrocie (ilość ograniczona do 300 sztuk) – zamawiam ze strony wydawnictwa
  • ze strony empiku, w którym możecie odebrać książkę na miejscu w sklepie, obejrzeć ją i sprawdzić, czy rzeczywiście Wam się podoba – zamawiam ze strony empiku
  • zamawiając w najtańszej księgarni wskazanej przez ceneo, jeżeli jesteście pewni, że na 100% musicie mieć moją książkę i nie zależy Wam na ilustracji ani autografie – zamawiam przez ceneo

Przy okazji chciałabym tutaj podziękować wszystkim moim dobrym duszom, które zgodziły się objąć książkę patronatem.

wyrwane-z-kontekstu-logo2_03 by . logo_matkatylkojednaM by . nebula_2 by .

Mataja_logo-haslo2_144 by . blog-parentingowy-logo by . ryms-10lat-logo by .

16473345_10154453130394163_2643366637809038690_n by . logo-Anna-Siciarz by .

 

 

 

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

4 komentarze

  • mkbz
    28 września 2017 at 00:20

    Muszę przyznać, że zżera mnie teraz ciekawość co to była za książka, po której przepłakałaś dwa wieczory (Pucio?). Mieszkamy w Szwecji i wybierając książki dla moje córki (15 miesięcy) kierowałam się recenzjami z Twojego bloga. „Jest tam kto?” i seria Evy Susso — strzał
    w dziesiątkę (książki szwedzkich autorek!). „Wszyscy ziewają” i „Kto
    zjadł biedronkę” również są bardzo lubiane. „Księga dźwięków” oczywiście
    się rozpadła, ale ten typ tak ma. Twoja książka też powinna do nas
    trafić przy najbliższej okazji — ma wszystko to, co książka dla maluchów
    mieć powinna :).

    Odpowiedz
    • Wiola
      1 października 2017 at 22:30

      Koniecznie daj znać, jak się sprawdziła. 🙂

      Odpowiedz
      • disqus_yzHOd0A2vp
        13 października 2017 at 22:40

        Ksiazka juz dotarla niestety mamy problem z naszym egzemplarzem (zamowiony jako prezent przez ksiegarnie internetowa). Otoz na stronie gdzie powinna byc ryba, pojawia sie po raz kolejny zaba! Jest wysoce nieprawdopodobne zeby to dotyczylo tylko jednego egzemplarza. Wina wydawnictwa?

        Odpowiedz

Napisz odpowiedź