Dzisiaj kolejna porcja naszego comiesięcznego LOVE.
W kwietniu zakochaliśmy się w:
sówki matrioszki od Janod
Wzięłam je kiedyś podczas promocji na Babysecret.pl. Według producenta przeznaczone są dla dzieci od 2 roku życia. Mój 1,5-roczniak spędza przy nich sporo czasu. A że jest dzieckiem, które trudno zatrzymać w miejscu, to muszę przyznać, że był to zdecydowanie trafiony zakup. Co prawda jeszcze nie rozumie jak poukładać je w całość. Ale kombinuje. A mi sprawia wiele frajdy obserwowanie, jak ta mała główka pracuje. Pewnie można kupić tańsze matrioszki i tak samo spełnią swoje zadanie. Ale te od Janod same w sobie ozdobą – porządne, drewniane i nie straszą swoim wyglądem.
piankowe puzzle do kąpieli firmy Alex
Ostatnio znajoma zapytała mnie, czy nie za szybko uczę Jaśka literek. Myślę, że „uczę” nie jest tu najwłaściwszym określeniem. On sam się uczy. Zaczęło się od tego, że bawiąc się zestawem „Moje pierwsze słowa” (o którym pisałam TU) wykorzystywaliśmy i kartonowe zwierzątka, i literki (są w nim same samogłoski). Kilka razy nazwałam litery, które mu pokazałam. I sam załapał. Potem gdziekolwiek widział znajomą literę, to pokazywał mi ją i nazywał. Na zająca od babci dostał piankowy alfabet do kąpieli. Uwielbia się nim bawić. Sam wskazuje literki, które zna. Jak jakiejś nie zna, to pyta „CIO TO?”. Myślę, że on nie traktuje tego jako nauki, ale jako świetną zabawę. Jeżeli Wasz maluch nie interesuje się literami, to możecie śmiało kupić mu inne pianki. Ten sam producent ma w swojej ofercie różne wzory puzzli do kąpieli – postacie, kwiatki, miasto cyferki.
Nasze literki kupione tu – Patalonia.pl
muślinowa chusta Wayda
Tę chustę mamy od jakiegoś czasu, ale dopiero w tym miesiącu zaczęłam ją doceniać. Wszędzie ją ze sobą zabieramy. To taka rzecz na lata. Bardzo uniwersalna, na każdą porę roku. Wykonana w 100% z bawełny. Przemiła w dotyku. Ogromną zaletą dla mnie jest też to, że nie trzeba jej prasować, składać – można ją zwinąć w kulkę, wcisnąć w kieszeń, a potem wyciągnąć w doskonałym stanie. 🙂
chusta do kupienia tu – cocoshki.pl
musztardowa wiatrówka od Next
Najpiękniejsza sieciówkowa wiatrówka tego sezonu. Musicie mi uwierzyć, że żadne zdjęcie nie oddaje jej cudownego, musztardowego koloru. Nawet na zdjęciu na stronie next wydaje się być żółta. Prawie każdy kto widział Jaśka po raz pierwszy w tej kurtce, mówił, że jest świetna. Jeżeli nie macie jeszcze wiatrówki dla malucha, to nie wyobrażam sobie innego wyboru. Na stronie next ciągle są dostępne!
Do kupienia tu – nextdirect.com
kocyki mgiełki bambusowe
Kocyki mamy z tamtego roku. Teraz, jak zrobiło się ciepło, znów wróciły do łask. Bambus podczas chłodów ogrzewa, podczas upałów chłodzi. Jak kładę Jaśka na drzemkę, to wystarczy, że przykryję go mgiełką i wiem, że na pewno nie będzie mu ani za zimno, ani za gorąco. Poza tym te mgiełki można wykorzystywać jako ręczniki. Podobno bambus znacznie lepiej chłonie wodę niż bawełna. Na pewno będą nam też towarzyszyły nad wodą. Mamy dwie (a ja już zastanawiam się nad kupnem kolejnej). Ta od La Millou jest lżejsza, bardziej zwiewna. Od Samiboo jest przyjemniejsza w dotyku, miękka.
Wybaczcie, że ich nie wyprasowałam do zdjęcia, ale nie jestem mistrzem prasowania
Kocyk La Millou tu – lamillou.com
Kocyk Samiboo tu – samiboo.com
„Piłka Eli”
Lubię jak trzymamy się jakiejś serii książkowej. Najpierw były to książki pani Tidholm i duetu Susso i Chaud, o którym pisałam we wpisie Niezbędnik pierwszego roku – książki. Później Jaśko pokochał serię o Albercie Albertsonie (pisałam o niej w poście Roczniak czyta). Jednak w Polsce Albertów zostało wydanych tylko kilka (wyd. Zakamarki planuje wydanie nowych tytułów – są już w zapowiedziach!). Szukałam jakiejś innej serii, która by Jaśkowi podpasowała. Pomelo mu się nie spodobał, Mama Mu tak samo (jest chyba jeszcze na nią za mały). Postawiliśmy na książki Catariny Kruusval (też wydane przez Zakamarki). Na pierwszy rzut zamówiliśmy „Piłkę Eli” i okazała się być strzałem w dziesiątkę. Jaśko chce, żeby mu ją czytać i czytać (naprzemiennie z kolejnym tytułem, który znalazł się na dzisiejszej liście). Krótki, przemawiający do malucha tekst, proste ilustracje. Tego nam było trzeba.
„Chłopiec i pingwin”
O tej pozycji pisałam już krótko w poście Roczniak czyta ale jest u nas tak często czytana, że nie mogłam o niej nie wspomnieć. Bywa że i po 10 razy muszę ją czytać od początku, a Jasiek ciągle chce słuchać o historii swojego ulubionego PINA.
13 komentarzy
Wiola
21 lipca 2014 at 13:17Tak, bardzo polecam. Na upały super.
Wiola
4 maja 2014 at 23:13A znasz może jakieś drewniane, które nie są typowo rosyjskie i nie kosztują tyle ile te janod? Znajoma szuka.
Niezła Aparatka
5 maja 2014 at 07:39Nie wiem jakich szuka i w jakiej cenie, ale ja jestem zakochana w tych:
http://www.mukakiandfriends.pl/zabawki/399-matrioszki-animals-.html
a w tych jeszcze bardziej: http://www.mukakiandfriends.pl/zabawki/360-matrioszki-animals-.html
🙂
Wiola
5 maja 2014 at 12:44Śliczne.
Ale one chyba nie są drewniane?
Niezła Aparatka
6 maja 2014 at 11:20O rany, faktycznie! A szkoda, ba są świetne 🙂 My mamy zbiór z wyjazdów na wschód 🙂
Mamiczka_Malucha
1 maja 2014 at 22:09Pingwina też lubię 🙂 A Ela i Olek to jedna z ulubionych serii mojego Malucha. Całe szczęście, że udało mi się w porę kupić całą, bo teraz bardzo ciężko dostać niektóre części.
Wiola
1 maja 2014 at 22:18Nie strasz!
ewa
1 maja 2014 at 22:03mam prawdziwą rosyjską matrioszkę od Rosjanki, Larisy, która podobnie jak ja była au-pair w Norwegii, Jurek również lubi się nią bawić. Świetna kurteczka i książki.
Wiola
4 maja 2014 at 22:11Fajna pamiątka. 🙂
Wiola
1 maja 2014 at 21:40Kasia, to chyba nie będzie lepszego momentu na jej kupno niż teraz. Cocoshki dają -15% rabatu na hasło majówka