Nie rozmawiamy ze sobą, bo spieszymy się do pracy, bo koniecznie w tej chwili trzeba poodkurzać, bo musimy obejrzeć kolejny odcinek serialu, odpisać na maila, przescrollować facebooka, czy odpowiedzieć na komentarz nic nie znaczącej dla nas osoby na temat nic nie znaczącego dla nas tekstu.
Coś nam się w dzisiejszych czasach poprzestawiały priorytety.
Oczywiście jest wiele rodzin, gdzie odkurzanie, seriale czy facebooka odkłada się na drugi plan. Rodzin, gdzie człowiek stoi na pierwszym miejscu, zawsze jest czas na rozmowę i przegadanie bieżących spraw.
Ale czy rozmawiamy na tematy ważne?
Kocham, więc rozmawiam
Rok 2005. Moja matura z biologii. Czytam pytania. Pytania tak proste, że nie wierzę w to, co czytam. Jedno z pytań dotyczy budowy ośrodka dla osób chorych na AIDS. Zadaniem maturzysty jest przekonanie mieszkańców miejscowości, w której powstaje ośrodek, że sama obecność osób zakażonych i osób chorych nie jest dla nich zagrożeniem. Myślę sobie: – Ale jak to? To ktoś myśli, że jest?
Rok 2018. Na stronie Krajowego Cetrum ds. AIDS trafiam na raport z najnowszych badań diagnozujących stan wiedzy Polaków na temat HIV/AIDS i zakażeń przenoszonych drogą płciową (ZPDP). Jak to wygląda w liczbach?
- Polacy nie testują się ani w kierunku HIV, ani innych ZPDP. Cechuje ich też dystans do problemu – ponad 80% respondentów jest przekonana, że ten problem ich nie dotyczy;
- Jedynie 5% Polaków wykonało kiedykolwiek test w kierunku HIV;
- 97% Polaków ma świadomość istnienia HIV/AIDS, ale tylko 2% z nich dowiedziało się o nich od swoich bliskich.
Moi rodzice nie rozmawiali ze mną na temat zdrowia, a już tym bardziej na temat chorób przenoszonych drogą płciową. Nie mam do nich o to żalu. Wtedy były to tematy tabu poruszane w niewielu rodzinach. Na szczęście informacje na ten temat trafiły do mnie inną drogą. Nie pamiętam, czy to była szkoła, telewizja, czy internet.
Czasy jednak się zmieniły. Uważamy się za rodziców otwartych. Rodziców, którzy chcą być blisko swoich dzieci, uważnych na ich problemy i potrzeby. Nie zapominajmy więc o rozmowach z dziećmi również na trudne tematy. Budowanie poczucia bezpieczeństwa, w szczególności zdrowotnego, powinniśmy zaczynać już od najmłodszych lat. Nie przerzucajmy tego obowiązku na szkołę, telewizję czy internet. Rozmawiajmy. Rozmowa to edukacja. A dla dziecka rozmowa z rodzicem jest najlepszą formą edukacji.
Moje dzieci (mimo że mają dopiero kilka lat) już teraz wiedzą, że należy się badać, również profilaktycznie. Obecnie robimy im jedynie raz w roku profilaktyczną morfologię, ale widzą też, że czasami oboje z Grześkiem robimy sobie badania profilaktyczne. Gdy będą starsze, mam nadzieję, że nie będę miała oporów, żeby z nimi rozmawiać na temat zabezpieczania się przed chorobami, również tymi przenoszonymi drogą płciową (w tym HIV).
Bo z dziećmi zawsze
mam czas rozmawiać.
Właśnie ruszyła kolejna odsłona kampanii #mamczasrozmawiac, do której się przyłączyłam i mam
nadzieję, że przyłączycie się do niej razem ze mną. Jest to kampania edukacyjna, promująca dialog międzypokoleniowy o zdrowiu, a zwłaszcza o tematach trudnych, takich jak choroby przenoszone drogą płciową, w tym HIV. Więcej informacji na temat kampanii znajdziecie na stronie kampanii – #mamczasrozmawiac.
Nie masz HIV? A skąd wiesz?
Panuje przekonanie, że ryzyko zakażenia się wirusem HIV dotyczy przede wszystkim osób, które zajmują się prostytucją, przyjmują dożylnie narkotyki, są orientacji homoseksualnej lub często zmieniają partnerów seksualnych. Polacy nie sądzą, aby ryzyko zakażenia się wirusem HIV dotyczyło każdej osoby.
Tymczasem HIV (i większość zakażeń przenoszonych drogą płciową) przenosi się głównie:
- przez kontakty seksualne z osobą zakażoną (waginalne, analne, oralne) bez użycia prezerwatywy,
- przez bezpośredni kontakt z zakażoną krwią np. poprzez skaleczenie, używanie tych samych igieł i strzykawek przez więcej niż jedną osobę (m.in. podczas wykonywania tatuażu, piercingu lub akupunktury),
- w czasie ciąży, porodu lub podczas karmienia piersią matka zakażona HIV może zakazić swoje dziecko – ZAKAŻENIE ODMATYCZYNE (WERTYKALNE).
Nie ma więc znaczenia, czy jesteś prostytutką, czy pracujesz jako nauczycielka. Czy dopiero wkraczasz w dorosłość, czy jesteś dziadkiem. Czy żyjesz w wielkim mieście, czy w leśnej głuszy. Każdy z nas jest narażony na ryzyko zarażenia się wirusem.
W 2017 roku zarejestrowano w Polsce ogółem 1.526 nowo wykrytych zakażeń HIV (w tym 1.193 było rozpoznanych w roku 2017), 120 zachorowań na AIDS oraz 24 zgony osób chorych na AIDS. Czy to dużo? Według mnie tak.
Dzieci to również dotyczy
Tak, one też narażone są na zakażenie się wirusem HIV. Według analizy przeprowadzonej przez prof. dr hab. n. med. Magdalenę Marczyńską (kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego WUM w Warszawie). Pani profesor podaje, że:
Od 1985 roku w Polsce zarejestrowano około 195 zakażeń wertykalnych, 15 dzieci zmarło z powodu AIDS. Od czasu obowiązywania standardów opieki okołoporodowej, czyli po 2011 roku, 70% dzieci trafiających do diagnostyki wrodzonego zakażenia HIV otrzymało profilaktykę. Nie oznacza to, że taki jest odsetek testowania ciężarnych w Polsce. Nadal szacuje się że tylko 25-30% kobiet było w czasie ciąży badanych w kierunku HIV i otrzymało pełną profilaktykę. Z pilotażowego badania ankietowego, przeprowadzonego w kierowanym przeze mnie ośrodku, wynika, że 33% kobiet miało dwukrotnie, czyli zgodnie ze standardami, wykonany test w czasie ciąży. Nadal zdarza się, że zakażenie HIV jest wykrywane dopiero u kilku- lub kilkunastolatków. Dziecko powinno być zdiagnozowane i leczone przed ukończeniem 3 miesięcy życia. Wczesna terapia daje szansę ograniczenia mnożenia się wirusa, zmniejsza ryzyko uszkodzeń wielonarządowych. Dzieci starsze nadal trafiają do nas już z AIDS – tj. w bardzo zaawansowanym okresie choroby
Najczęstszą drogą zakażenia HIV u dzieci jest droga odmatczyna (90% wszystkich rozpoznań). Do takiego zakażenia dochodzi najczęściej w okresie okołoporodowym. Ryzyko zakażenia wewnątrzmacicznego jest mniejsze dzięki ochronnej (fizycznej i immunologicznej) roli łożyska jako bariery między krążeniem matki i płodu. Ryzyko zakażenia noworodka podczas karmienia piersią wynosi średnio 10%, ale wzrasta nawet do 40% jeśli czas karmienia przedłuża się do kilku miesięcy.
Każda kobieta, która nie ma w okresie porodu udokumentowanego wyniku testu w kierunku HIV, powinna powinna go wykonać jak najszybciej. Pisząc jak najszybciej, mam na myśli teraz, już, od razu. Dotyczy to też kobiet, które miały wykonany test jedynie w pierwszym trymestrze, a istniało ryzyko zakażenia w czasie ciąży (np. uzależnienia, wielu partnerów seksualnych, partner zakażony HIV, choroby przenoszone drogą płciową). Ja, mimo, że nie byłam w tej grupie ryzyka, i tak powtarzałam wynik testu przed porodem. Stwierdzenie zakażenia HIV u ciężarnej wymaga wdrożenia leczenia antyretrowirusowego u kobiety, zabezpieczenia okresu porodu oraz właściwej profilaktyki lekowej noworodka.
Właściwa profilaktyka zakażenia matczyno-dziecięcego zmniejsza średnie ryzyko zakażenia z 25-30% do <1%. Dlatego za wszelką cenę należy dążyć do wykonania w ciąży testu w kierunku HIV.
Jeden test – dwa życia
W obu ciążach lekarz wypisywał mi na karteczce, jakie badania powinnam wykonać przed 10 tygodniem ciąży. W pierwszej ciąży (6 lat temu) dodał, że nie wie, czy wykonanie testu w kierunku HIV da się zrobić w każdym laboratorium i kazał się dowiedzieć, czy przypadkiem nie robią tego badania tylko w sanepidzie. Okazało się, że robią je wszędzie.
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia wszystkie kobiety w ciąży powinny mieć wykonane badanie w kierunku zakażenia HIV do 10 tygodnia ciąży oraz pomiędzy 33, a 37 tygodniem ciąży. Lekarz ma obowiązek zaproponować pacjentce badanie w kierunku zakażenia HIV. Przedmiotowe badanie finansowane jest przez Narodowy Fundusz Zdrowia (w przypadku, gdy lekarz ma podpisany kontrakt z NFZ). Optymalnie powinno się zalecić wykonanie testu HIV również partnerowi ciężarnej. Powinien to być standardowy element dbania o zdrowie powiększającej się rodziny. Przyznaję, że nie pomyślałam o tym i nie wysłałam Grześka na badania. Bądźcie mądrzejsi ode mnie.
Na pewno zainteresuje Was to, że ojciec dziecka może wykonać test anonimowo i bezpłatnie w jednym z punktów konsultacyjno-diagnostycznych (adresy PKD).
Liczbę zakażeń odmatczynych można praktycznie wyelimować. W roku 2017, w ramach programu profilaktyki zakażeń wertykalnych, leczeniem antyretrowirusowym (ARV) objęto 46 kobiet ciężarnych zakażonych HIV. Odbyło się 35 porodów kobiet z tej grupy, a 11 kobiet jest nadal w ciąży (poród planowany w 2018 r.) Wszystkie noworodki, które otrzymały profilaktycznie leki antyretrowirusowe, urodziły się zdrowe. Dlatego
lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.
Choroby przenoszone drogą płciową, HIV, AIDS to nie są tematy przegadane. To są tematy ważne, o których się nie mówi. A mówić trzeba. Poruszcie ten temat z bliskimi. Bliskimi w każdym wieku. A szczególnie bliskimi ciężarnymi.
Jeżeli nie wiecie, jak zacząć rozmowę na tak trudny temat, jakim jest HIV, możecie skorzystać z minirozmówek rodzinnych, które są do pobrania na stronie kampanii – #mamczasrozmawiac
Wszystkie przytoczone we wpisie wyniki badań pochodzą ze strony Krajowego Centrum do spraw AIDS
8 komentarzy
Elżbieta
20 czerwca 2018 at 17:34Nie zgodzę się w kwestii zakażenia w trakcie akupunktury – od wielu lat do akupunktury używane są sterylne igły jednorazowe.
Kas
20 czerwca 2018 at 16:07Stąd że twój mąż może mieć skok w bok i ci nie powiedzieć. Chyba że od kiedy zaszlas w ciążę nie uprawiacie seksu. Nie ma słowa o dentystach, ale też można się zarazić. Małe prawdopodobieństwo ale jest.
Magda
15 czerwca 2018 at 10:12Mam wrażenie, że to 5 procent Polaków, które kiedykolwiek wykonało test na HIV jest bardzo zaniżone. Przecież od lat kobiety w ciąży są kierowane na to badanie. Jestem w trzeciej ciąży i niedawno miałam piąty raz robiony ten test. Może to wynika z tego, że ostatnio duża część osób leczy się prywatnie (nie wiem, czy dane o ilości osób poddanym testom w prywatnych opiekach zdrowotnych mogą być udostepniane). Nie rozumiem też, czemu akurat ta choroba jest tak kontrowersyjna, przecież lata 80. już minęły. Wyniki z obu badań w kierunku kiły normalnie wpisuje się do karty ciąży i jakoś nie ma z tym probkemu. Pozdrawiam.
Wiola Wołoszyn
15 czerwca 2018 at 10:20Nie wiem, czy jest zaniżone. Na instastories zrobiłam ankietę. Okazuje się, że 22% mam nie robiło tego badania. A uważam, że czytają mnie świadome mamy. Niestety, lekarze nie kierują pacjentek na to badanie. Mimo że mają taki obowiązek.
Magda
14 czerwca 2018 at 21:24W obu ciążach badałam się dwukrotnie, mimo że wiedziałam, że nie ma możliwości bym była zakażona. I do głowy mi nie przyszło by to badanie uważać za kontrowersyjne czy zbędne. W końcu to tylko cztery probówki krwi, pobierane najczęściej przy okazji innych badań, a gdyby jednak jakimś cudem wyszedł wynik pozytywny, to lepiej przecież wiedzieć niż nie.
Wiola Wołoszyn
14 czerwca 2018 at 21:48Mam takie samo podejście i myślałam, że wszystkie przyszłe mamy takie mają. Niestety, jak widać, jest inaczej.
Maria
14 czerwca 2018 at 18:13Niestety nie zrozumiałam z tego tekstu. Jeśli nie praktykuję tatuowania, kolczykowania i w ogóle niczego związanego z igłami (poza służbą zdrowia naturalnie) oraz żyję w związku małżeńskim, to jak konkretnie miałabym się zarazić? Skąd w ogóle potrzeba kampanii o masowości badania na wirus, który przenosi się w bardzo określony sposób?
Wiola Wołoszyn
14 czerwca 2018 at 18:48A partnerzy seksualni przed ślubem, partnerki męża i w ogóle przeszłość męża? Skąd potrzebna kampanii? STąd, żebyśmy się badali. Żeby przynajmniej każda kobieta w ciąży zrobiła to badanie na początku ciąży i przed porodem. Żeby sprawdzić, czy na pewno dziecko jest bezpieczne. Żeby rodziły się zdrowe dzieci.