Usiadłam do pisania tego wpisu i śmieję się sama z siebie. Ja – naczelna bałaganiara – będę Was uczyć jak sprzątać. Przypomnę więc – jednym z moich postanowień noworocznych było posprzątanie domu (pisałam Wam o tutaj – Mam plan. 10 postanowień na rok 2017). Poprosiliście mnie wtedy o recenzję książki Marie Kondo „Magia sprzątania”. Recenzję możecie przeczytać dziś, ale nie znaczy to, że już posprzątałam dom. Odłożyłam to na przyszły miesiąc (chciałabym od razu zrobić dużą wyprzedaż naszych rzeczy, a chyba nie ma sensu sprzedawać ich zaraz po świętach – wielu z Was na pewno musi trochę teraz podreperować swój budżet). Żeby ogarnąć nasze 180 metrów i zdecydowanie za dużo gratów, będziemy musieli dzieciaki wysłać do babci na weekend i zamiast jechać odpocząć, gruntownie posprzątać dom.
Dlaczego aż tak?
Tak każe mistrzyni sprzątania – Marie Kondo.
Nie posprzątasz, jeśli nie nauczysz się, jak to robić
Panuje przeświadczenie, że każdy potrafi sprzątać. Że to tylko kwestia chęci, samozaparcia. Nic bardziej mylnego. Jeżeli nie potrafimy sprzątać skutecznie, to mając i 80 lat, nadal będziemy popełniać te same błędy, które popełnialiśmy, mając 20. Sprzątania można (a nawet trzeba) się nauczyć.
Marie Kondo pasjonuje się sprzątaniem od dziecka. Gdy między lekcjami inne dzieci bawiły się na przerwie, Marie wymykała się do klasy i sprzątała szafki, przekładała półki. Szukała sposobu na skuteczne sprzątanie. Obecnie ma 30 lat i wiele sukcesów na koncie. Sukcesów związanych właśnie ze sprzątaniem. Jej książki na temat sprzątania sprzedały się na świecie w ponad 2 milionach egzemplarzy. Marie prowadzi również wiele szkoleń na temat skutecznego sprzątania. Żeby dostać się na takie spotkanie, trzeba czekać w kilkumiesięcznej kolejce oczekujących.
Posprzątaj raz a dobrze
Sprzątając codziennie po trochę, można to robić bez końca. Marie uczy, że jedynie jednorazowe, ale gruntowne porządki porządki sprawią, że dom będzie naprawdę wysprzątany, a stosując jej metodę, bałagan nie powróci. Aby zmienić swoje nastawienie należy posprzątać wszystko za jednym razem. Głównym założeniem metody Konmari (Marie Kondo) jest
Pozbycie się nadmiaru rzeczy w krótkim czasie.
Według Kondo daje to motywację do utrzymania porządku już na zawsze i zmiany swojego życia. Tak, tak.
Nooo, zobaczymy.
Sprzątaj kierując się kategoriami produktów, a nie ich lokalizacją
Bałagan nie powstaje sam. To my go robimy. A powstaje on przez nieodkładanie rzeczy na miejsce. Niby każdy to wie. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że bałaganiarstwo wynika z nadmiaru rzeczy. Większość osób sprząta według lokalizacji (najpierw jeden pokój, potem drugi). Przez to nie wiemy dokładnie, jak wiele rzeczy posiadamy. Kondo zaleca sprzątać według kategorii – znosimy wszystkie przedmioty z jednej kategorii w jedno miejsce w domu i układamy je na podłodze. Dopiero wtedy widzimy, ile mamy rzeczy. Czy rzeczywiście aż tyle jest nam potrzebne? Ostatnio zebrało mi się kilka prań do poskładania i ułożenia w szafach. Dopiero wtedy zauważyłam, że moje młodsze dziecko ma ok. 30 par spodni…
Na jakiej podstawie wybrać to, co wyrzucić?
Wyrzucamy rzeczy, które się zepsuły, zniszczyły, straciły termin przydatności, wyszły z mody itp. Kondo proponuje inną metodę. Zachęca do zostawienia tylko tych rzeczy, które sprawiają nam radość. Wszystkie pozostałe powinniśmy wyrzucić. Czy trzymanie książek, których nie czytasz, daje Ci szczęście? Czy składowanie ubrań, których nie nosisz uszczęśliwia Cię? Czy magazynowanie rzeczy, z których nie korzystasz, daje Ci jakąkolwiek radość?
Według Kondo istotne znaczenie ma również to, od której kategorii zaczniemy sprzątać. Zaczynamy od tego, co najłatwiej wyrzucić – od ubrań. Dalej: książki, papiery, rzeczy drobne, pamiątki i rzeczy mające wartość sentymentalną. Zaczynając od rzeczy łatwiejszych do wyrzucenia, a pozostawiając rzeczy trudniejsze do wyrzucenia na koniec, stopniowo rozwija się umiejętność podejmowania decyzji w kwestii tego, co wyrzucić.
Magia sprzątania czy czary-mary?
W książce pojawiają się też jednak zalecenia dosyć… dziwne. Np. Marie zachęca do dziękowania każdej naszej rzeczy, dzięki której miło spędziliśmy dzień. Tak, tak – dziękuję ci, torebko, za to, że nosiłaś moje rzeczy, dziękuję ci, swetrze za to, że sprawiałeś, że było mi ciepło… itp. Nie zgadzam się z nią też w kwestii wyrzucania zdjęć. Marie tłumaczy pozbywanie się ich tym, że i tak do nich nie zaglądamy, a poza tym miłe rzeczy z przeszłości i tak zostaną w naszej pamięci na zawsze. Nie są nam do tego potrzebne zdjęcia. Może i racja. Nie wyobrażam sobie jednak pozbycia zdjęć np. mojego dziecka w inkubatorze. Mimo że nie sprawiają mi radości. Marie nie ma dzieci. Gdyby miała, wiedziałaby, że niektórych pamiątek nie da się pozbyć, że są momenty, kiedy nie da się odkładać rzeczy na miejsce, czy też, że są dzieci, przy których nie da się zrobić nic, co nie jest poświęcaniem im uwagi.
Marie pod koniec książki opisuje, że jako środkowe dziecko swoich rodziców, nie miała zbyt wiele ich uwagi. Ale znalazła coś, co ją pochłonęło, co dawało radość – sprzątanie. Sprzątała też po to, aby „rodzice ją zauważyli i docenili”. Przyznaje też, że nadal „nie wierzy w siebie”.
Takie to trochę niepokojące.
Z jednej strony przekonuje nas o tym, że zmiana otoczenia odmieni nasze życie, z drugiej sprawia osoby rozwiązującej swoje problemy obsesyjnym sprzątaniem.
Niemniej jednak Metoda Konmari wydaje się być sensownie opracowana. Szczególnie podoba mi się metoda składania rzeczy i układania ich w szufladach pionowo (tak, aby z góry było od razu widać, co znajduje się w szufladzie) oraz sprzątanie według kategorii, a nie lokalizacji.
Myślę, że książkę warto mieć. Warto skorzystać z wielu porad. Ale może jednak nie ze wszystkich.
Książkę kupicie tutaj – Marie Kondo „Magia sprzątania”
Ja polecam Wam jednak audibook. Dobrze słucha się do snu. 🙂 – audiobook
zdjęcie: Marta Gogoc
3 komentarze
Zuzanna Szulist
16 stycznia 2017 at 21:22„Czy trzymanie książek, których nie czytasz, daje Ci szczęście?” – tak! 😀
MamaCarla
24 stycznia 2017 at 09:45Właśnie, mi też! 🙂
Joanna Krzyżanowska
16 stycznia 2017 at 20:47Zaczęłam porządki od telefonu… Pozbyłam się FB ?