Efteling to największy park rozrywki w Holandii. A musicie mi wierzyć, że w Holandii parki rozrywki są na każdym kroku. Holendrzy lubią się bawić. 🙂 Efteling jednak jest tym stworzonym z największym rozmachem i… najbardziej magiczny. Przestępując bramy parku możemy poczuć się, jakbyś wkraczali do baśniowego świata. Tematyzacja atrakcji parku opiera się głównie na baśniach i bajkach.
Jak może pamiętacie, w Efteling byliśmy już trzy lata temu – Efteling 3 lata temu. Co prawda wtedy dzieciaki były małe (Jasiek niespełna 4 lata, Witek rok), ale już wtedy zakochaliśmy się w tym miejscu i postanowiliśmy, że na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. 3 lata temu w Efteling spędziliśmy tylko jeden dzień i to zdecydowanie za mało, żeby nacieszyć się wszystkimi atrakcjami. 2 dni to tak optymalnie, ale i przez 3 dni park na pewno Wam się nie znudzi.
W tym roku do Efteling wybraliśmy się, jak zwykle, z naszą ukochaną Parkmanią.pl. W Parkmanii znajdziecie nie tylko bilety w najlepszych cenach, ale również ogrom informacji i pomocy. Pracownicy Parkmanii służą niezastąpioną pomocą na każdym etapie planowania wyjazdu i już w trakcie samego wyjazdu. Ja zawsze poznaję dzięki nim mnóstwo ciekawostek na temat miejsca, do którego się wybieramy. Bilety do Efteling możecie znaleć tutaj – bilety Efteling.
Polecam też obejrzeć nasze stories na Instagramie. Zostało przypięte w wyróznionych. Będziecie mogli poczuć się, jakbyście tam byli razem z nami – matkawariatkapl
A tymczasem chodźcie na wycieczkę po parku. We wpisie pokazałam praktycznie wszystkie (atrakcji w lesie przy wejściu jest tak dużo, że nie sposób jest pokazać ich wszystkich, wybrałam więc kilka) główne atrakcje, które były dostępne i z których mogliśmy skorzystać.
Ale najpierw poczujcie ten klimat, oglądając spot promujący park.
I jeszcze jeden.
No to wchodzimy.
Po wejsćiu do parku najlepiej udać się w lewo – do magicznego lasu, w którym kryje się mnóstwo przeróżnych baśniowych stworów, domków znanych z bajek, legend i baśni.
W każdym domku coś się rusza.
Można też zajrzeć pod magiczne drzewa, a tych w parku nie brakuje.
Jak widać, to nie są zwykłe eksponaty. Do takich domków można śmiało wejść. W każdym dzieje się magia.
Pojawiają się też przeróżne, ruchome stwory.
Jest też wiele zamków. A w zamkach są prawdziwe księżniczki.
Poznajecie chatkę z piernika? Czuć ją z daleka. Tak, w środku lasu możecie poczuć słodki zapach piernika i ciastek.
Nie brakuje również interaktywnych ekspozycji. Tenb olbrzym bardzo głośno chrapie, a ta dziura w pniu nie jest tu bez powodu.
A jakie można zobaczyć ruchome ekspozycje w domkach? A na przykład takie – tu pojawiają się duchy, które wyglądają jak prawdziwe duchy (gdybym miała wyobrażić sobie ducha, to wyobraziłabym go sobie właśnie tak).
Idziecie sobie spokojnie przez las, a tu nagle drzewo zaczyna do Was mówić. Tak, ono mówi!
Ale prawdziwym hitem jest to wielkie, mówiące drzewo, które podczas mówienia nawet porusza swoimi korzeniami nad wodą.
Spotkanie z człowiekiem na latającym dywanie? W Efteling wszystko jest możliwe. I nie, nie wiem, w jaki sposób ten dywan się poruszał. Wyglądał, jakby rzeczywiście latał.
Czyż tu nie jest baśniowo? Ale wyjdźmy na chwilę z baśniowego lasu i zobaczmy, co jeszcze kryje się w parku.
Chodźmy na karuzelę.
Ale to nie jest zwykła karuzela. To karuzela, która powstała w 1895 roku i wciąż grają w niej oryginalne organy.
Obok karuzeli znajduje się pomieszczenie z wielką makietą.
Która została dopracowana w każdym szczególe.
Matka tez znalazła coś dla siebie.
W całym parku znjadziecie mnóstwo karuzel. Są takie klasyczne.
i krzesełkowe.
I nieco bardziej nowoczesne.
Przejażdżka tego typu kolejkami to jedna z ulubionych atrakcji Witka.
A w tym przypadku to przejażdżka w iście baśniowym klimacie.
Po parku jeździ również pociąg z piękną lokomotywą. Pociąg objeżdża cały park. Można wysiadać na róznych stacjach.
Witek mógłby patrzeć na to całymi dniami.
Widzicie te śmiejące się oczy? <3
A teraz chodźmy do Droomvlucht. To przejażdżka typu dark-ride. Tylko że my jedziemy przez prawdziwie baśniowy świat. Zobaczcie, jak to wygląda na filmie.
A teraz na zdjęciach.
Bosko, prawda?
A teraz lecimy przez gwiezdny tunel i docieramy do baśniowego świata nocą.
A to już Villa Volta. 3 lata temu myślałam, że to straszny dom i wtedy Jasiek tam nie poszedł. A to atrkakcja typu madhouse. Dzięki sprytnej symulacji, tracimy kompletnie poczucie orientacji. I nie wiemy, czy to my jesteśmy do góry nogami, czy dom.
A to już rollercoaster wewnątrz budynku. Jedzie się w ciemnościach. Oczywiście nie brakuje też niespodzianek.
W parku na każdym kroku można tez trafić na różne pokazy i spotkania z postaciami. Warto zainstalować sobie aplikacje Efteling, żeby wiedzieć, co się dzieje o jakiej godzinie i gdzie warto być. Aplikacja pokazuje również, ile czeka się w kolejkach do poszczególnych atrakcji. Podobną aplikację mieliśmy też w Heide Parku.
A to już jedna z ulubionych atrakcji Jaśka. Bo karuzela to za mało. 🙂
I kolejny dark-ride.
Tym razem przemierzamy cały świat w wagoniku.
I poznajemy charakterystyczne elementy dla danych krajów.
Jak widać – Grzeskowi się podoba. 🙂
Nieopodal tego zamkniętego rollercoastera Vogel Rok znajduje się taki genialny plac zabaw.
Nie wiem, z jakiej to bajki, ale kojarzy mni się z Alicją w krainie czarów.
A na tym pianinie naprawdę można było wygrywać różne melodie. W książce z nutami można było znaleźć ich kilka.
Maluchy będą tu zachwycone.
Podczas bujania listek-wskazówka przesuwa się jak w zegarku.
Nie omincie tego miejsca. My jakoś na nie nie trafiliśmy trzy lata temu.
To tez jedna z ulubionych atrakcji Jaśka. Labirynt. Ja od razu się zgubiłam. Musiał mnie ratować.
Do labirytnu wchodzi się przez dziurkę od klucza. A jakże. 🙂
Stary – jak zawsze bawi się najlepiej.
Jasiek trochę zszokowany po tym, jak odkrył, że wcale nie musi kierować tym autem, żeby jechało.
Ale Witek zachwycony.
Jak dobrze, że Jasiek na takie atrakcje może już chodzić sobie sam. 🙂
I na takie. 😉
Ja tam wolę spokojny rejs łódką. Choć w sumie to też trochę stresujące, gdy nie umie się pływać. 😉
WIele atrakcji można zobaczyć z bliska.
I z góry. Ten taras widokowy wznosi się na wysokość 45 metrów.
A to już widok z tarasu.
W Efteling nie brakuje również rollercoasterów. Poznajcie Pythona, który rozpędza się do 85 km/h w 140 sekund.
Ale największym hitem według Jaśka był ten rollercoaster. To dwie kolejki, które startują jednocześnie, na równoległych torach, i ścigają się ze sobą.
Witek wolał przespać te atrakcje. 😉
A to według wielu największa atrakcja Efteling – Baron 1898. Kolejka, która spada pionowo w dół.
Ale zobaczcie tę oprawę – można naprawdę przenieść się do XIX wieku.
Uprzedzam, że z tej atrakcji ożna wyjśc nieco mokrym. 🙂
I doszliśmy do atrakcji, kóra zrobiła na mnie największe wrażenie. Gdy byliśmy trzy lata temu, jeszcze jej nie było. Otwarto ją w 2017 roku. Zobaczcie, jak to wygląda na filmie.
A teraz kilka zdjęć.
Z tej pękającej szyby naprawdę leci na nas woda.
Zobaczcie to przejęcie na twarzach dzieciaków.
Ja czułam sie jak mała dziewczynka.
Wszystko jest tu dobracowe w najdrobniejszych szczegółach.
Sala balowa i my, w naszym wagoniku, pośrodku tego wszystkiego. Mogłabym tu spędzić cały dzień.
Kolejną atrakcją, którą pomineliśmy trzy lata temu, a teraz zrobiła na nas spore wrażenie, był PandaDroom. To pokaz 4D, który został stworzony przy współpracy z WWF. Naprawdę robi wrażenie.
Codziennie po zamknięciu wszystkich atrakcji, odbywa się pokaz fontann.
Dzieciaki były zachwycone.
My zresztą też. To naprawdę robi wrażenie.
Jeżeli chodzi o jedzenie, to bardzo polecam Wam restaurację Octopus. Jest naprawdę magiczna i niedroga. Miseczka z makaronem i sosem oraz soczkiem lub wodą do picia kosztowała 5,95 Euro. Dzieciaki mogą zjeść makaron w plastikowej miseczce i potem zabrac ją do domu. Oddajemy brudną, a pani daje nam nową, czystą.
W Octopus jest mnóstwo atrkacji dla dzieci stworzonych przy współpracy z WWF.
Wiele interaktywnych.
Dzieciaki w restauracji moga poznać przeróżne ekossytemy.
Tak, to jest lodowa zjeżdżalnia. W restuatacji!
W innych restauracjach również można znaleźć zestawy dla dzieci.
Typową przekąską, którą można znaleźć w wielu miejscach, jest klasyczny, holenderski hot-dog – gruba parówka w bułce z musztardą, a właściwie to z czymś na kształt sosu musztardowego.
Są tez zakręcone ziemniaki.
Świeże owoce.
Pączki.
Burgery.
Kiełbaski.
No i lody.
I jak, poczuliście się jak w baśni?
No Comments