Odkąd urodził się Jasiek, nie było zimy, w czasie której nie wyjechalibyśmy nad morze. A ferie są idealną ku temu okazją.
Po co wyjeżdżać zimą nad Bałtyk? Mogłabym wymieniać i wymianiać. Przede wszystkim – w powietrzu jest więcej jodu (w dni wietrzne i sztormowe zawsze jest go więcej), nie musimy obawiać się smogu (nie można powiedzieć, że nie ma go wcale, ale na pewno jest go znacznie mniej niż w miastach), jest taniej (hotele na ferie często przygotowują ofertę nie mniej itrakcyjną niż na wakacje, a ceny są zdecydowanie niższe niż w sezonie letnim), a przede wszystkim jest puuuuusto (zima to czas, kiedy nad Bałtykiem wreszcie naprawdę można odpocząć).
W tym roku na ferie zimowe wybraliśmy hotel Aquarius (ten sam, w którym byliśmy z dzieciakami na wakacje i w którym świętowaliśmy naszą rocznicę ślubu). Ciekawa byłam, jak dzieci odnajdą się w nim w zimowym klimacie. To też był pierwszy hotel, do którego z nimi wróciliśmy. Do tej pory wybieraliśmy zawsze nowe lokalizacje. Już pierwszego dnia okazało się, że czują się w nim jak w domu. Znali każdy kąt, a my nie musieliśmy za nimi biegać z obawą, że gdzieś się zgubią.
Co można robić w takim hotelu zimą? Wyjaśniam pod zdjęciami.

Przede wszystkim łapać jod i czystsze powietrze! Od Aquariusa do plaży jest naprawdę rzut beretem.

Na śniagu można się bawić tak samo dobrze jak na piasku. I nie musimy lawirować między parawanami.
Jako że hotel jest praktycznie nad samym morzem, możemy łapać jod również na hotelowym placu zabaw.
Kręcąc się.
Zjeżdżając.
Wspinając.
I znowu kręcąc.
I znowu zjeżdżając.
A jeżeli pogoda pogoni nas do środka hotelu, to przed nami otworzy się morze niezwykłych możliwości spędzenia czasu z dziećmi.
Każde miejsce w hotelu dostosowane jest pod dzieci. To oni mają się tu czuć jak klienci VIP. Już przy zameldowaniu dostają w recepcji piłki na basen, kolorowanki i kredki.
W Aquacenter znajduje się brodzik dla dzieci, w którym dzieciaki mogą się bezpiecznie bawić.
Nie brakuje również rękawków (motylków) do pływania w głębszym, rekreacyjnym basenie.
Są też makarony, koła, piankowe deski.
Ale nawet w brodziku nie ma nudy. A na zdjęciu Lila, którą znacie pewnie z bloga Nebule.pl – pokryło nam się kilka dni pobytu z rodzinką Nebule.
Warto wiedzieć, że w Aquariusie można też wypożyczyć szlafroki dla dzieci. My zawsze bierzemy z domu nasze (w wakacje też tak było), ale tym razem zapomnieliśmy.
Każdego dnia dzieci mogą skorzystać z różnych form animacji.
My np. dekorowaliśmy pierniczki.
Witek na początku bardzo się starał.
Jasiek dokładnie dekorował każdy szczegół.
Ale Witek w końcu uznał, że czekolady nigdy za wiele.
Robiliśmy też skarpetowe krasnale wypełnione ryżem.
Takie ładne wyszły.
Dekorowaliśmy drewniane bałwanki.
A przed fluo dyskoteką, panie animatorki zrobiły dzieciom fluo makijaże i
O tak świeciły.
Aż się boję pomyśleć, co będzie za 10 lat, jak on już teraz tak wywija.
Po imprezie dzieci dostały od Aqusia vouchery na desery w kawiarni. Świetny pomysł na nagrody.
Co by tu wybrać?
Pani kelnerka już wie.
No przecież, że lody.
A to była chyba największa atrakcja – robienie pizzy. Na dzieci czekało gotowe ciasto, sos i składniki.
Samodzielnie musieli jednak je rozwałkować.
Poszło całkiem sprawnie.
Gotowe.
Jest też kawałek dla mamy. <3
A to stadardowa pizza miłośnika mięsa.
I po kilku minutach odbieramy gotowe działo.
A wszystkie lody, pizze czy ciastka można było spalić np. na zajęciach z rytmiki, prowadzonych przez panią Agnieszkę. Pani Agnieszka to jest człowiek orkiestra. Pozostałe animacje to również jej sprawka. Poza tym codziennie rano również dorośli mogli z nią poćwiczyć – np. energetyczną zumbę czy rozluźniający stretching (korzystałam ze wszystkich zajęć!).
A gdy nie ma animacji, możemy isć z dzieciakami na salę zabaw.
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
Są i klocki, i autka.
I kulki.
A za szybą sali znajduje się kawiarnia. Rodzice mogą więc w spokoju napić się kawy, herbaty. Polecam rozgrzewającą lemodniadę na ciepło z imbirem i przyprawami!).
A dzieci zjeść np. galaretkę.
Jest jeszcze jedna sala zabaw – z dmuchańcem i ping-pongiem.
Już ją mogliście zobaczyć we wpisie wakacyjnym.
Na poziomie -1 znajduje się z kolei sala gier. Jest tu cymbergaj, piłkarzyki, bilard.
W naszym wpisie rocznicowym możecie zobaczyć jeszcze salę Playstation, ale z dzieciakami do niej nie chodziliśmy.
Codziennie o 20:15 zaczynało się kino familijne. Dzieciaki mogły wygodnie rozłożyć się na pufach…
I oglądać bajki na dużym ekranie.
Przy recepcji znajduje się też wypożyczalnia gier. To nowość. Nie było jej w wakacje, ale chyba świetnie się sprawdza, ponieważ co jakiś czas trafialiśmy w windzie na dzieciaki z wypożyczoną grą.
My wypożyczyliśmy „Pingwina na lodzie”. Świetna gra dla dzieci już od 3 roku życia.
Gdy pokazałam Wam ją na instastories dostałam kilkadziesiąt pytań o nią, a potem dostawałam od Was zdjęcia, że ją kupiliście i dzieciaki są zachwycone. 🙂
Bardzo fajnie została też przygotowana kolorowanka, którą dzieci dostają przy zameldowaniu się w hotelu.
To, że w Aquariusie jest pysznie, to już wiecie. Pisałam Wam o tym, w poprzednich wpisach.
W żadnym innym hotelu nie widziałam tak bogatego wyboru moich ukochanych śledzi. Zdarzało się też sushi, pity wypełnione warzywami, flaki z kalmarów. Dobrze, że nie przepadam za mięsem i słodkościami, bo po kilku dniach wyturlałabym się z hotelu.
W specjalnym bufecie dziecięcym zawsze były dwie zupy, dwa/trzy dania oraz przekąski/słodycze.
Nigdy nie brakowało też sztućców, kubeczków i talerzyków dla dzieci.
Sam robił. 🙂
W restauracji znajduje się równiez mini kącik zabaw dla dzieci. Gdy dzieci zjedzą posiłek (a praktycznie zawsze zjadają go przed rodzicem), rodzic nie musi z pustym brzuchem biec za dzieckiem, które od razu ucieka z restauracji. Dziecko idzie do kącik zabaw, a rodzic w spokoju delektuje się posiłkiem.
We wpisie wakacyjnym pokazywałam Wam już nasz pokój. Tym razem wybraliśmy taką samą opcję – dwa pokoje połączone ze sobą drzwiami. Dzieci miały więc pokój i łazienkę dla siebie.
W łazienkach znajdziemy również kosmetyki dla dzieci oraz np. stopień, żeby dziecko mogło samo umyć ręce czy skorzystać z toalety.
W dniu wyjazdu zrobiliśmy dzieciakom niespodziankę i zamówiliśmy im śniadanie do łóżka. To koszt jedynie 25 zł, a frajda przeogromna.
Takie śniadanie to też fajna opcja dla osób, które mają daleko do domu – można zrobić sobie kanapki na drogę.
Już sam hotel jest niemałą atrakcją dla dzieci. Moje dzieciaki uwielbiają biegać korytarzami, zaglądając przez tęczowe okna.
Oraz podziwiać rybki w hotelowym holu.
Więcej na temat hotelu znajdziecie tutaj – Aquarius Hotel.
Myślę, że my odwiedzimy Aquariusa jeszcze nie raz. Nawet dzisiaj, gdy Witek obudził się w nocy, żeby napić się wody, zapytał się Grzeska, kiedy znowu pojedziemy do Aquariusa. 🙂
Wybierajcie się nad morzem poza sezonem. Naprawdę warto!
Brak komentarzy