Menu
zabawki

Jak pokochać swój dom i swoje życie?

„Większość naszego życia wypełniamy ślepymi nawykami. Mnóstwo czasu spędzamy na polowaniu, ale nigdy nie jesteśmy do końca zadowoleni. I tak nas ono pochłania, że czujemy się nieszczęśliwi”.
Tymi słowami zaczyna się dokument Minimalism: A Documentary About the Important Things.

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pustkę, którą czasem czujemy, wypełniamy zakupami. Kupujemy rzeczy, bo myślimy, że dzięki nim będziemy szczęśliwsi, że one dadzą nam szczęście. Że szczęście można kupić. Nie możemy doczekać się wypłaty, aby przeznaczyć ją na kupno kolejnych rzeczy. Istnieje przekonanie, że nasze życie musi być idealne. Ale co znaczy ten ideał? Ma wyglądać tak jak życie ludzi, których oglądamy w telewizji, obserwujemy na Facebooku, na Instagramie? Przecież nie wiemy, jak naprawdę wygląda ich życie. Widzimy jedynie ułamek ich rzeczywistości. To, co chcą pokazać.

Jednym z moich postanowień noworocznych (o których Wam pisałam we wpisie Mam plan. 10 postanowień na rok 2017) było posprzątanie całego domu. Ale nie takie posprzątanie jak to się sprząta co tydzień. Zaczęłam zauważać, że mamy za dużo rzeczy. Co prawda odkąd pamiętam, byłam zdania, że mam naturę graciary i źle czułabym się w minimalistycznych wnętrzach (zawsze uważałam, że brak w nich życia), to w pewnym momencie nadmiar rzeczy w domu zaczął mi przeszkadzać, a nawet przytłaczać. Upychanie wszystkiego w kolejne nowe schowki i szafki nic nie dawało. Czułam, że nie panuję nad swoim domem. Poza tym mimo że z każdym miesiącem zarabialiśmy więcej, nie mieliśmy więcej pieniędzy. Mieliśmy więcej rzeczy. Rzeczy, bez których wcześniej świetnie dawaliśmy sobie radę.

pralka i suszarka electrolus lopata by .

Aby mieć jakiś plan na to, jak zacząć odgracić mieszkanie, kupiłam książkę Marie Kondo „Magia sprzątania”. Recenzowałam ją na blogu (Jak sprzątać skutecznie? Recenzja książki „Magia sprzątania”). Długo zabierałam się za wdrożenie rad pani Kondo w życie. Kilka miesięcy później kupiłam książkę „Pokochaj swój dom”, ale jednak rady w niej zawarte (chodzenie do sklepu mięsnego z własnym słoikiem na mięso, chodzenie do piekarni z poszewką na poduszkę zamiast torby, robienie papieru z prac plastycznych przynoszonych przez dzieci ze szkoły) to było dla mnie zbyt wiele. Wiedziałam, że muszę stworzyć swoją formę minimalizmu, która będzie odpowiadała całej naszej rodzinie.

Przełom nastąpił w kwietniu, gdy w naszym domu pojawiła się suszarka bębnowa. Pisałam Wam o tym we wpisie Krótka historia o tym, jak zyskaliśmy jedno całe pomieszczenie w domu i mnóstwo wolnego czasu. Z racji tego, że dzięki suszarce nasze ubrania były prane i suszone na bieżąco (w ciągu ok. trzech godzin miałam czyste i suche ubranie), w koszach i na suszarkach drucianych przestały zalegać stosy naszych rzeczy. Konsekwencją tego było to, że ubrania przestały nam się mieścić w szufladach i szafach. Byłam zszokowana ilością naszych ciuchów. Wreszcie mogłam wszystko posegregować i policzyć. Nie wyglądało to dobrze. Okazało się, że na wieszaku w garderobie wisi 50 sukienek. Dodatkowo w kartonie leżało jeszcze kilkanaście innych , z których sprzedaniem zbierałam się od dwóch lat. Jako że pracuję w domu i rzadko kiedy mam okazję założyć sukienkę, uznałam, że czas coś z tym zrobić. Z bielizną wcale nie było lepiej. Znalazłam 58 par majtek.

IMG_4968 by .

Zaczęliśmy wielką akcję odgracania domu, która właściwie wciąż trwa. Mam jednak teraz zupełnie inne podejście do kupowania ubrań. Mam kontrolę nad tym, co pojawia się w naszym domu. Bardzo ucieszył mnie fakt, że moje dzieci nie miały problemu z pozbywaniem się nie tylko ubrań, ale równie chętnie oddawały zabawki, które kurzyły się od dłuższego czasu w ich pokoju. To było najważniejszą lekcją jaką wyciągnęłam z pozbywania się rzeczy. Nie jest żadną wiedzą tajemną to, że dzieci bez przerwy nas obserwują. Jeżeli widzą, że dla nas posiadanie przedmiotów nie ma żadnego znaczenia, one również nie będą płynęły z prądem konsumpcjonizmu. Będą wiedziały, że to nie da im szczęścia. Że gromadzenie dóbr materialnych nie wypełni pustki życia, w którym brak jest celu.

IMG_4983 by .

Żyjemy w erze taniej odzieży produkowanej w fabrykach. Współczesny koncept mody zakłada, że można wyrzucać ubrania nie wtedy, kiedy stają się bezużyteczne, a wtedy, kiedy nie przedstawiają już wartości społecznej lub wyszły z mody. Bezmyślny konsumpcjonizm nie tylko nas unieszczęśliwia, ale również niszczy środowisko. Nazywa się nas materialistami, a tak naprawdę nie mamy szacunku do rzeczy materialnych. Gdy coś się psuje, niszczy, pozbywamy się tego. Na każdym kroku wmawia się nam, że potrzebujemy nowych rzeczy. Przez to nie szanujemy tych, które mamy. Wydaje nam się, że potrzebujemy jakiejś rzeczy, że ona uczyni nas szczęśliwszymi, a gdy wreszcie ją zdobędziemy, pojawia się jej nowszy model. Można wpaść w błędne koło. W dokumencie Minimalism jest mowa o tym, że kiedyś branża odzieżowa skupiała się na dwóch sezonach – letnim i zimowym. Teraz sezonów mamy 52 w roku. Co tydzień w sieciówkach pojawiają się nowe ubrania. Zaczynamy gromadzić rzeczy, które nie są nam potrzebne. Mamy zapchane ubraniami szafy, a i tak nie mamy się w co ubrać.

output_ZJ2Gr0 by .

Przez kilka ostatnich miesięcy zdecydowanie zmieniło się moje podejście do kupowania ubrań. Kupuję mniej, ale z głową. Wybieram lepsze jakościowo ubrania i dbam o nie. Przez to, że kupuję mniej, mam więcej pieniędzy na to, aby kupować ubrania lepszej jakości. Staram się wspierać polskie marki. Dzieciom kupuję ubrania wtedy, gdy wyrastają z za małych. Nam kupuję właściwie dopiero wtedy, gdy stare się zniszczą. Jako że Jasiek miał kupowanych mnóstwo ubrań od małych polskich marek, Witkowi dokupuję teraz tylko bieliznę. Praktycznie wszystkie ubrania ma po Jaśku. Dla jeszcze lepszej dbałości o ubrania postawiliśmy na pralkę i suszarkę tego samego producenta. W naszej garderobie znajduje się tylko tyle ubrań, ile widzicie na zdjęciach. Są tam ubrania i moje, i Grześka. W tym miesiącu będzie ich jeszcze mniej. Wybieram się na spotkanie ze stylistką, która określi, co powinnam nosić, na podstawie typu mojej urody i figury. Pomoże mi określić mój indywidualny styl, który będzie odzwierciedlać to, jaka jestem i podkreślać moje atuty. Jestem przekonana, że mając kilkanaście ubrań w szafie można stworzyć wiele świetnych stylizacji. A ile dzięki temu można da się zaoszczędzić pieniędzy, czasu, miejsca w domu i przy okazji chronić środowisko.

Żyjmy świadomiej. Dla nas, dla naszych dzieci i ich przyszłości.

I tutaj mam dla Was niespodziankę. Niedługo na blogu pojawi się konkurs, w którym będziecie mogli wygrać taką samą suszarkę, jaką mamy. Trzymajcie rękę na pulsie.

IMG_4665 by .

IMG_4674 by . IMG_4680 by . IMG_4682 by .


Partnerem wpisu jest marka Electrolux.

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

1 Comment

    Napisz odpowiedź