Po co jemy? Żeby rosnąć (albo tyć), żeby utrzymywać się przy życiu i się poruszać (mieć energię). I w tym samym celu jedzą również dzieci. Nie wiem, czy widzieliście spot akcji „Jedz Jak Mistrz” zainicjowanej przez markę Beko? Porusza ona istotny problem żywienia dzieci. W naszym domu podejście do tego tematu wyglądało bardzo różnie. Po drodze popełniłam mnóstwo błędów. I w tym wpisie chciałabym się z nich wyspowiadać, a przy okazji doradzić Wam, co na pewno działa na niejadka.
Moje dzieciaki w okresie niemowlęcym jadły za dwóch. Jednak ta ich żarłoczność nie była nam dana na zawsze. Nie wiem, czy to ja gdzieś popełniłam błąd (całkiem możliwe), czy po prostu stopniowo ich apetyt zaczął maleć, ale gdy Jasiek poszedł do przedszkola przestał jeść większość rzeczy, które jadł bez problemu do tej pory. Przeszłam przez wiele etapów zachęcania go do zjedzenia kawałka sałaty (od próśb po szantaże i groźby). Nic z tych środków nie zadziałało. Postanowiłam więc podejść do tego tematu w zupełnie inny sposób. Przeczytałam kilka mądrych książek, poukładałam sobie wszystkie informacje w głowie i już teraz mogę Wam napisać, co na pewno działa.
Przede wszystkim:
1. Odczaruj warzywa
Mam wrażenie, że wielu rodziców zaraz po zobaczeniu dwóch kresek na teście ciążowym zakłada sobie, że to dziecko na pewno nie będzie lubiło warzyw. No jak ma lubić, skoro rodzice uważają, że dzieci nie lubią warzyw, a te które lubią, są wyjątkiem? Pokaż dziecku, że warzywo to normalne jedzenie. Tak samo jak bułka i parówka (chyba nie ma dziecka, które by nimi wzgardziło). Jak więc odczarować warzywa, kiedy już sprawiliśmy, że stały się w oczach dziecka czymś niejadalnym? Spróbujmy:
- zakodować sobie w głowie, że jeżeli dziecko nie będzie chciało uczestniczyć w naszym odczarowywaniu, nie będziemy go do tego zmuszać;
- pozwolić dziecku w sklepie wybrać warzywo, które chciałoby spróbować;
- opowiedzieć dziecku, jakie potrawy można wykonać z tego warzywa, pozwolić mu wybrać;
- wspólnie przygotować potrawę (pozwolić dziecku umyć warzywo, obrać (co z tego że niestarannie?), pokroić (co z tego, że krzywo?));
- nie wkurzyć się, gdy dziecko nie będzie chciało spróbować.
Czasem wystarczy jedno podejście i dziecko pokocha jakieś warzywo. Częściej jednak potrzebne są tygodnie, miesiące, a nawet lata. Ważne, żeby nie tracić nadziei i wciąż znosić do domu warzywa. Przeprowadzono nawet na ten temat badania, które wykazały, że dopiero po 2 tygodniach codziennej ekspozycji danego warzywa dziecko zaczynało traktować je jako coś jadalnego.
2. Daj przykład
Twoje dziecko nie chce próbować nowych potraw, masz wrażenie, że boi się nowych smaków? I dobrze. Tak stworzyła nas natura. Na świecie jest wiele trujących roślin i zwierząt. Jednym z mechanizmów ochronnych, które pozwalają uniknąć wypadków i zatruć, jest preferencja dla pokarmów znanych i początkowa niechęć wobec nowości. Dzięki temu nasz gatunek istnieje już tak wiele tysięcy lat. Udowodniono jednak, że jeśli daną potrawę proponuje się dzieciom (nie zmuszając!) regularnie i jeśli dzieci widzą, że jedzą ją rodzice (co znaczy, że raczej nie jest trująca), ostatecznie maluchy w ten sposób są w stanie zaakceptować wiele różnych pokarmów (chociaż nie wszystkie – ja sama nie zaakceptuję nigdy flaków i wątróbki).
Świetnym sposobem na pokazanie dzieciom, że zdrowe jedzenie jest fajne jest zaangażowanie w tę akcję osób, które są dla dzieci bohaterami. Na taki pomysł wpadło właśnie Beko, angażując do współpracy piłkarzy FC Barcelona. Więcej na temat akcji możecie przeczytać na stronie akcji „Jedz jak mistrz”. Znajdziecie tam przepisy na zdrowe, szybkie potrawy i porady na temat zdrowego odżywiania dzieci.
3. Nie trzymaj słodyczy w zasięgu wzroku
Na nadwagę i otyłość cierpi już ponad 10% dzieci w wieku od 5 do 17 lat. To co 9-10 dziecko. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest zła dieta i brak ruchu. Nawet ja, jako osoba, która od kilkunastu lat ważyła tyle samo (oprócz dwóch kilkumiesięcznych okresów ciążowych) ostatnio przytyłam 3 kilogramy, które w żaden sposób nie chcą zniknąć. Kiedyś znikały same. A winę za to ponoszą słodycze. Słodycze, które nasze dzieciaki dostawały ostatnio od znajomych i bliskich w ilościach hurtowych. Wzięłam na siebie zjedzenie tego, żeby chronić dzieci (taa, jasne) przed szkodliwym wpływem cukru. No i proszę – przyszły nieznikające kilogramy.
Eksperymenty wykazują, że jeśli dzieci mają dany produkt pod ręką, ale ale nie wolno im go jeść, coraz bardziej im smakuje. Innymi słowy, jeśli w domu są cukierki, powtarzanie w kółko „dosyć już tych cukierków” sprawi tylko, że będą cię o nie jeszcze bardziej prosić. Jeśli nie chcesz, żeby twoje dziecko przyzwyczaiło się do jedzenia cukierków, prawdopodobnie będzie lepiej, żeby nie było ich w domu – w ten sposób nie trzeba będzie o nich wspominać. (Gonzales, C., Moje dziecko nie chce jeść, Mamania, Warszawa 2015, s. 67).
Dlatego w myśl zasady „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” postanowiłam schować słodycze (dzieciaki i tak o nich nie pamiętają) w najwyższej szafce. I odkąd żelki nie spoglądają na mnie z kuchennego blatu, sama również o nich zapominam.
4. Pozwól dzieciom jeść i bawić się jedzeniem
Co prawda moje dzieci w wieku niemowlęcym uwielbiały jeść i czasami miałam wrażenie, że mogłyby zjeść konia z kopytami, to zauważyłam, że nawet te maluchy, które są określane przez rodziców jako niejadki, lubią jeść, jeżeli pozwoli im się jeść. Gdy pozwalałam moim dzieciakom, żeby karmiły się same, sięgały po każdy z produktów, który przed nimi leżał. Zdarzało się nawet, że gdy im nie smakował (widać to było po ich minie), to i tak próbowały nadal (może za którymś razem stanie się smaczniejszy?). Gdy karmiłam ich łyżeczką odwracały głowę lub zaciskały usta za każdym razem, kiedy chciałam im podać coś, co im nie smakuje. Poza tym warto dostrzec ten moment, kiedy dziecko samo sięga po jedzenie z talerza lub zabiera nam łyżeczkę, którą chcemy je karmić. To jest doskonały czas na to, żeby pozwolić dziecku karmić się samodzielnie. Nie przegapcie tego momentu. Dwulatki czy trzylatki nie wykazują już takiej spontanicznej chęci do samodzielnego jedzenia, co roczniaki. Jeżeli będziemy je karmić, potem też mogą chcieć być karmione. Wiem, dobrze wiem, jak wygląda stół, krzesło i wszystko to, co się znajduje w promieniu dwóch metrów od miejsca, w którym jadło dziecko. Mimo tego warto przymknąć na to oko. To nie będzie trwało wiecznie.
5. Nie zmuszaj
Zastanów się, jakie dziecko chcesz wychować – odpowiedzialne, zdolne do dialogu, empatyczne, pewne swoich racji, czy uległe, posłuszne i zakompleksione? To teraz pomyśl, jakie podejście Ci w tym pomoże. Czy wciskanie dziecku na siłę potraw, których nie chce, sprawi, że będzie bardziej pewne siebie czy wręcz przeciwnie? Czego więc nie robić?
- Nie porównuj dziecka do innego dziecka, które chętniej zjada swój posiłek;
- Nie odwracaj uwagi dziecka – nie sadzaj dziecka przed telewizorem podczas posiłku, aby wyłaczyć w nim czujność i myślenie, nie ;
- Nie szantażuj dziecka (Jak zjesz, to dostaniesz nagrodę);
- Nie stosuj gróźb (Jak nie zjesz, to nie będziesz mógł się bawić);
- Nie rób tego mamie, mama będzie smutna (sic!), Za mamusię, za tatusia…);
- Nie etykietuj (Grzeczne dzieci jedzą warzywa).
A zamiast tego obserwuj. Obserwuj, czy problemy z jedzeniem nie pojawiają się w pewnych sytuacjach, po pewnych wydarzeniach. Być może dziecko swoją niechęcią do jedzenia chce zwrócić na siebie swoją uwagę. Przy czym zwrócenie na siebie uwagi nie ma na celu zrobienia przedstawienia czy pokazu histerii. Ono naprawdę może potrzebować Twojej uwagi, większej ilości Twojego czasu wyłącznie dla niego.
I zapamiętaj – dziecko ma mniejszy żołądek niż Ty. Poza tym dziecka nie da się nieświadomie zagłodzić.
6. Najgorsze, co możesz zrobić, to dać dziecku suplementy zwiększające apetyt
A takich na rynku nie brakuje.Wszystkie preparaty (nawet te, które uchodzą za naturalne) zwiększające uczucie głodu, oddziałują na mózg dziecka (nie, nie na żołądek – uczucie głodu bierze się z mózgu). Jeżeli więc preparat rzeczywiście działa, to znaczy, że ma wpływ na funkcjonowanie mózgu naszego dziecka. W dłuższej perspektywie może więc on powodować szkody dla zdrowia.
7. Wrzuć na luz
Jestem modelowym przykładem niejadka. Moja mama często wspomina, że gdy tylko się urodziłam, nie chciałam jeść. Nie chciałam piersi, nie chciałam mleka modyfikowanego (do tej pory nie przełknę mleka, a sery zaczęłam jeść dopiero w liceum). Szybko miałam rozszerzaną dietę, żebym chciała cokolwiek zjeść. Gdy byłam starsza upodobałam sobie groszek. Każda zupa musiała być z groszkiem. Nieważne czy był to rosół, pomidorowa, ogórkowa, czy barszcz. Groszek musiał być. Jak widziałam, że jest groszek, to zjadłam. Ale pod jeszcze jednym warunkiem. Nie mogłam widzieć tych innych warzyw z zupy. Zamykałam więc oczy, a mama mnie karmiła. Gdy miałam 6 lat jadłam praktycznie tylko bułkę z kukurydzą. Pamiętam, jak wypadały mi mleczne zęby podczas gryzienia tych bułek i starałam się dokładnie pogryźć każdą kukurydzę, żeby przypadkiem nie okazało się, że któraś z nich jest moim zębem. Potem przestawiłam się na bułki z rzeżuchą. Rzeżucha przez cały rok. Lekarze wysyłali mnie na badania, przekonani, że na pewno mam anemię. Nie miałam.
I żyję. Nie dopadły mnie żadne choroby przewlekłe i mam się całkiem nieźle. Potraktujcie więc ten punkt 7 jako najważniejszy. Bez Waszego wyluzowania dziecko nie zacznie traktować jedzenia jak przyjemności, tylko jak konieczność, niemiły obowiązek. Pokażcie dziecku, że jedzenie jest fajne (pamiętając o tym, że kiedyś Twoje dziecko zacznie jeść wszystko – albo prawie wszystko). A najlepiej pokażecie to właśnie Waszym podejściem.
12 komentarzy
Agnieszka
7 grudnia 2020 at 17:14Ja również podpinam się pod podziękowania! Mój 2,5-letni syn od pół roku przestał jeść wrzywa i mięso, z owoców tylko banany, muszę wszystko przemycać w koktajlach, bo tylko je toleruje. Czasami wpadam w tę koszmarną pętlę i stosuję „niedozwolone” przekupstwo, ale z żadnym skutkiem. Wpis o wrzuceniu na luz zwyczajnie w świecie mnie pocieszył.
Karella
23 czerwca 2020 at 11:53Pewnie nikt nie zwróci uwagi na ten mój komentarz bo minęło już 2 lata od umieszczenia wpisu ale… Muszę to napisać. Bardzo Ci dziękuję za słowa o wyluzowaniu i o tym że w wieku 6 lat jadłaś tylko bułkę z kukurydza. Moja, dziś 7 letnia córka, jako niemowlak tak samo jak Twoje dziecko jadła wszystko a potem przestała. Dziś nie chce tknąć rzadnych obiadów, nic kompletnie. Je tylko kanapki z wędliną, serem żółtym czy białym, parówki, tosty i tak w kółko. Do czasu przeczytania Twojego wpisu martwiłam się, choć wyniki badań ma dobre, żelazo w porządku i w ogóle wszystko jest ok.Ulżylo mi gdy przeczytałam że nie tylko ona tak ma i że na tych kanapkach też da radę wyrosnąć na zdrowa dziewczynkę. Dziękuję ?
wtrybieoffline
14 października 2018 at 16:11Kochana świetne zdjęcia i oczywiście bardzo wartościowe posty, będę wpadała częściej 🙂
Senna Sówka
8 października 2018 at 08:47Za mamusię i tatusia to najczęściej powtarzany tekst przez moich rodziców! ; )
Kasiula
20 czerwca 2018 at 16:30O kurczę, ale nabrałam ochoty na pizze! 🙂
Kids' Kitchen
15 maja 2018 at 08:16Widzimy po zdjęciach, że praktykujecie wspólne gotowanie – to świetnie! Z doświadczenia wiemy, że nawet niejadki uwielbiają bawić się w kucharzy i rozwijać swoje umiejętności kulinarne 😉 No i chyba nie trzeba mówić, że zjedzenie własnoręcznie przygotowanego dania, to ogromna przyjemność dla dziecka 🙂 Pozdrawiamy!
Aleksandra
14 maja 2018 at 08:38Bardzo ciekawy wpis. Ja często staram się nakłonić moje szkraby do gotowania, ale strasznie tego nie lubią.
Natalia
11 maja 2018 at 20:43Wszystkim zrospaczonym mamaom niejadków polecam ksiażkę Gonzalesa „moje dziecko nie chce jeść”
Asia
8 maja 2018 at 08:30Niestety przestrzegam wszystkich punktów i nadal warzywa i mięso nie wchodzą nawet do buzi. Młoda przykłada jedzenie do ust i już wie, że nie chce. Też wychodzę z założenia, że kiedyś zacznie jeść. Teraz po prostu ją karmię, nie odżywiam i to mnie najbardziej boli.
LIRA
19 kwietnia 2018 at 11:40Mój syn to także niejadek. Ja już się z tym nauczyłam żyć, ale porównania babć i cioć do innych dzieci i ilości zjadanych przez nich jedzenia jest nagminne… Wiele razy zastanawiałam się skąd taka awersja do jedzenia i stwierdziłam, że dopóki syn jest zdrowy, niech je ile chce, ja pasuje 🙂
Asia
17 kwietnia 2018 at 21:11Moje starsze dziecko w wieku 2 lat też miało ograniczony repertuar: bułka, kukurydza i banan. Wcześniej jadł wszystko,nawet za dwóch. Koleżanka z trójką dzieci powiedziała wrzuć na luz. Widocznie teraz tego potrzebuje. Jeśli Wy (rodzice) jecie warzywa to i on zacznie. Obecnie ma 4 lata i je prawie wszystko. Z warzyw najbardziej lubi marchewkę, paprykę i brokuły. Próbuje też różnych rzeczy, czasem powie,że niedobre, ale za kilka dni lub tygodni znowu próbuje. I powoli się do kolejnych potraw przekonuje. Widzi,że my jemy. Niestety słodycze też lubi i nie pomaga chowanie w górnej szafce.
venila
11 kwietnia 2018 at 18:56W sumie też jestem typowym niejadkiem. I żyję. I to już 31. rok 🙂 Dzięki – po Twoim tekście wrzuciłam trochę na luz .