Mierzeja Kurońska to długi, cienki półwysep, który oddziela Zalew Kuroński od otwartego Morza Bałtyckiego. Południowa część mierzei znajduje się na terenie Obwodu Kaliningradzkiego, a północna na Litwie. My zwiedziliśmy tę na Litwie.
W ramach współpracy z KidsTravel wspierając akcję przeciwko seksturystyce dzieci, nocowaliśmy w jednym z hoteli sieci AccorHotels. Zatrzymaliśmy się w Kłajpedzie w hotelu Ibis Styles Klaipeda Aurora. Hotel znajduje się nad samym zalewem (z okien widzieliśmy mierzeję), tuż obok przeprawy promowej. Hotel nie dość, że świetnie ulokowany, z przestronnymi pokojami, dużym parkingiem dla gości, kącikiem dla dzieci, to dosyć niedrogi.
Pierwszego dnia Kłajpeda przywitała nas dosyć nieciekawą pogodą. Postanowiliśmy zostawić objazdówkę po mierzei na inny dzień. Zaczęliśmy szukać atrakcji dla dzieci wokół Kłaipedy. Tripadvisor wskazał nam park rozrywki, dinopark, muzeum zegarów i delfinarium. Postanowiliśmy odpuścić sobie delfinarium (znajduje się ono na mierzei, więc musielibyśmy specjalnie do delfinarium przeprawiać się promem na drugą stronę zalewu). Ruszyliśmy najpierw do parku rozrywki HBH.
Na miejscu zdecydowanie widać było, że jesteśmy jeszcze poza sezonem. Cześć atrakcji była wyłączona, brak było innych turystów. Warto dodać, że wstęp do parku rozrywki jest bezpłatny. Płaci się jedynie za niektóre atrakcje. Weszliśmy do ogrodzonego mini zoo. Na wejściu wrzuca się jakąś część Euro (nie pamiętam, czy to było 0,25 czy 0,5 euro). W środku znajdowały się owce, kozy, świnki, alpaki, pawie, kury i przeróżne ptactwo (jak to w mini zoo). Prawie wszystkie chodziły wolno, obcując z człowiekiem. Zajmował się nimi pan, mówiący jedynie po rosyjsku, z którym ciężko nam było się dogadać.
Po wyjściu z zoo przespacerowaliśmy po parku, oglądając różne (czasem dosyć dziwne) instalacje.
Nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, ponieważ było naprawdę bardzo zimno, a my byliśmy dodatkowo dosyć głodni. Zawinęliśmy się z parku i udaliśmy się na obiad w przyparkowej restauracji. Restauracja utrzymana w bardzo tradycyjnym stylu, serwująca typowo litewskie dania. Zamówiliśmy bliny i cepeliny. Jeżeli ktoś lubi takie potrawy, myślę, że będzie zadowolony. Było smacznie, ale dla nas zdecydowanie za ciężko.
Po zjedzeniu obiadu, chcieliśmy jeszcze podskoczyć do dinoparku. Okazało się jednak, że zaraz będzie zamykany (ciągle nie mogliśmy przestawić się, że na Litwie jest godzina później niż w Polsce). Wróciliśmy więc do hotelu, mając nadzieję, że następnego dnia będzie lepsza pogoda.
Niestety, nie była. Od rana lało. Cały ranek i przedpołudnie spędziliśmy w hotelu licząc na to, że może przestanie padać i ruszymy na mierzeję. Niestety, nie przestawało. Postanowiliśmy skoczyć na jakieś zakupy do centrum handlowego i przy okazji zjeść jakiś obiad.
Pojechaliśmy do Akropolis. Takiego centrum handlowego jeszcze nie widzieliśmy. Było tam wszystko. Poza niezliczoną ilością sklepów, restauracji (niektóre z salami zabaw), było tam też kryte lodowisko (tak, tak!) i jeżdżąca po centrum kolejka. Dzieciaki były zachwycone. Zobaczcie, jak to wyglądało.
Po odwiedzeniu centrum mieliśmy iść jeszcze do muzeum zegarów, ale zasiedzieliśmy się w Akropolis i na muzeum zabrakło już czasu. Według Tripadvisora nie powinniśmy jednak żałować.
Następnego dnia mieliśmy już jechać na Łotwę, ale nie mogliśmy przecież odpuścić sobie zobaczenia mierzei. W końcu to dla niej przyjechaliśmy do Kłajpedy. Z samego rana spakowaliśmy się, wymeldowaliśmy z hotelu i ruszyliśmy na prom.
Na szczęście już nie padało. Pogoda nie byłą jednak zbyt ciekawa. Wiał bardzo mocny wiatr i było zimno. Odpadały rowerowe wycieczki po mierzei. Zwiedzaliśmy więc samochodem.
W 2000 r. Mierzeja Kurońska została zapisana na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Na jej terenie znajdują się rezerwaty oraz parki krajobrazowe. Na mierzei znajdują się drugie pod względem wysokości kompleksy wydm w Europie. Litewska część półwyspu ciągnie się od miasta Kłajpeda do miasta Nerynga – na jedno miasto składają się cztery osady (Juodkrantė, Pervalka, Preila i Nida). Jest pięknie. Klimat niczym ze skandynawskich rybackich miasteczek. Mam nadzieję, że wrócimy tam jeszcze kiedyś, gdy będzie nieco cieplej, aby poznać bliżej ten klimat dzikiej nadmorskiej przyrody.
Po objazdówce przez mierzeję, ruszyliśmy promem z powrotem do Kłajpedy, a dalej obraliśmy kierunek Łotwa.
Brak komentarzy