Jeżeli czytasz mojego bloga, najprawdopodobniej jesteś rodzicem (tak, świadomie piszę o rodzicach, a nie o matkach, bo ten temat również ojców dotyczy i dotyczyć powinien). Doskonale więc znasz uczucie niemocy, bezsilności. Nie raz, nie dwa zdarzyło Ci się rozryczeć jak dziecko. Bo rodzicielstwo jest trudne.
Po dwóch godzinach snu w nocy, po całym dniu z dziećmi, nie mając chwili dla siebie wystarczy niewielki punkt zapalny, żeby się rozkleić. Wyobraź sobie, że masz jeden z takich dni. Jeden z rodzaju tych najgorszych. Nie masz już sił panować nad emocjami i najzwyczajniej w świecie zaczynasz płakać. Wtedy podchodzi do Ciebie ktoś bliski (mąż/żona/mama/tata/brat/siostra/przyjaciółka/przyjaciel) i mówi:
- „przestań, nie płacz”
- „to nie jest powód do płaczu”
- „przecież nic się nie stało”
- „no nie przesadzaj”
Bardzo dobrze znasz te zwroty – sam stosujesz podobne, gdy płacze Twoje dziecko. Zdarzało ci się tak powiedzieć do płaczącego dziecka, gdy się uderzyło, gdy pękł mu balon, oblało się wodą, czy złamał mu się banan (sic!). Zastanów się, jak sam się czujesz, gdy je słyszysz? Mnie trafia szlag. Bo dlaczego mam nie płakać, skoro chcę? Skoro potrzebuję. Jest mi źle, więc płaczę. Potrzebuję się wypłakać, żeby wyrzucić z siebie negatywne emocje. Nie chcę ich w sobie tłumić.
Dziecko też człowiek – wypłakać się musi
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że często jestem świadkiem tego, że dorośli wmawiają dzieciom, że nie powinny czuć tego, co czują, umniejszają uczucia dzieci. Niedawno widziałam. jak w czasie imprezy urodzinowej jedna dziewczynka została uderzona przez chłopca. Rozpłakała się. Podszedł do niej tata innej dziewczynki i powiedział „”no nie przesadzaj, na pewno tak nie boli”.
Jakiś czas temu mojemu dziecku zepsuła się zabawka. Rozpłakało się z tego powodu. Co zrobiła babcia, która była przy nim? Powiedziała „jak będziesz płakać, to się naprawi?”.
Jeżeli jesteś kobietą, być może podczas porodu usłyszałaś, że histeryzujesz, że na pewno tak bardzo nie boli. A przecież bolało, prawda?
Jeżeli jesteś mężczyzną i mając 38 stopni gorączki myślałeś, że umierasz, to naprawdę tak myślałeś, prawda? 😉
Dlaczego więc nie wierzymy naszym dzieciom? Dlaczego wmawiamy im, że lepiej wiemy, co czują?
Wydaje nam się, że dzieci przejmują się pierdołami, że płaczą bez powodu. Tylko że dla nich są to prawdziwe tragedie. Dlaczego chcemy im tłumaczyć, że nie ma sensu płakać, kiedy one widzą sens? Tak, znam odpowiedź na to pytanie. Dorośli myślą, że w ten sposób wykazują troskę, że takie słowa pocieszą dziecko. Ale czy kogokolwiek mogą pocieszyć takie zwroty?
Co możemy zrobić?
Zaakceptować uczucie dziecka. Tylko tyle i aż tyle. Co więc mówić?
- Widzę, że jesteś smutny.
- Rozumiem, że jest ci przykro.
Czasem wystarczy jedynie pokazać, że słuchamy.
Kilka miesięcy temu moje dziecko wpadło w histerię, ponieważ tata wyjechał na jakiś czas i zapomniał mu powiedzieć o tym, że go nie będzie. Próbowałam mu wtedy tłumaczyć, że nic się nie stało, że przecież niedługo wróci. To tylko spotęgowało histerię. Miałam wrażenie, że nie ma sposobu na to, żeby go uspokoić. Gdy dwa tygodnie temu Grzesiek wyjechał i znowu nie powiedział o tym Jaśkowi (brawo tata) wywołując burzę, postanowiłam inaczej podejść do tematu. Przytuliłam, powiedziałam, że widzę, że jest zły, że rozumiem i że sama również byłabym zła z tego powodu. Zaproponowałam, że zadzwonimy razem do taty i on powie mu o tym, że jest mu przykro. Po rozmowie z tatą odzyskałam spokojne dziecko, które czuło, że jego uczucia są ważne.
Akceptujcie uczucia dziecka. Nawet te negatywne.
Jeśli my zaakceptujemy negatywne uczucia naszych dzieci, na pewno będzie im łatwiej radzić sobie z własnymi uczuciami.
1 Comment
czytam, kiedy mogę
31 marca 2017 at 22:56Super wpis Wiolu!
Przyznam że ja tez tak umnijeszalam emocje mojego Dudy i to Tylko pogarszało sprawę . Gdy zaczęłam go pytać, czy jest zły czy smutny i przytulać w takich momentach, szybciej sie uspokajał.