Zanim przejdę do opisu kosmetyków, które pomagają mi opanować moją cerę, zacznę od nakreślenia historii mojej skóry twarzy. Musicie wiedzieć, że mojej cery nie można zaliczyć do tych najprostszych w obsłudze. Zawsze z zazdrością patrzyłam na kobiety z piękną, gładką buzią. Jak rozdawali bezproblemową cerę, ja musiałam stać w kolejce po mocne paznokcie.
Pierwsze problemy z cerą pojawiły się u mnie już na początku okresu dojrzewania. Byłam chyba najbardziej pryszczatą osobą w klasie. Trądzik miałam nie tylko na twarzy, ale również na plecach. Dermatolodzy przepisywali kolejne wysuszające, mocno alkoholowe kremy i płyny, które nieco poprawiały wygląd cery, ale nie były najlepszym wyborem dla ogólnego stanu skóry. I tak wyglądały moje perypetie trądzikowe przez kolejnych kilka lat. Ratunkiem okazały się bardzo silne tabletki antykoncepcyjne.
Gdy wyjechałam do Wrocławia na studia i znalazłam swoją pierwszą w życiu pracę, postanowiłam wziąć się poważnie za swoją cerę i nie truć się bez przerwy mocnymi hormonami. Znalazłam dermatologa z bardzo dobrymi opiniami, który zaproponował mi terapię tetracykliną. Może nie była to najzdrowsza alternatywa, ale działała. Cera rzeczywiście poprawiła się na kilka lat. Nie wiem, na ile jesteście w temacie, ale dodam tylko, ze jest to bardzo silny lek. W czasie kuracji i pół roku po jej zakończeniu nie można zajść w ciążę, ponieważ wiąże się to z bardzo poważnymi uszkodzeniami płodu.
Gdy po kilku latach znów stan mojej cery zaczął się pogarszać, dermatolodzy pocieszali mnie, że po porodzie powinno się wszystko ustabilizować. Niestety, nie ustabilizowało się. Wtedy jednak zaczęłam szukać przyczyny. Przebadałam się hormonalnie wzdłuż i wszerz u ginekologa i u endokrynologa. Badania nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Sprawdziłam się również pod kątem różnych alergii. W tej kwestii również czysto. Jedna wielka niewiadoma.
Być może część z Was pamięta (mówiłam o tym na Instagramie), jak 1,5 roku temu dałam się namówić dermatologowi na terapię izotretynoiną. Wiedziałam, co się z tym wiąże, jakie mogą być skutki uboczne i niestety, dopadły mnie ona z pełną mocą. Po miesiącu stosowania Izoteku, pojawiły się poważne zaburzenia nastroju. Myślę, że była to już depresja (które jest wymieniana wśród działań niepożądanych zaraz obok prób samobójczych). W każdym razie nie wyobrażałam sobie ciągnąć dalej terapię lekiem, który sprawiał, że wstawałam z łóżka jedynie do toalety (nie miałam żadnej innej motywacji do tego, aby się ruszyć).
Po odstawieniu leków i powrocie do normalnego funkcjonowania, zaczęłam przeczesywać internet w poszukiwaniu naturalnych kosmetyków poprawiających stan cery. Wtedy pierwszy raz trafiłam na markę tołpa i ich hitowy peeling 3 enzymy. Peeling sprawdził się u mnie genialnie. Jako że mam cerę trądzikową, a więc bardzo szybko przetłuszczającą się, bardzo doceniłam to, że podczas stosowania peelingu, wyraźnie zmniejszyło się wydzielanie sebum i pojawiało się coraz mniej niespodzianek na mojej twarzy.
Zaczęłam coraz bardziej wsiąkać w naturalną pielęgnację, poznawać zasady koreańskiej pielęgnacji cery, eksperymentować z kosmetykami. W tym samym czasie podziękowałam wszystkim dermatologom i ich specyfikom. Uznałam jednak, że zaufam im w kwestii zmniejszenia blizn potrądzikowych, których jednak trochę znajduje się na mojej cerze. Rok temu wykonałam 2 lub 3 (już nie pamiętam) zabiegi IPL. Nie przyniosły one jednak praktycznie żadnych efektów. Pod koniec roku zdecydowałam się na bardzo mocny laser frakcyjny ablacyjny. Zastanawiałam się, czy pokazać Wam, jak wyglądałam po tym laserze, ale uznałam, że oszczędzę Wam tego widoku. Możecie sobie wygooglować, jak wygląda się po takim zabiegu. Moje dzieci były przerażone moim widokiem. Mąż zresztą też zastanawiał się, czy aby na pewno moja twarz wróci do normy. 😉 Wróciła, ale czy jest widoczny jakikolwiek efekt działania lasera? Tego nie wiem. Dermatolog zaproponował kolejny zabieg. Na kolejny już się nie zdecydowałam (po zabiegu jest się wyłączonym z życia towarzyskiego na co najmniej tydzień, a przez 2-3 miesiące należy unikać słońca). Uznałam, że nadal będę walczyć o piękną cerę za pomocą naturalnych kosmetyków.
Powoli wdrażałam się w azjatycki model oczyszczania pielęgnacji twarzy i zauważyłam, że dokładne oczyszczanie przynosi w moim przypadku świetne efekty. Co prawda Azjaci zaczynają oczyszczanie od oleju, ale ja zawsze, po każdym oleju, musiałam doczyszczać cerę płynem micelarnym i dopiero on zmywał dokładnie resztki mojego makijażu. W tej chwili na mojej twarzy nie ma żadnej, nowej niespodzianki. Oczywiście mam widoczne stare blizny, ale nie są one na tyle głębokie, żebym wstydziła się wynieść śmieci przed dom bez makijażu. A jak teraz wygląda moja pielęgnacja? Pozwólcie, że opiszę Wam ją na przykładzie tołpy.
seria physio mikrobiom
Gdy jakiś czas temu marka tołpa zwróciła się do mnie z propozycją przetestowania ich kosmetyków, bardzo chętnie się zgodziłam. Pokochałam ich peeling, więc byłam ciekawa, jak zadziałają ich nowe produkty. A że tołpa stawia na naturalne kosmetyki, to byłam dobrej myśli.
Seria physio mikrobiom ma za zadanie wzmocnić wrażliwą skórę poprzez dbanie o jej florę bakteryjną. Kosmetyki z tej serii pozwalają pozbyć się dyskomfortu i poprawiają stan skóry. I one rzeczywiście działają. Swoją pielęgnację rozpoczynam – jak już wspomniałam – od zmycia makijażu płynem micelarnym do mycia twarzy i oczu (jak chcecie go przetestować, to podpowiadam, że można na początek kupić małą buteleczkę), dodatkowo wspiera i chroni dobre bakterie oraz zatrzymuje wodę w naskórku i redukuje jej utratę o 20%! Następnie do akcji wkracza żel micelarny, który jeszcze dokładniej oczyszcza cerę z zanieczyszczeń i również dba o właściwą florę bakteryjną skóry. I dopiero po przemyciu cery tymi dwoma produktami, czuję, że moja cera jest czysta. Jeżeli bardzo się spieszę do spania, to następnym moim krokiem jest tonik-serum. Jeżeli jednak jeszcze całkiem dobrze trzymam się na nogach, to delikatnie złuszczam naskórek łagodnym peelingiem physio mikrobiom. Nigdy jednak nie zapominam o toniku. Uważam, że to dzięki niemu moja cera jest teraz w tak dobrym stanie. Jeszcze przed przetestowaniem tołpy sprawdzałam różne toniki i zauważyłam, że podczas regularnego stosowania toniku, moja cera wygląda znacznie lepiej. A ten tonik-serum od tołpy, to jest taka perełka, która nie tylko tonizuje i utrzymuje odpowiednie pH skóry (jak inne toniki), ale również dba o dobre bakterie i świetnie nawilża. Według zasad koreańskiej pielęgnacji twarzy, po stonizowaniu twarzy, należy nałożyć nawilżającą esencję. Ten dodatek serum jest takim przedsmakiem esencji.
tołpa dermo face physio mikrobiom płyn micelarny
Tołpa dermo face physio mikrobiom łagodny żel micelarny
Tołpa dermo face physio mikrobiom łagodny tonik-serum 2w1
Tołpa dermo face physio mikrobiom łagodny peeling
seria hydrativ
Po dokładnym oczyszczeniu twarzy, przychodzi czas na dokładne dopieszczenie jej. I tu na ratunek przychodzi mi seria hydrativ, która genialnie nawilża i poprawia elastyczność skóry. Kiedyś uważałam, że skoro moja cera jest trądzikowa i tłusta, to na pewno nie brakuje jej nawilżenia. A tymczasem cery tłuste często są bardziej odwodnione od tych suchych. Po stonizowaniu twarzy, nakładam na nią serum booster, które zwiększa nawilżenie aż o 65%! Uważam, że to dzięki niemu moja skóra przestała być szorstka i już się nie łuszczy. 1-2 razy w tygodniu staram się dodatkowo nakładać na twarz maski. I tu świetnie sprawdzają się również te z serii hydrativ – jedna z peelingiem, a druga mocno nawilżająca (maska-kompres). Poza tym z serii hydrativ uwielbiam krem-żel na dzień, który genialnie sprawdza mi się pod makijaż. Jest niezwykle lekki, szybko się wchłania, nie roluje na twarzy – bajka. Na noc, już na zakończenie pielęgnacji, nakładam na twarz krem na noc. I tu wybieram zamiennie – albo krem-maskę z serii hydrativ, albo krem przeciw pierwszym zmarszczkom na noc z serii 30+ futuris.
tołpa dermo face hydrativ nawilżający krem żel dzień
tołpa dermo face hydrativ głęboko nawilżające serum booster
tołpa dermo face hydrativ nawilżający krem maska odprężający
tołpa dermo face hydrativ nawilżająca maska-peeling hydroenzymatyczny na twarz, szyję i dekolt
tołpa dermo face hydrativ nawilżająca maska-kompres na twarz, szyję i pod oczy
seria 30+ futuris
Nie jest tajemnicą, że jestem kilka lat po 30-tce. Co prawda nie mam jeszcze zmarszczek, co spowodowane jest najprawdopodobniej moją trądzikową cerą (jedyny plus jej posiadania). Wolę jednak zapobiegać powstawaniu zmarszczek niż potem szukać nagłego ratunku. Co prawda częściej używam produkty serii hydrativ, ale futuris również dołączam do swojej pielęgnacji. Codziennie, razem z kremami hydrativ, pod oczy stosuję krem 30+ futuris przeciw pierwszym zmarszczkom. Krem na dzień z kolei nakładam wtedy, kiedy kręcę się wokół domu (ma filtr SPF 30), po podwórku, nie wychodzę do ludzi i wiem, że nie będę nakładała makijażu (pod makijażem lepiej sprawdza mi się ten z serii hydrativ). Co jakiś czas stosuję maskę mineralną z borowiną.
tołpa dermo face 30+ futuris krem przeciw pierwszym zmarszczkom dzień
tołpa dermo face 30+ futuris krem pod oczy przeciw pierwszym zmarszczkom
tołpa dermo face 30+ futuris oczyszczająca maska mineralna z borowiną
Jak widzicie – moja cera nie miała ze mną łatwo, ale udaje nam się wyjść na prostą. Wiem, że każda cera jest inna i u każdego sprawdzi się co innego, ale może macie podobne doświadczenia do moich, może Waszej cerze potrzebne są podobne składniki, może borykacie się z innymi problemami, ale Wasza cera jest wrażliwa i potrzebuje oczyszczania produktami dbającymi o mikrobion skóry, a może chcecie sprawdzić, jak zadziała u Was koreańska pielęgnacja twarzy (nie znam osoby, której by nie pomogła!)?
Ja bardzo polecam tołpę, bo to polska marka, bo słuchają swoich klientów, nie stosują parabenów, sztucznych barwników, silikonów czy oleju parafinowego. Poza tym mają ceny na polską kieszeń. <3
4 komentarze
Daria
8 sierpnia 2020 at 17:30Pod wpływem Twojego wpisu przetestowalam żel i płyn mineralny microbiom oraz peeling 3 enzymy. Moja cera jest po wielu, wielu latach podobnych do Twoich przejść. Straciłam już wszelką nadzieję na ratunek. A tu niespodzianka- Tołpa działa! Dziękuję za rekomendację i pozdrawiam letnio!
An
19 maja 2020 at 23:34Po pierwsze pomyliłaś chyba tetracyklinę i obostrzenia dotyczące ciąży z Izotekiem – nie ma bezwzględnych przeciwwskazań do stosowania w ciąży tego antybiotyku (w przeciwieństwie do retinoidu, ktory to dziala teratogenne). Oczywiscie że lepiej nie stosować żadnych antybiotyków w ciąży, ale nie bezwzględnie. Piszę o tym, bo sama w miesiac po kuracji tetracykliną zaszłam w ciążę, wiec temat znam od podszewki.
A historia Twoja bardzo mi bliska, choć krótsza – walczyłam długo kwasami / antybiotykami zewnętrznymi, potem nieudana kuracja anty wewnętrznymi i w koncu powyższa kuracja tetracykliną zrobiła mi dobrze na cerę. Potem pogorszenie w ciąży (oczywiscie bylam załamana), a potem od II trymestru OK. Chcesz naprawde naturalnej pielęgnacji? Odpuść te wszystkie Tolpy i wybierz taki zestaw: hydrolat + żel aloesowy + wybrany olejek. Sporadycznie jakis peeling lub maseczka. U mnie przy cerze tłustej najlepiej sprawdza sie hydrolat oczarowy + aloes skin79 + olej z pestek malin na dzień / pestek sliwki na noc. Finito. Maseczka Pore Designing w/w koreańskiej marki (fantastyczna!) raz na 2-3 tygodnie.
A poza tym uważam, że tradzik dorosłych jest absolutnie jedna z gorszych dolegliwości, bo dotyka i fizycznego i psychicznego aspektu bycia. Jednocześnie, traktowany analogicznie z trądzikiem młodzieńczym, jest chorobą trywializowaną i lekceważoną. No bo o co chodzi – po prostu masz pryszcze…
Kasia
17 maja 2020 at 13:26Aż trudno uwierzyć że taka sliczna buzia musiała tyle przejść. U mnie identyczna sytuacja. Kremy i maści od dermatolog nic nie poskutkowały. Efekt dał na rok silny antybiotyk którego już nie pamiętam nazwy niestety. W ciąży cera super. A po porodzie jedna wielka masakra. Taka kumulacja całego roku. ? Teraz się troszkę unormowało ale nie obędzie bez kilku krost ciągle widocznych na twarzy i plecach. Wstyd się w koszulce na ramiączkach pokazać. Chętnie przetestuję produkty tolpa z tych serii. Obecnie używam żelu micelarnego i kremu nawilżającego. Są świetne. Po 30 wypadałoby nie wyglądać jak nastolatka. A i serię laseroterapia u kosmetolog. Cera dramat jak by ktoś mnie oparzył. Życzę powodzenia
Ania
14 maja 2020 at 17:36Też bardzo lubię tołpę, z chęcią przetestuję serie, które tu polecasz, bo mam podobne problemy z cerą (choć może mniej nasilone) 🙂 U mnie sprawdzają się też kosmetyki z serii Iwostin Purritin Rehydrin, nawilżające skórę wysuszoną po kuracji antytrądzikowej. Poleciła mi je dermatolog.