Odkąd pamiętam, nie przepadałam za mięsem. Właściwie to dla mnie mogłoby nie istnieć. Nie nazwę się wegetarianką, ponieważ czasami skuszę się na owoce morza, rybę i kilka razy w roku zjem w restauracji lub u kogoś (sama nie przygotowuję) mięso z kurczaka czy jakieś chude czerwone mięso. No i zupy. Zupy też jadam na mięsie. Jeżeli zastanawiacie się, jak moje wyniki krwi, to są wręcz książkowe (badałam się na początku miesiąca).
Pewnie gdybym mieszkała sama, praktycznie nie kupowałabym mięsa, ale jako że mam w domu trzech mięsożernych facetów, mięso pojawia się w ich diecie. Na pewno nie tak często jak w innych domach (bo mają matkę, która nie nadaje się do przygotowywania mięsnych potraw), ale jest. Pewnie pomyślicie, że skoro nie jedzą zbyt wiele mięsa, to jedzą sporo warzyw. No i tu pojawia się problem.
Moje dzieci (jedno i drugie) do trzeciego roku życia były wszystkożerne. Dosłownie. Nawet, gdy chorowały i dostawały jakiś niedobry syrop, to po podaniu odmierzonej dawki, płakały, że dostały tylko tyle i chciały jeszcze. Co im się podstawiało pod nos, to wciągały z wielkim smakiem i bez zastanowienia. Potrafiły oskubać świeża bazylię z listków i zjeść je wszystkie. Bez problemu wciągały surową cebulę czy nawet cytrynę. Wszystko popsuło się, gdy poszły do przedszkola. Nie wiem, z czego to wynika. Czy z tego, że zobaczyły, że inne dzieci grymaszą, jedzą wybiórczo? Zrozumiały, że coś może nie smakować? W każdym razie popsuło się i już się nie naprawiło.
Co teraz jedzą? Najchętniej jedliby słodkie śniadania, obiady i kolacje. Pewnie to znacie i sami się z tym mierzycie. Czasem próbuję walczyć, czasem odpuszczam. Staram się jednak przemycać im warzywa. I zazwyczaj takie przemycanie najlepiej wychodzi mi z makaronem. I myślę, że u większości z Was makarony również działają cuda. Poza tym dania z makaronem są szybkie i proste do przygotowania, a w tym całym rodzicielskim szaleństwie każda minuta jest na wagę złota. Z makaronem moje słodkolubne dzieci zjedzą i pomidory, i cebulę, i marchewkę, i seler, i szpinak, i czosnek, i przeróżne zioła.
Niedawno marka Bonduelle wypuściła linię Warzywio i to już w ogóle jest hit! Jest to 100% warzyw w formie makaronu. Nie ma w tym żadnej mąki, żadnych zbóż. Tylko warzywa. I jest naprawdę smaczne.
Zdradzę Wam mój ulubiony przepis na sos warzywny. Smakuje jak bolognese, ale według mnie jest jeszcze lepszy, bo nie ma w nim mięsa, a moje dzieci biorą go zawsze po kilka dokładek. Jak taki sos dodacie do Warzywio, to macie pełen, zbilansowany posiłek, bez mięsa i bez pszenicy. Warto wiedzieć, że Warzywio ma wysoką zawartość białka i jest źródłem błonnika.
Warzywio występuje w trzech różnych wariantach: marchewka z soczewicą, zielony groszek z cukinią, cieciorka z kukurydzą. Marka Bonduelle starannie rozdrobniła wybrane warzywa z odrobiną wody, aby otrzymać ciasto. Uformowała pożądany kształt i wysuszyła je otrzymując penne/ rigatoni/ fusilli. Przepisy na dania z Warzywio w roli głównej możecie znaleźć na stronie WarzywneInspiracje.pl
Składniki:
całe opakowanie Warzywio (u mnie marchewka z soczewicą)
2 marchewki
2 cebule
butelka pomidorowej passaty (ok 700 ml) / dla ambitnych – w porze letniej, gdy mamy świeże pomidory, możemy passatę stworzyć ze świeżych pomidorów
łyżeczka cukru
łyżeczka suszonej bazylii
łyżeczka suszonego oregano
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie: świeża bazylia, ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę, parmezan
Przygotowanie:
Cebulę kroimy w drobną kosteczkę i podsmażamy na osobnej do czasu aż się zeszkli. Do cebuli dodajemy startą na tarce marchewkę i dusimy razem z cebulą, aż stanie się miękka. Do osobnego garnka wlewamy wodę na makaron. Solimy ją według przepisu na pudełku. Doprowadzamy ją do wrzenia i wrzucamy Warzywio (gotuje się 10 minut, nie dłużej – może się rozgotować). Do miękkiej marchewki z cebulą dodajemy passatę. Całość dusimy ok 10 minut. W międzyczasie dodajemy przyprawy – cukier, bazylię, oregano. Gdy Warzywio się ugotuje, odcedzamy je i przelewamy zimną wodą. Wiem, że tak nie powinno się robić z normalnym makaronem, ale Warzywio to nie jest makaron z mąki. Płucząc je pod zimną wodą, pozbywamy się nadmiaru skrobi.
Gdy zostaje mi Warzywio z obiadu, często zjadam je na zimno (do Warzywio zawsze wolę przygotować świeży) z jakąś sałatką (na kolację albo biorę je ze sobą w lunchboxie do pracy). Poniżej znajdziecie przepis na jedną z moich ulubionych sałatek makaronowych na szybko. Nie będę podawać proporcji, bo to wszystko zależy, od tego ile Warzywio mi zostanie, ale składniki wyglądają tak:
Warzywio z obiadu
mini mozarella / może być tez mozarella w kulce pokrojona w kostkę
pomidorki koktajlowe
garść rukoli
czarne oliwki
podprażone ziarna słoneczniku
oliwa z oliwek
czosnek przeciśnięty przez praskę
szczypta chili
sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
Mozarellę, pomidorki i oliwki możecie pokroić na mniejsze części, ale nie musicie. Przygotowujemy sos z oliwy, czosnku, chili, soli i pieprzu. Mieszamy wszystkie składniki ze sobą, a potem z sosem.
Jedzenie warzyw nigdy nie było tak sycące!
1 Comment
Magda
27 marca 2020 at 22:56Kochana Wiolu,
wielkie dzięki za inspiracje Warzywio. Bardzo ciekawa i zdrowa propozycja dla tych, którzy szukają czegoś mniej standardowego na obiad. Twój sos robi się naprawdę ekspresowo, a smakuje wyśmienicie. Fajna alternatywa dla potraw mięsnych. Dowiodlas po raz kolejny, że proste rozwiązania są najlepsze. Pycha 🙂
I trochę z innej beczki – czy nie myślałaś, żeby stworzyć wpis na temat czytania dzieciom na dobranoc? Od kiedy zacząć, ile i co najlepiej czytać. I znowu może zaproponowałabyś coś fajnego, począwszy od Maluchów Sama mam 10-miesieczną córeczkę. Jeszcze nie czytamy na dobranoc, ale chciałabym wiedzieć, jak się najlepiej do tego zabrać. Może zaproponujesz swoich książkowych faworytów z tych pozycji, które już opisałaś na blogu, np „Wszyscy ziewają”. Czekamy z Julką ze zniecierpliwieniem na Twoje rekomendacje do poduchy 🙂 Trzymaj się zdrowo 🙂