Dzisiaj Jaśko skończył 18 miesięcy. Od 1,5 roku jest już na świecie. Od tego czasu nasze myślenie zmieniło się diametralnie. Nie będę pisała, że o 180 stopni, bo aż tak dziecko nie wywraca świata do góry nogami – mimo że przed porodem wszyscy próbują nam to wmówić.
Nie będę pisała o tym, co już potrafi, a czego nie. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie i wątpię, żeby za kilka lat interesowało mnie to, czy moje dziecko mając 18 miesięcy nazywało części ciała, budowało wieże z klocków, śpiewało piosenki czy grało na fortepianie.
Nie będę też snuła planów o jego przyszłości, pisała listów do przyszłego, dorosłego Jana. Trochę z tego powodu, że tego nie potrafię, ale przede wszystkim przez to, że nie mam pojęcia, co wydarzy się po drodze. Nie lubię aż tak wybiegać myślami w przyszłość. Trochę to głupie – ale nie chcę zapeszać. Mam marzenia, ale wolę je zatrzymać dla siebie.
Nie będę opisywała, jak bardzo go kocham, bo wolę mu to okazywać w inny sposób. Nie będę też użalała się nad tym, jak ciężki jest żywot matki i pisała o tym, że bez niego nic nie mogę zrobić, że nie chce bawić się sam. Jak „inne, grzeczne dzieci”. Nie, nie mówię mu tego. Wściekam się w sobie. Trwa to chwilę. Zaraz do mnie dociera – matko, jaka ty durna jesteś. Popatrz, jak on szybko rośnie. Dopiero co z brzucha wyszedł. Te 18 miesięcy minęły w zastraszającym tempie. A przecież zaraz pójdzie do przedszkola, do szkoły. Za chwilę zaczną się obowiązki, będzie spędzać czas z kolegami. Tak mało zostanie go dla nas. Coś zaczyna się we mnie zmieniać. I bardzo się z tego powodu cieszę.
Nie wiem skąd ostatnio we mnie te pokłady cierpliwości. Bywają dni, że nie chce warzyw, owoców. Bywają też takie, że woła tylko „bułę”, a wszelkiego rodzaju zabawki ma gdzieś. Bywają dni, że nic nie chce. I co z tego? Jeszcze niedawno szlag by mnie trafiał. Uspokoiłam się. I jest mi lepiej. Widzę, że on też szczęśliwszy, spokojniejszy. Zaczyna do mnie docierać, jakie mam cholerne szczęście. Lepiej późno niż wcale. Dziecko zdrowe, mąż kochający. Oj durna ja, durna.
Matki, wyluzujcie. Czas nam ucieka.
7 komentarzy
Perspektywiczny_tata
19 kwietnia 2014 at 11:15O to zdanie do mnie też nie tak dawno dotarło i od tamtej pory zmienił się mój sposób spędzania czasu z Córką, super podsumowanie:
„zaraz pójdzie do przedszkola, do szkoły. Za chwilę zaczną się obowiązki, będzie spędzać czas z kolegami. Tak mało zostanie go dla nas”
Naprawdę mało zostanie go dla nasz, więc cieszmy się teraz każdą chwilą zamiast narzekać że „nic nie możemy zrobić”.
Howgh!
Malczik
18 kwietnia 2014 at 22:42Bardzo wzruszające.
Jaśko – CUDO.
matka wariatka
18 kwietnia 2014 at 23:40Olga, bardzo, bardzo dziękuję.
Cacynka
18 kwietnia 2014 at 21:13Z moich „obserwacji” wynika, że świetna z Was rodzinka 🙂 Totalnie pozytywna, uśmiechnięta, kolorowa i szczera. To widać zarówno na zdjęciach jak i po wpisach. Trzymam za Was kciuki i chętnie podglądam 🙂
matka wariatka
18 kwietnia 2014 at 23:29Cacynka, myślę, ze o Was można powiedzieć to samo. 🙂
A te zdjęcia to wiesz – takie pod publikę. ;D
ewa
18 kwietnia 2014 at 19:53gratulacje dla malca, no w sumie już nie takiego malca. I brawa za odpowiednie podejście do zycia, za doceniania codziennych pięknych chwil. Fajna z Was rodzinka
matka wariatka
18 kwietnia 2014 at 20:00Ewa, dzięki. Bardzo mi miło. 🙂