Na początku sierpnia spędziliśmy wyjątkowe wakacje we Włoszech. Wyjątkowe, bo w naprawdę wyjątkowym i pięknym miejscu. Bardzo czekałam na ten wyjazd. Przygotowałam się do niego skrupulatnie. Nadrobiłam wszystkie zaległości, maile, wpisy (m.in. dlatego też w ciągu kilku dni na blogu znalazły się recenzje ok. setki książek dla dzieci). Czułam, że wreszcie odpocznę. A okoliczności były ku temu doskonałe – kemping, na który się wybieraliśmy miał bowiem bajkową lokalizację nad włoskim jeziorem Garda.
Nigdy wcześniej nie byliśmy nad Gardą. Rok temu co prawda podróżowaliśmy kamperem po Włoszech, ale nie udało nam się zajechać nad Gardę. Poza tym rok temu odpoczywaliśmy bardzo intensywnie. Teraz byliśmy nastawieni głównie na odpoczynek. Pewnie część z Was zaśmieje się pod nosem, wiedząc jak wygląda odpoczynek z dziećmi. Na to również byliśmy gotowi. Zabraliśmy bowiem ze sobą babcię. Liczyliśmy na to, że czasem uda się gdzieś wyskoczyć bez dzieci, pojechać na randkę do Werony (do Werony mieliśmy ok godziny drogi z kempingu), po prostu odpocząć.
Wybraliśmy kemping, który jest podobno jednym z najpiękniej położonych kempingów nad Gardą – Camping Weekend. I rzeczywiście – ulokowany jest on na górze, z której rozpościera się cudowny widok na Gardę, góry i pobliskie miasteczka. Widok robi niesamowite wrażenie zarówno w dzień, jak i w nocy.
Kemping rezerwowaliśmy przez stronę Eurocampu. Z Eurocampem byliśmy już na mini wakacjach na początku czerwca (zerknijcie np. na wpis Duinrell – kemping z parkiem rozrywki) i naprawdę byliśmy pod wrażeniem tego, jak wyglądają ich domki, jak są wyposażone i zadbane. W sezonie doba w domku kosztuje mniej więcej tyle ile doba dla 4 osób w hotelu nad Bałtykiem. Ceny domków możecie sprawdzić tutaj – Camping Weekend. Dodam też, że mieliśmy domek 6-osobowy.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której musze napisać, zanim pokażę Wam kemping, ponieważ jestem pod wrażeniem podejścia Eurocampu. Otóż drugiego dnia naszego pobytu bardzo zaczął boleć mnie brzuch. Odwlekałam wizytę u lekarza, ponieważ… nie miałam przy sobie karty EKUZ. Karty oczywiście zamówiliśmy przed wyjazdem, jednak doszła tylko karta babci, nasze nie. Kiedy trzeciego dnia ból nadal nie ustępował i pojawiła się wysoka gorączka, przypomniało mi się, że w panelu Eurocampu widziałam ubezpieczenie podróżne. I rzeczywiście, okazało się, że każda osoba, która podróżuje z Eurocampem, jest dodatkowo ubezpieczona w momencie przekorzecznia polskiej granicy. Ubezpieczenie obejmuje również prywatne wizyty lekarskie z dojazdem do pacjenta.
Po przyjechaniu do domku, lekarz uznał, że to najprawdopodobniej jakaś bakteria albo zatrucie, ale uczulił, żebyśmy pojechali do szpitala, jeżeli w ciągu 24 godzin ból nie minie. Pewnie jesteście ciekawi, jak to się zakończyło, więc rozwinę nieco ten wątek. Lekarz był naprawdę bardzo empatyczny, odpowiadał na wszystkie moje pytania i rzeczywiście mnie uspokoił, ale niestety ból nie minął i czwartego dnia naszego urlopu spędziłam 7 godzin na włoskim SOR-ze. Spędziłam i niczego się nie dowiedziałam, ponieważ kolejka nawet do mnie nie doszła. Na sorze zastała nas już noc, a wciąż pojawiały się kolejne osoby z wypadków, przywożone karetkami, helikopterem. Mój brzuch musiał czekać. Włoska lekarka poradziła nam jechacćdo domku, żeby przespać i wrócić rano, o 8:00. I to była bardzo dobra rada. O 8:00 w poczekalni poza mną i dwiema osobami, które kojarzyłam jeszcze z kolejki z poprzedniego dnia (sic!), nie było prawie nikogo. Wzięto mnie do gabinetu po 5 minutach czekania. Pobrano ode mnie krew, podano dwie kroplówki (jedną z czymś przeciwbólowym, drugą z solą) i czekałam kolejne 3 godziny na wyniki. Okazało się, że wyniki krwi są idealne, poza CRP. Lekarz uznał, że to na pewno bakteria i dostałam antybiotyk z grupy ryfaksymin. Kolejnego dnia ból minął jak ręką odjął. Poza tym szpital nie robił żadnego problemu, że nie mamy karty EKUZ. Za wizytę nic nie płaciliśmy.
Na szczęście moje brzuchowe przeboje nie popsuły dzieciom wakacji. Były zachwyone całym tygodniem na kempingu i nie chciały wracać do domu. Camping Weekend jest niedużym, kameralnym kempingiem, na którym naprawdę można wypocząć. nie czuje się tłoku, ścisku, wszędzie jest pięknie zielono. Dodam jeszcze, że na całym kempingu trafiliśmy tylko na jedną polską rodzinę, a poza tym byli tam praktycznie sami Holendrzy.
A teraz przekonajcie się, co takiego wyjątkowego jest w Campingu Weekend.
Tak prezentował się nasz domek z zewnątrz. W ogóle domki Eurocampu zostały usytuowane w piąknym, zacisznym miesjcu, wśród oleandrów.
Cały camping położony jest tarasowo, na górze. W związku z tym za domkiem mieliśmy właśnie górę – co widać za oknem w kuchni. Kuchnia jak zwykle była świetnie wyposażona – w czteropalnikową kuchnię gazową, piekarnik, kuchenkę mikrofalową i wiele różnych, przydatnych narzędzi, dzięki którym można wyczarować normalny, domowy posiłek – np. ubijaczkę do puree czy tarkę.
Była nawet kawiarka. W szafkach ukrywają się talerze, garnki, sztućce, szklanki, a nawet lampki na wino.
Tak wyglądała nasza duża, główna sypialnia. Przy wejściu, po lewej stronie, znajdowała się szafa. Po prawej zaś widzicie rozsuwane drzwi od toalety.
Dzieciaki oczywiście miały przygotowane barierki zabezpieczające przy łóżkach, które można nieodpłatnie zamówić w panelu Eurocampu, logując się do swojego panelu.
Przy kuchni znajdowała się również drugia łazienka, z prysznicem.
Codzienne lektura przed snem, z babcią.
Poza tym przed każdym domkiem znajduje sie grill gazowy.
I leżaki.
Dzieciaki, jak zwykle, poruszały się głównie na hulajnogach.
Były jednak miejsca, gdzie hulajnogi były raczej niewskazane (na stronych górkach). Dodam jeszcze, że po kempingu nie poruszają się żadne samochody. Samochodem można jedynie wjechać i wypakować się przy domku, a potem nalezy zostawić auto na parkingu przed kempingiem.
Dzięki temu, że kemping położony jest tarasowo, praktycznie z każdego miejsca mieliśmy taki widok.
Proszę bardzo – widok z basenu.

A skoro już o basenach mowa, to na kempingu są aż trzy.
Duży, nieco głębszy, w którym można było popływać.
Albo poskakać.
Mniejszy, składający się z dwóch płytkich brodzików dla maluchów.
Była przy nim równiez zjeżdżalnia.
Oraz najmniejszy, z szeroką zjeżdżalnią.
Na środku brodzika stało wiaderko, które napełniało się wodą, aby co kilka chwil oblewać kąpiących się.
Mini że kemping nie jest duży, to było na nim również kilka placów zabaw.
Ten, naturalny, był naszym ulubionym.
Była na nim np. strzelnica.
Genialna, długa zjeżdżalnia.
Schody z opon.
Rynienki do zabawy wodą.
Albo tez kamieniami. 😉
Oraz tyrolka.
Urzekła mnie też toaleta na placu zabaw. Bardzo czysta, z mydłem i apteczką.
Były tez mniejsze placyki zabaw.
Z równie ciekawymi atrakcjami.
Mimo że na kempingi przyjeżdżają głownie rodziny z dziećmi, to na placach zabaw było całkiem spokojnie.
Na terenie kempingu znajduje się równiez salka pod dachem, w której odbywają się animacje.
I jest plac zabaw dla maluchów.
W ciągu dnia odbywało się również sporo animacji. Poza tym dzieciaki, które maldują się na kempingu dostają kartę, na której mogą zbierać pieczątki za uczeetnistwo w różnych animacjach. Gdy zapełnią cała kartkę pieczątkami, moga odebrac nagrodę.
Codziennie wieczorem po kempingu jeździł dyskotegkowy autobus dla dzieci.
I odbywało się prawdziwe mini disco.
Na miejscu można było równiez wykupić różne wycieczki.
Na terenie Camping Weekend znajduje się również całkiem dobrze zaopatrzony sklepik, w którym codziennie można było dostac świeże pieczywo.
Czy tez nalać sobie wino do swojej butelki. 🙂
Jest również restauracja z przepysznym, włoskim jedzeniem.
Na kempingu, poza domkami, znajdują się np. glampingi.
Wśród pięknej roślinności można też znaleźć ukryte takie piętrowe domki.
Niektórzy przyjeżdżają też kamperami czy po prostu rozstawiają namioty.
Dla nich pomyślano oczywiście o sanitariatach.
Na kempingu na każdym kroku myśli się o dzieciach. Nawet łazienka dla dzieci wygląda jak łazienka dla dzieci. 🙂
Są też pralki i suszarka.
WYciskanie siódmych potów na zewnętrznej siłowni z takim widokiem to czysta przyjemność.
A zaraz obok siłowni znajdują się takie leżaki. <3
Po wyjściu z kempingu, wystarczy przejśc przez ulicę, żeby…
Znaleźć się nad samą, niezwykle piękną Gardą.
Jeżeli możecie wybrać się na wakacje we wrześniu (my już nie możemy – zaczyna się szkoła), to bardzo Wam polecam Camping Weekend. Ceny za dobę za cały domek zaczynają się już od 106 zł. To niesamowite, że tak cudowne miesjce, może być tak niedrogie. Rezerwacji możecie dokonać tutaj – Camping Weekend.
7 komentarzy
Hanna
6 stycznia 2020 at 22:18Jaki rodzaj domku mieliscie?
Wiola Wołoszyn
6 stycznia 2020 at 23:28Na tym kempingu Eurocamp ma tylko domki Azure.
Hanna
9 stycznia 2020 at 13:16Rzeczywiście 🙂 A czy ten Wasz to Azure Plus? Czy zwykły? Jeszcze jestem bardzo ciekawa jak z cenami w restauracji? Z jakim kosztem trzeba sie liczyć za przecietny obiad?
Wiola Wołoszyn
13 stycznia 2020 at 11:51Hmm, nie pamiętam już teraz. Generalnie jedzenie było naprawdę smaczne i w takich normalnych cenach. Jak wybierzesz si do miasteczka i pójdziesz do restauracji, to zapłacisz więcej.
Ewelima
5 października 2019 at 08:04Zastanawiam się nad majówka na tym kempingu. Czy możesz mi napisać jaki rodzaj domku mieliście? Azuro?
Wiola Wołoszyn
6 stycznia 2020 at 23:27WYdaje mi się, że tam wszystkie domki z Eurocampu były takie same. Azuro.
Wisnia_the_best
18 sierpnia 2019 at 22:46A czym dojechać na taki camping? Są jakieś transporty z lotniska?