Menu
książki / zabawki

Biznesmamy #3 – Bajkopis

Nie zapomnieliście o cyklu Biznesmamy? Dawno nie było na blogu wpisu o świetnych projektach biznesowych młodych mam. Absolutnie nie dlatego, że brak takich mam. To wina wyłącznie mojego braku czasu. Ale niech już to moje dziecię zacznie chodzić, przestanie się wściekać, a blog rozkwitnie. Choćby to miało być i za kilka lat. 😉

Jakiś czas temu zachęcałam Was do wsparcia projektu Bajkopis na portalu polakpotrafi.pl. Informację o projekcie z prośbą o jego wsparcie otrzymałam od samej Kasi (twórczyni Bajkopisu). Nie wiem, czy pamiętacie, czym jest Bajkopis, więc przybliżę Wam nieco, o co chodziło. Kasia na portalu polakpotrafi.pl chciała zebrać kwotę 15 tys. zł, aby móc zrealizować swoje marzenie – stworzyć bajkę modułową. Czyli bajkę, która nigdy nie będzie taka sama; bajkę, której fabułę dziecko będzie mogło tworzyć samo. Udało się, kwota została zebrana – Bajkopis powstał.

Powstała bajka, która angażuje i rozwija kreatywność, która zaskakuje dorosłych formą, a dzieci – możliwością wpływu na wygląd książeczki. Maluchy uwielbiają wkładać fragmenty bajki i jest to dla nich niezwykle interesujące, gdy za każdym razem, w zależności od wybranych i umieszczonych w makiecie ilustracji, powstaje zupełnie inna smocza historia.

Dwa tygodnie temu otrzymaliśmy nasz BookBox. Zestaw składa się z książeczki dla dzieci, do której dołączone są ilustrowane, sztywne, kartonowe karty z 30 fragmentami bajki. Wnętrze książki można dowolnie zmieniać, wypełniając przeznaczone do tego miejsca kartami dołączonymi do zestawu, tworząc tym samym bajkę na bardzo różne sposoby. Bohaterami Bajkopisu są dwa smoki – Momo i Kiki, które podczas wspólnych przygód odkrywają wartość przyjaźni oraz współpracy.

zdjecie by .

Dobry pomysł połową sukcesu

Zapytałam Kasię, skąd wziął się pomysł. Odpowiedziała, że od zawsze fascynowała ją dziecięca kreatywność, to „coś” co tracimy z biegiem lat, coś co sprawia, że dziecko wkłada w ręce w farby po to, by spontanicznie tworzyć,  zamiast z klocków woli budować z tego, co dostępne w kuchni, a zamiast  podążać zgodnie z „dorosłymi” regułami działać na wspak.  Pomysł na bajki modułowe pojawił się właśnie z otwartości na ten dziecięcy potencjał, który jest w każdym małym człowieku, a który nie zawsze zauważamy. Jej prawie czteroletni obecnie syn od zawsze uwielbiał, kiedy opowiadała mu bajki. Wymyślała je na bieżąco, czasem zapisywała, w pewnym momencie zaczęła również publikować na blogu bajkopis.pl, który działał przez kilka miesięcy, a który powstał zupełnie spontanicznie – z chęci podzielenia się tym moim małym twórczym światem. Ale odkąd jej maluch zaczął władać językiem na tyle, by wypowiadać słowa, a z czasem i nawet całe zdania, zauważyła również, że uwielbia w tych opowiadanych przez nią bajkach zmieniać szczegóły –  coś dopowiadać, czemuś zaprzeczyć, coś dodać od siebie – czasem, by sprawdzić, co się stanie, a czasem zapewne, by przedłużyć opowiadaną przez nią bajkę i jeszcze przez chwilę nie musieć iść spać. W takie wspólne „bajanie” bawili się wielokrotnie, za każdym razem zmieniając coś w tworzonych i czytanych historiach.

„W mojej głowie zaczęło pojawiać się pytanie: dlaczego bajka musi być zawsze taka sama, dlaczego to dziecko nie może decydować o tym, jaki będzie miała przebieg? Bajki modułowe wzięły jednak swój początek wówczas, gdy pewnego dnia, zaczęliśmy opowiadać bajkę o smokach. „Momo i Kiki”- odpowiedział Natan, gdy zapytałam go, jak nazwiemy tych naszych smoczych bohaterów. I tak już zostało. Narysowaliśmy wspólnie kilka rysunków i na ich podstawie zaczęliśmy opowiadać smocze przygody. Natan zaczął zmieniać kolejność ułożonych na podłodze obrazków, a ja stwierdziłam, że to jest to! W ten sposób dziecko mogłoby układać bajkę i zmieniać jej przebieg! Z pomysłem nosiłam się dosyć długo, aż w końcu utwierdziłam się w przekonaniu, że to jest coś co warto zrealizować. Okazało się również, że czegoś podobnego nie ma jeszcze na rynku. Kolejnych kilka miesięcy trwało przygotowanie dokumentacji – kreatywny, twórczy pomysł musiałam przełożyć na prawniczy język i szkice techniczne, po to, by dokonać zgłoszenia patentowego. Już wtedy założyłam, że bajkę będę chciała wydać sama, i że na jednej się nie skończy. Moje życie zawodowe, które do tej pory skoncentrowane było wokół branży szkoleń, marketingu, doradztwa, nagle, zupełnie niespodziewanie zaczęło zmieniać się o 180 stopni – bo poczułam, że przede wszystkim chcę stworzyć wydawnictwo –  z zupełnie innej bajki. Takie, w której nie autor, a dziecko będzie w centrum uwagi, takie, które skoncentruje się na najmłodszych odbiorcach, do których dedykowane są książki kartonowe. Po kilku miesiącach powstała bajka o smokach „Momo i Kiki”, a właściwie – bajka została zebrana w całość, bo tę historię z moim synkiem stworzyliśmy już przecież wcześniej. W międzyczasie fenomenalnego przełożenia naszej smoczej bajki na obraz dokonała Agata Krzyżanowska,  ilustratorka z duszą i dusza bajkopisowych ilustracji”.

Od projektu do produktu

Jesteście ciekawi, czy łatwo było zrealizować taki projekt? Kasia opowiada, że:

„choć wydawałoby się, że przecież to tylko bajka dla dzieci – nie, nie było łatwo. Uparłam się, aby produkcję zrealizować w Polsce, ale jak się okazało wykonawcy nie byli równie zdeterminowani do współpracy ze mną 🙂 Bo nakład niewielki, bo skomplikowana realizacja, bo wymaga zupełnie innego procesu produkcji, bo nie ma takich maszyn… znalezienie wykonawcy zajęło kilka tygodni, a kiedy już udało się tego dokonać, okazało się, że realizacja nijak nie pokrywa się z założeniami budżetowymi. Wówczas wymyśliłam, by zrealizować kampanię crowdfundingową w ramach platformy PolakPotrafi.pl. W ciągu 6 tygodni udało się nie tylko zainteresować pomysłem bajki modułowej wiele osób, ale również zebrać niezbędną do wydania bajki kwotę. No a potem produkcja – miała zamknąć się maksymalnie w trzech tygodniach, a trwała niemal dwa miesiące… Ale projekt jest doskonałym przykładem na to, że mimo trudności nie warto się poddawać”.

Warto spełniać swoje marzenia

Jeżeli sami macie pomysł na biznes, ale boicie się go popchnąć do przodu, przeczytajcie, co Kasia ma Wam do powiedzenia. Ja również z chęcią Wam pomogę.

„Obecnie doświadczam czegoś zupełnie niesamowitego, bo z tego bajkowego projektu, powstała przestrzeń, w którą wkładam swoje serce, realizuję twórczą pasję, ale w którą również niesamowicie zaangażował się mój syn. Kiedy przedłużała się produkcja pierwszego nakładu bajki, niemal codziennie pytał o to, „czy dzieci już mają nasze bajki”? I z niesamowitą dumą zaniósł pierwszy egzemplarz do swojego przedszkola. Podczas ostatniego spotkania autorskiego mój 3,5 latek na forum kilkunastu osób powiedział do mnie „Maaammoooo, nooo ja opowiem!” i zaczął prezentować bajkę. Pomyślałam wówczas, o tym, że dzięki temu projektowi podarowałam jednocześnie sobie i mojemu dziecku coś najpiękniejszego – dowód na to, że marzenie można zrealizować i pewien rodzaj odwagi do działania. . Tym bardziej, że już za moment, ukaże się kolejne wydanie – seria bajeczek, które wcześniej były publikowane na bajkopisowym blogu. Pierwsza z nich „Jeżobranie” będzie dostępna już w wakacje.

Niedawno ktoś w rozmowie ze mną stwierdził: „musisz mieć wyjątkowe dziecko, skoro zainspirowało cię do realizacji tak „szalonego” pomysłu”. A ja uważam, że moje dziecko jest zupełnie zwykłe w swojej wyjątkowości. Bo zapewne każda mama, którą do działania, również tego biznesowego zainspirowało macierzyństwo przyzna, że wystarczy po prostu być otwartym na to, czego dziecko może nas nauczyć i naprawdę go słuchać”.

Więcej o Bajkopisie znajdziecie tutaj – Bajkopis.pl

_DSC1899 by . _DSC1920 by . _DSC1901 by . _DSC1903 by . _DSC1904 by . _DSC1915 by . _DSC1916 by . _DSC1911 by . _DSC1913 by . _DSC1919 by . _DSC1914 by .

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

1 Comment

  • Kasia
    29 czerwca 2016 at 02:33

    Jak usłyszałam o książce, to przypomniała mi się książki liberatury. Kiedyś był na nie wielki boom. Szczególnie podobne założenia „konstrukcyjne” mają „Nieszczęśni” Johsona. Jest to ciekawy projekt, tym bardziej, że daje miliony możliwości. Podziwiam mamę za odwagę i determinację. Bardzo chciałabym dołączyć do grona szczęśliwych posiadaczy, ale cena dla mnie jest zaporowa, niestety. Jest to świetny pomysł na prezent.
    Zapraszam https://kreskiikropki.wordpress.com/

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź