Jako że fanem słodkości nie jestem (co idzie w parze z byciem kompletnym ignorantem cukierniczo-piekarniczym), a chciałam jakoś uczcić dzisiejsze święto, nie wpychając w Jaśka całej tablicy Mendelejewa, postanowiłam stanąć na wysokości zadania i upiec domowe, zdrowe pączki.
W życiu piekłam coś na słodko aż sześć razy – raz murzynka, dwa razy tartę z rabarbarem, dwa razy babeczki i dzisiaj te pączki. Cukiernik więc ze mnie żaden. Na szczęście Grzesiek też jest kiepskim fanem wypieków, a większość ciast, które dostajemy od kogoś, ginie gdzieś w czeluściach lodówki i odnajdujemy je później sporo po czasie przydatności do spożycia.
Przejrzałam dziś setki przepisów i postanowiłam sklecić z nich coś, co najbardziej będzie mi odpowiadało. W ten sposób powstał poniższy przepis. Nie chciałam niczego smażonego, tłustego, przesłodzonego, z masłem czy mlekiem (nie ufam laktozie – mleka nie piję od zawsze i mam się całkiem nieźle). Pierwszym zaskoczeniem było dla mnie to, że w przepisach, w których są drożdże, nie ma proszku do pieczenia. Zadzwoniłam do mamy, żeby się upewnić, czy aby na pewno tak ma być. Tak, tak ma być. Najpierw ambitnie chciałam zrobić ciasto z samej mąki pełnoziarnistej, ale podczas wyrabiana zaczęło zajeżdżać chlebem. Postanowiłam więc, że zrobię też drugie ciasto (z mąkami pół na pół – pszenna:pełnoziarnista). Pomińmy te chlebowe pączki i przejdźmy do przepisu z dwoma rodzajami mąk. Zachciało się – zdrowe pączki!
Mleko lekko podgrzewamy, żeby drożdżom lepiej się rosło. Pamiętajcie, że wystarczy, że będzie lekko ciepłe (za pierwszym razem mnie poniosło i zwiało z garnka). Mieszamy wszystkie sypkie składniki: mąki, drożdże, cukier, szczyptę soli. Dodajemy do nich jajko (rozbełtajcie je wcześniej – nie wpadłam na to i potem w jednej części ciasta widziałam białko, a w innej żółtko) i mleko (wlewając stopniowo – druga porcja mleka zwiała mi na podłogę). I mieszamy, ugniatamy, wyrabiamy. Ciasto ma wyglądać jak ciasto. Potem przykrywamy je ściereczką i odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce. Idziemy pobawić się z dzieckiem. Po godzinie wracamy, przygotowujemy nasze nadzienie. Dzielimy ciasto na mniej więcej sześć części. Można je trochę rozwałkować, można ugnieść ręką – gdy się klei, podsypać mąką. Ja ugniatałam na grube placki. Na środek nakładałam nadzienie, sklejałam i formowałam kulkę. Gotowe kulki przykrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce i idziemy z dzieckiem na spacer. Po spacerze nastawiamy piekarnik na 190 stopni i czekamy aż się nagrzeje. Do rozgrzanego piekarnika wstawiamy nasze pączki na środkową półkę i czekamy nie dłużej niż 15 minut. Ja wyciągnęłam swoje po 15 minutach, rozkroiłam jednego i stwierdziłam, że chyba się nie dopiekł. Potem dowiedziałam się, że tak się nie robi i że na pewno był już upieczony. Wstawiłam je jeszcze na kilka minut i przez to stały się trochę twarde. Uczcie się więc na moich błędach. Gdy pączki siedzą w piekarniku, możecie zrobić lukier. Nie podam Wam niestety proporcji, bo robiłam go na oko. Zblendowałam ksylitol na puder, a potem dodawałam do niego powoli sok z cytryny (pół cytryny), ucierając łyżką. Muszę przyznać, że lukier wyszedł pycha i nigdy wcześniej nie jadłam tak dobrego lukru. Słodki, ale nie zamulający, z nutą orzeźwienia. 🙂 Nawet moja mama po spróbowaniu pączków pytała, skąd wzięłam taki dobry lukier.
Ciasto:
1 szklanka mąki pełnoziarnistej, 1 szklanka mąki pszennej (możecie też dać dwie pełnoziarniste, ale wtedy pączki zalatują chlebem);
1/2 szklanki ciepłego mleka bez laktozy;
jajko ekologiczne od pani sąsiadki
1/4 szklanki cukru trzcinowego,
szczypta soli (nie wiem po co, ale we wszystkich przepisach była);
małe opakowanie drożdży instant (wiem, że niby zdrowsze te prawdziwe, ale zależało mi na tym, żeby ciasto było lżejsze, a poza tym w te instant w składzie mają tylko suszone drożdże plus jakiś tam spulchniacz, który nie jest szkodliwy dla zdrowia)
Lukier:
Ksylitol
Cytryna
Nadzienie:
Ja wzięłam ekologiczną konfiturę jagodową, bo akurat na jagody miałam ochotę. Oczywiście może to być klasyczna różana marmolada, domowy budyń czy domowa nutella.
I voila – macie zdrowe pączki.
20 komentarzy
Kasia Włusek, Mamy Sprawy
3 lutego 2016 at 21:22Bardzo podoba mi się Twój przepis. Wcale nie jesteś taką ignorantką. Bardzo się wdrożyłaś w cały proces tworzenia i byłaś bardzo wnikliwa. Wiele osób nie zastanawia się nad tym dlaczego zachodzi dana reakcja i dlaczego w czasie pieczenia. Mówię Ci to jako inżynier procukcji żywności;) a ten wyjątkowy smak lukru to może być zasługa ksylitolu, on ma takie chłodzące działanie, jak weźmie się łyżeczkę na język czuć delikatny chłodek. U nas dzisiaj faworki, zdecydowanie prostsze w wykonaniu;)))))
Wiola
3 lutego 2016 at 21:52To mnie połechtałaś za uszkiem. 🙂
W tym roku nie piekę niczego, dzieci mi nie pozwalają. Wyślę jutro chłopa na poszukiwanie pączków z dobrym składem.
Smacznych faworków! Dla mnie za suche. Ja to z tych, że jak na słodko, to musi mieć coś orzeźwiającego w składzie (owoc jakiś czy coś).
Kasia Włusek, Mamy Sprawy
3 lutego 2016 at 21:22Bardzo podoba mi się Twój przepis. Wcale nie jesteś taką ignorantką. Bardzo się wdrożyłaś w cały proces tworzenia i byłaś bardzo wnikliwa. Wiele osób nie zastanawia się nad tym dlaczego zachodzi dana reakcja i dlaczego w czasie pieczenia. Mówię Ci to jako inżynier procukcji żywności;) a ten wyjątkowy smak lukru to może być zasługa ksylitolu, on ma takie chłodzące działanie, jak weźmie się łyżeczkę na język czuć delikatny chłodek. U nas dzisiaj faworki, zdecydowanie prostsze w wykonaniu;)))))
Kasia Włusek, Mamy Sprawy
3 lutego 2016 at 21:22Bardzo podoba mi się Twój przepis. Wcale nie jesteś taką ignorantką. Bardzo się wdrożyłaś w cały proces tworzenia i byłaś bardzo wnikliwa. Wiele osób nie zastanawia się nad tym dlaczego zachodzi dana reakcja i dlaczego w czasie pieczenia. Mówię Ci to jako inżynier procukcji żywności;) a ten wyjątkowy smak lukru to może być zasługa ksylitolu, on ma takie chłodzące działanie, jak weźmie się łyżeczkę na język czuć delikatny chłodek. U nas dzisiaj faworki, zdecydowanie prostsze w wykonaniu;)))))
Kasia Włusek, Mamy Sprawy
3 lutego 2016 at 21:22Bardzo podoba mi się Twój przepis. Wcale nie jesteś taką ignorantką. Bardzo się wdrożyłaś w cały proces tworzenia i byłaś bardzo wnikliwa. Wiele osób nie zastanawia się nad tym dlaczego zachodzi dana reakcja i dlaczego w czasie pieczenia. Mówię Ci to jako inżynier procukcji żywności;) a ten wyjątkowy smak lukru to może być zasługa ksylitolu, on ma takie chłodzące działanie, jak weźmie się łyżeczkę na język czuć delikatny chłodek. U nas dzisiaj faworki, zdecydowanie prostsze w wykonaniu;)))))
Iwona
28 stycznia 2020 at 11:05A jak bym uzyla mąki gryczanej? Tez wyjdzie?
Kasia Włusek, Mamy Sprawy
3 lutego 2016 at 21:22Bardzo podoba mi się Twój przepis. Wcale nie jesteś taką ignorantką. Bardzo się wdrożyłaś w cały proces tworzenia i byłaś bardzo wnikliwa. Wiele osób nie zastanawia się nad tym dlaczego zachodzi dana reakcja i dlaczego w czasie pieczenia. Mówię Ci to jako inżynier procukcji żywności;) a ten wyjątkowy smak lukru to może być zasługa ksylitolu, on ma takie chłodzące działanie, jak weźmie się łyżeczkę na język czuć delikatny chłodek. U nas dzisiaj faworki, zdecydowanie prostsze w wykonaniu;)))))
Kasia - MummysWorld.pl
13 lutego 2015 at 16:51O jaacie – muszę spróbować! Już na Insta mnie zaintrygowały 😉
Blog Ojciec
13 lutego 2015 at 11:10A miałem jeść tylko wczoraj – zrobiłaś mi smaka na nowo 🙂
Wiola
13 lutego 2015 at 11:18O, Ciebie się tutaj nie spodziewałam.
Jedz, jedz. Możnaby powiedzieć, że na zdrowie. Mam nadzieję, że mniejszy z Ciebie ignorant cukierniczy.
Blog Ojciec
13 lutego 2015 at 11:23Ja jestem wszędzie 😉
Tylko tego ostatniego zdania chyba nie zrozumiałem.
Wiola
13 lutego 2015 at 11:30O ignorancie? A przepis czytałeś? 🙂 No to wiesz, że ja mam dwie lewe ręce, jeśli chodzi o wypieki. Mam nadzieję, że w tej kwestii jesteś bardziej ogarnięty niż ja.
Blog Ojciec
13 lutego 2015 at 11:48Myślałem, że to zdanie odnosi się do cukru, a nie cukiernika – źle zrozumiałem 🙂
Joanna
13 lutego 2015 at 10:09Polecam pączki pieczone z kwestii smaku -ja zrobiłam z 1/3 mąki pszennej, 2/3 pszennej razowej i z 1/2 proponowanego cukru.
Wiola
13 lutego 2015 at 11:19O, akurat do kwestii smaku nie zajrzałam wczoraj. Ale te moje tez pycha.
Joanna
13 lutego 2015 at 13:28ja jestem cukrzykiem i wszelkie pełnoziarniste przepsiy są w cenie 🙂 im zdrowsze tym lepsze!
Wiola
13 lutego 2015 at 13:33Ja cukrzykiem byłam tylko chwilę – w ciąży. Ale lubię mieć tę świadomość, że karmię moje dziecko zdrowo. Póki mogę.
ewa
12 lutego 2015 at 22:02Twoje spostrzeżenia dot nie.łączenia drożdży i proszku do pieczenia są bezcenne Szczerze zazdroszczę Tobie twego stosunku do słodyczy Pozdrawiam ciepło
Wiola
12 lutego 2015 at 23:15Dzięki 🙂
A tak serio to co by się stało, gdyby połączyło się drożdże z proszkiem?
ewa
13 lutego 2015 at 14:00Wiolu, spytam się mojego szefa kuchni w hotelu (on jest mgr inż technologii żywienia) i dam Tobie znać, co on na to 🙂