Menu
Holandia / Podróże / zabawki

Trafiliśmy do bajki, czyli Giethoorn – Wenecja Holandii

No to zaczynamy naszą relację z pięknej Holandii. Oczywiście nie będę puszczała wpisów holenderskich ciurkiem, żeby Was nie przytłoczyć pięknymi widokami, czy też mnóstwem atrakcji dla dzieciaków. Postanowiłam dawkować Wam te przyjemności i przeplatać je tradycyjnymi wpisami.

W Holandii mieszkaliśmy w trzech domach. Jeden z nich był na północnym wchodzie, drugi na południowym wschodzie, a trzeci na północnym zachodzie. Tak mniej więcej. Przed wyjazdem oznaczyłam sobie na mapie atrakcje, które mamy do zaliczenia i w ich okolicach szukaliśmy noclegu. Do każdej z atrakcji nie musieliśmy jechać dalej niż 100 km od miejsca naszego zamieszkania. Choć tak się zastanawiam, czy jak byśmy znaleźli dom w samym centrum Holandii, to nie wyszłoby na to samo. Holandia jest mała, więc dosyć szybko można przemierzyć cały kraj wzdłuż i wszerz. Ale dzięki temu, że mieszkaliśmy w różnych domach, mogliśmy przekonać się, jak mieszkają mieszkańcy holenderskiej wsi, niedużego i dużego miasta. Na północnym wschodzie mieszkaliśmy w miejscowości Belt-Schutsloot. To niewielka wieś licząca ok 600 mieszkańców. Niewielka, ale bardzo malownicza. We wsi znajduje się kilka pól kempingowych i przystań. Przez środek wsi przepływa kanał. Nie mniej urokliwy niż te z Giethoorn, o których za chwilę Wam napiszę.

Nasze Belt-Schutsloot leży ok. 10 km od Giethoorn. Giethoorn jest nieco większą miejscowością, więc aby znaleźć nieco lepiej zaopatrzony sklep czy jakąś restaurację, i tak musieliśmy ruszyć się do Giethoorn. Zdecydowaną zaletą Belt-Schutsloot jest jednak na pewno to, że jest w nim spokojniej.

Do Giethoorn, nazywanego też Wenecją Holandii zjeżdża mnóstwo turystów z całego świata. Muszę dodać, że miejscowość ta w 2015 roku stała się częścią gry Monopoly (pierwsze pole za Startem). My na podziwianie jej uroków wybraliśmy się późnym popołudniem, aby ominąć tłumy. Na miejscu byliśmy ok. 18:00. Grzesiek z Jaśkiem wybrali trasę wodną, ja z Witkiem w wózku trasę pieszą (dróg w starej części Giethoorn nie ma wcale – jedynie trasy rowerowe). Chłopakom opłynięcie całej trasy zajęło dokładnie 40 minut. Trochę się spieszyli, ponieważ zbierało się na deszcz, a dzieciaki były też już zmęczone po całym dniu (przed Giethoorn zaliczyliśmy jeszcze dwie inne atrakcje). Jeżeli macie więcej czasu, na łodzi spokojnie można spędzić około dwóch godzin, a potem poprzechadzać się wzdłuż urokliwych kanałów, podziwiając pokryte strzechą domki z malowniczymi ogródkami (w Holandii mnóstwo jest tak pięknie zadbanych przydomowych ogrodów – chyba zażyczę sobie ogród w sielskim stylu holenderskim).

Informacje praktyczne

Chciałabym Wam podać koszt wynajęcia łódki, ale wyleciała nam z głowy ta kwota. Zakładamy, że to było coś ok. 10 euro. Samochód zostawialiśmy na podwórku u pana, który wynajmował łódki. Za parking nie musieliśmy płacić. Co było dosyć niespotykane, ponieważ w całej Holandii płaci się w wielu miejscach, w których w Polsce opłaty nie są pobierane (np. pod parkami rozrywki) i są to niemałe kwoty (ok. 10 Euro). Nie wiem, czy w ciągu dnia w Giethoorn są tłumy, ale zakładam, że jednak lepiej wybrać się do tego malowniczego miejsca wczesnym rankiem albo późnym popołudniem. Pod wieczór restauracje w Giethoorn były wypełnione po brzegi, więc zapewne to w nich postanowili odpocząć ci, którzy zwiedzali Giethoorn w ciągu dnia.

_DSC3086_2 by . _DSC3077_2 by . _DSC3129_2 by . _DSC3105_2 by . _DSC3100_2 by . _DSC3099_2 by . _DSC3097_2 by . _DSC3096_2 by . _DSC3094_2 by . _DSC3090_2 by . IMG_3834 by . IMG_3837 by . IMG_3838 by . IMG_3839 by . IMG_3842 by . IMG_3845 by . IMG_3847 by . IMG_3849 by . IMG_3851 by . IMG_3852 by . IMG_3854 by . IMG_3857 by . IMG_3859 by . IMG_3861 by . IMG_3862 by . IMG_3864 by .

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

Brak komentarzy

    Napisz odpowiedź