Menu
książki / książki dla dzieci

O pewnym panu, który namieszał w naszym domu

Jak wiecie, blog stał się moją pracą. Codziennie dostaję jakieś  oferty współpracy. A to od agencji, a to od firm, a czasem i od osób prywatnych. Generalnie jest tego mnóstwo. Z większości współprac rezygnuję. Na blogu polecam tylko te produkty, które zdecydowałabym się polecić najlepszej przyjaciółce. Jeżeli jesteście ze mną od dłuższego czasu, na pewno o tym wiecie. Zanim wpis pojawi się na blogu, dokładnie testujemy produkty, które mam pokazać. Jeżeli przypadną nam albo naszym dzieciom do gustu, wtedy dostają zielone światło – decydujemy się podzielić z Wami recenzją.

Jakiś czas temu zgłosiło się do mnie Wydawnictwo Arti z prośbą pokazania na blogu serii książeczek o Panu Totim. Nie kojarzyłam tej postaci. Okazało się, że serial o Panu Totim emitowany jest na antenie TVP ABC. Włączyłam go dzieciakom któregoś wieczoru i zasiedliśmy do oglądania. Pierwsze wrażenie – prosta grafika, ale bardzo przyjemna fabuła. Co ciekawe – obu chłopakom (2- i 5-latkowi) Pan Toti przypadł do gustu. Odpisałam wydawnictwu, że chętnie zapoznamy się też z książeczkami. Serial o Panu Totim jest słowacką produkcją, ale powstał na podstawie książek polskiej autorki – Joanny Sorn-Gary.

Pan Toti to niewielki ludek mieszkający na małej wyspie, o której istnieniu nie wie żaden człowiek. Wraz z nim na wyspie mieszkają też m.in. jego przyjaciel Hehel czy Złośliwi Bliźniacy. Pan Toti mieszka w drzewie, pod którym ma kopalnię, o której istnieniu wie tylko on sam. Każdego dnia rano schodzi do kopalni, gdzie znajduje jeden magiczny przedmiot. Fabuła każdej części Pana Totiego rozgrywa się wokół tego magicznego przedmiotu. Prawda, że brzmi ciekawie? A to nie wszystko. Książka ma ciekawy układ typograficzny. Każda postać „mówi” innym kolorem, niektóre wyrazy i litery w książce są zaakcentowane. Dziecko zapamiętuje takie elementy. Poza tym co kilka stron znajdują się zagadki i zadania wplecione w fabułę historii. Na końcu każdego tytułu Pan Toti podsumowuje całą historię mądrym mottem. Dzieciaki oszalały u nas na punkcie Pana Totiego. Patrząc na niego pierwszy raz, nigdy nie wpadłabym na to, że zrobi u nas taką furorę.

Ten niepozorny ludek jest teraz tematem numer jeden wśród książkowo-bajkowych bohaterów.

I nawet teraz, gdy piszę ten wpis, słyszę, jak w pokoju obok dzieciaki oglądają Pana Totiego, a po kąpieli pewnie Jaśko zażyczy sobie, aby mu przeczytać jedną z książek o jego przygodach. Jeżeli jeszcze nie znacie tego Pana, mam dla Was niespodziankę. Pod zdjęciami czeka na Was konkurs, w którym do wygranie jest cała seria o Panu Totim wydana przez Wydawnictwo Arti oraz maskotka Pana Totiego.

Pan Toti009 by .

Pan Toti20170622_0003 by . Pan Toti004 by . Pan Toti005 by .

Pan Toti20170622_0004 by .

Pan Toti006 by .

Pan Toti20170622_0005 by . Pan Toti020 by .

Pan Toti20170622_0006 by . Pan Toti016 by .

Pan Toti20170622_0009 by . Pan Toti017 by .

Pan Toti20170622_0007 by . Pan Toti20170622_0008 by .

Konkurs „Książki zmieniają życie”

Konkurs trwa od dziś – 27 czerwca do 2 lipca.

Wystarczy, że odpowiecie na pytanie „Jaka książka z dzieciństwa miała wpływ na Twoje życie i dlaczego?”

Do wygrania jest cały zestaw książek o Panu Totim i maskotka Pana Totiego.

Wyniki ogłoszę za tydzień – 4 lipca.

Regulamin konkursu znajdziecie tutaj – regulamin

Pan Toti20170622_0001 by . Pan Toti20170622_0002 by .


Partnerem wpisu jest Wydawnictwo Arti.

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

14 komentarzy

  • Anna Wiśniewska
    2 lipca 2017 at 20:19

    Byłam pięcioletnią dziewczynką, kiedy wzburzone morze liter stało się dla mnie znanymi wodami, spokojną tonią. Kolejne książki, jak fale, przynosiły wciąż nowe odkrycia, wzruszenia.
    Znaleziona w rodzinnej biblioteczce „W pustyni i w puszczy” przeniosła mnie w przestrzeni- czytając czułam ten żar pustyni, dreszcz febry, słony smak łez Nel… Popękana okładka była moimi drzwi do Afryki. Dzięki tej powieści pojełam, że ksiażka to podróż- do miejsc, ludzi, uczuć, historii, że umiejętność czytania otwiera przed nami cały świat!

    Odpowiedz
  • Anna eMeS
    2 lipca 2017 at 18:22

    W wieku siedmiu lat przeczytałam zbiór opowiadań Julii Duszyńskiej „Cudaczek-Wyśmiewczek” (na okładce był narysowany człekopodobny stworek w czerwonej czapeczce, który podróżował na drewnianym samolociku). Cudaczek żywił się złymi uczynkami dzieci i pomieszkiwał sobie w ich uszach lub za kołnierzykiem. Kiedy jakieś dziecko przestawało się złościć, cudaczek się wyprowadzał. Przed przeczytaniem tej pozycji, byłam małą złośnicą, która obrażała się lub upała nóżką, kiedy coś jej nie pasowało. Perypetie dzieci, odzwiedzonych przez Cudaczka, pomogły po części „okiełznać” złe emocje i zrozumieć, że złe uczynki po prostu wracają jak bumerang:) Do tej pory (mam 28 lat), gdy staję się zlośliwa niczym przysłowiowa osa, moja mama „straszy mnie” Cudaczkiem 😀

    Odpowiedz
  • Agata D
    2 lipca 2017 at 10:07

    Gdy byłam dzieckiem nie czytano mi książek. Rodzice od nich
    stronili, a czasy były takie, że książka była towarem luksusowym. Szczerze, to
    nienawidziłam czytać. Było to dla mnie karą i torturą. Nie rozumiałam i nie
    chciałam zrozumieć piękna, jakie niosło ze sobą czytanie książek. Aż pewnego
    razu, całkiem przypadkiem, trafiłam na książkę Hanny Ożogowskiej
    „Tajemnica zielonej pieczęci”. Okładka zaintrygowała,
    „opis”, (bo były to po prawdzie tajemnicze zapiski i szyfr) na tyle
    wzbudził zaciekawienie. W ten sposób wszystko się zmieniło. Przepadałam. W
    sercu zakiełkował pęd czytelniczej miłości i z biegiem lat oplatał je coraz
    bardziej, w tej chwili tworząc przepiękny, kwitnący krzew. Zaczęłam czytać
    nałogowo, mało tego wzrosło moje zainteresowanie lekcjami i zgłębianiem wiedzy.
    Sama do końca nie jestem w stanie stwierdzić cóż to takiego w tej książce
    sprawiło, że inaczej spojrzałam na świat. Tajemnica, zagadki, humor czy
    niesamowite postacie? Jestem pewna, że moje życie wyglądałoby
    inaczej. Byłabym innym człowiekiem, nie
    uczyłabym w szkole podstawowej i nie byłabym szczęśliwa
    mogąc przekazywać wiedzę i zarażać miłością do czytania. Tak moja córka stała
    się książko-maniaczką, a mój synek powoli idzie w jej ślady. Raz po raz
    dziękuję losowi za postawienie na mojej drodze „Tajemnicy zielonej
    pieczęci”. Ta książka wywróciła mój świat do góry nogami, ale jestem z
    tego bardzo zadowolona.

    Odpowiedz
  • Kamila Kuligowska-Piwko
    2 lipca 2017 at 00:27

    Książka mojego dzieciństwa odkryta jakiś miesiąc, dwa miesiące temu – „Smok ze Smoczej Jamy” autorstwa Wandy Chotomskiej kiedy pierwszy raz przeczytałam ją swojej dwuletniej Ali. Dostałam ją w 1990 roku w nagrodę za wzorowe zachowanie na zakończenie nauki w Przedszkolu. Ala bardzo ją lubi – ciekawa historia, wpadające w ucho i głowę rymy, humor i śmieszne ilustracje. Wspomnienie mojego dzieciństwa, którym w tak namacalny sposób mogę podzielić się z Córką 🙂

    Odpowiedz
  • M.
    2 lipca 2017 at 00:17

    Najpierw Doktor Dolittle. Ale naprawdę bardzo serio – mając ok. siedmiu lat postanowiłam nauczyć się języka zwierząt. Dorośli jakoś mi nie wierzyli (ojjj, pamiętam to ich powątpiewanie…); tymczasem jakoś zawsze „dogadywałam” się ze zwierzętami. Na studia chciałam na weterynarię. Lub, ewentualnie, na neurochirurgię. Albo na historię sztuki, jak Pan Samochodzik!
    Skończyło się na dziennikarstwie, o zwierzętach pisałam i do dziś darzę je wielką sympatią i wciąż opowiadam o nich dzieciom. Zwierzaki mnie lubią. Więc jestem jakby dr Dolittle! 🙂
    Mój obecnie siedmioletni syn chyba zapamięta Piotrusia Pana (tego brawdziwego! cegłę! nie żadne gupeńkie opracowanie) albo Pomelo – wciąż do nich wracamy.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkie domy, gdzie mieszka choć sto książek!
    M.

    Odpowiedz
  • Fiku Miku
    1 lipca 2017 at 21:47

    .Moja ukochana książka z dzieciństwa to „Ania z Zielonego Wzgórza”. Jak ja zazdrościłam Ani jej rudych włosów, długich sukienek, sielskiego Avonlea, a nade wszystko – cudownej wyobraźni! I Gilberta też jej zazdrościłam ? Tak jej zazdrościłam, że szukałam własnego. Nie ma co ukrywać, „Ania z Zielonego Wzgórza” ukształtowała mój ideał mężczyzny – wysoki brunet o ciemnych oczach ❤ Książki z dzieciństwa zostawiają w człowieku ślad na zawsze, czasami zaskakujący!

    Odpowiedz
  • jolana
    28 czerwca 2017 at 22:04

    Heidi dziewczynka z gór. Pamiętam, że różowa okładka z dziewczynka i owczarkiem, górska chatka w tle i te wspaniałe ilustracje od razu przyciągnęły wzrok. Ale niezwykła historia wciągnęła do reszty! Dziadek, który pokochał wnuczkę całym sercem, górski klimat i te zaspy, na które czekałam jako dziewczynka co zimę 🙂 ciekawe przygody, siła przyjaźni. Ciepła, życiowa i mądra opowieść. Mówi o tym co w życiu najważniejsze.

    Odpowiedz
  • tymjankowa
    28 czerwca 2017 at 22:00

    Z całą pewnoscia będą to „Muminki” Tove Jansson. I nie chodzi tylko o bohaterów, których uwielbiam i którzy skradli me serducho ani też o samą treść książek.
    Dla mojej rodziny Muminki stały się pewną tradycją. Moja mama najpierw czytała je siostrzeńcowi, a kilka lat później oboje zaszczepiali we mnie miłość do nich. Książki, z czasem bajki w telewizji w postaci „Wieczorynki” co środę i oczywiście cudowne słuchowisko „Lato Muminków” odtwarzane na kasetach magnetofonowych.
    A teraz ja mam okazję przekazać dalej naszą małą tradycję swoim dzieciom. Tak więc czytamy i powiększany naszą Muminkową kolekcję książek, pieczemy trollowe ciasteczka albo zamiast tradycyjnego domku z piernika na Boże Narodzenie pieczemy domek Muminków ?
    Książki te budzą we mnie masę pozytywnych wspomnień i chciałabym, żeby moje dzieci mogły kiedyś powiedzieć to samo. I zdecydowanie bliżej mi teraz do Mamusi Muminka, która na poprawę humoru smaży naleśniki z konfiturą. ? https://uploads.disquscdn.com/images/0f92d35cc09f8b6227be6b69e522b815b159ce06baeff3e1af8186103389e24f.jpg

    Odpowiedz
  • Ewa Kummer
    28 czerwca 2017 at 07:28

    Książka Exupery’ego „Mały Książę”. Dzięki tej książce stałam się wrażliwa, otwarta na świat i jego niespodzianki, pobudziłam maksymalnie swoją wyobraźnię jako dziecko. Myślę, że PLOT dla każdego z nas, nie tylko dla mnie, mógłby się stać wzorem do naśladowania, ponieważ dzięki niemu potrafie zwrócić uwagę nie tylko na rzeczy materialne. Książka pokazała mi, że najważniejsza jest miłość i przyjaźń, że tak naprawdę nie liczy się to, co mamy, jak bardzo jesteśmy bogaci, ale liczy się to, kim jesteśmy. Nauczyłam się pomagać innym, nie oczekując niczego w zamian.

    Odpowiedz
  • Paulina Duszak-Jabłonowska
    28 czerwca 2017 at 07:25

    Ania z zielonego wzgórza – to była powieść wszech czasów, pamiętam ją jak dziś, kiedy mama z babcią przy piecu z kafli siadały razem ze mną i moim bratem i czytały mi historie o rudowłosej dziewczynce, niby niesfornej, ale z drugiej strony tak podobnej do mojego charakteru. Książka przez wiele następnych lat towarzyszyła mi, nawet na studiach wracałam do niej bardzo chętnie. Z jednej strony o spełnianiu swoich marzeń ale zarazem tak prawdziwa, że nie dało się inaczej kiedy twoja własna wyobraźnia zaczęła działać. I tak jest do dzisiaj, marzenia nieosiągalne staja się prawdziwe i całkiem realne do zdobycia.

    Odpowiedz
  • Anuszka
    27 czerwca 2017 at 23:15

    Książką, którą doskonale pamiętam z dzieciństwa, książką, która zmieniłą moje życie było „Słoneczko” Marii Buyno-Arctowej. To była pierwsza książka, którą wypożyczyłam z biblioteki, do której zaprowadziła mnie mama. Pamiętam te emocje, gdy ją wypożyczałam. Pamiętam te emocje, gdy czytałam tę książkę. Wzruszyła mnie ona do łez, pokazała jak dobro zmienia świat. Po tej książce wypożyczyłam kolejną. A potem kolejną. I tak jest do dziś. Choć w domu mamy niesamowitą liczbę książek, to jesteśmy w bibliotece stałymi gośćmi. Książki wypożyczam ja i wypożycza je mój 3letni Synek.
    A Słoneczko, w tamtym wydaniu, które po raz pierwszy wzięłam do domu z biblioteki, leży teraz na mojej półce. Kupiłam tę książkę, bo wiąże się z nią piękna historia i piękne wspomnienie. Bo to ona zaczęła moją biblioteczną przygodę.

    Odpowiedz
  • K K
    27 czerwca 2017 at 21:22

    Mniej więcej w pierwszej klasie podstawówki przeczytałam książkę Miry Jaworczakowej „Oto jest Kasia”, należącą jeszcze do mojej mamy. Była stara i zniszczona, ale ja do teraz lubię takie pożółkłe kartki.
    Sięgnęłam po nią, bo sama jestem Kasia.
    Nie mogłam zrozumieć bohaterki i jej niechęci do młodszej siostry – bardzo chciałam wtedy mieć dzidziusia – brata lub siostrę.
    Po lekturze mama zapytała mnie o czym jest ta książka?
    – O niegrzecznej dziewczynce – to było dla mnie oczywiste.
    – Nie, to książka o błędach jakie popełnili jej rodzice – powiedziała mama.
    Sens tych słów zrozumiałam wiele lat później. To że dziecko chce czuć się kochane, a my, rodzice, musimy zrobić wszystko, aby tak właśnie było.
    Myślę, że książki, tak jak i ludzie, często uczą nas jak powinniśmy postępować. Czasami jednak pokazują nam czego nigdy robić nie wolno.

    Odpowiedz
  • Michalina Myszkowska
    27 czerwca 2017 at 13:36

    Bardzo chciałabym wygrać serię książek ponieważ mój 1.5roczny synek uwielbia książki tak jak ja. Książka która wpłynęła na moje życie to „w pustyni i w puszczy”. Nauczyła mnie akceptacji drugiego człowieka,wyrozumiałości, wrażliwości na krzywdę zwierząt oraz dała mi lekcje pokory.
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź