Menu
ciąża / lifestyle / matka

Nie jestem prawdziwą kobietą

Według ogólnie przyjętych norm społecznych kobieta powinna bez problemu zajść w ciążę, donosić ją, urodzić naturalnie i karmić wyłącznie piersią. I większość kobiet chce, aby tak to właśnie wyglądało. Często jednak okazuje się, że nie da się czegoś przeskoczyć. A gdy problem pojawia się już na początku, cały nasz misternie układany plan, sypie się całkowicie.

Nigdy nie ma idealnego czasu na dziecko

Większość kobiet przed zajściem w ciążę chce mieć dobrą pracę, męża, przy którym czuje się bezpiecznie i swój własny kąt. Często jednak okazuje się, że gdy mamy już to wszystko, a pełnię szczęścia może dopełnić już tylko tupot małych stópek, pojawia się problem. Wiele par zakłada, że po odstawieniu antykoncepcji za chwilę pojawią się upragnione dwie kreski na teście ciążowym. Niestety, zdarza się to coraz rzadziej. Według badań tylko 30% kobiet zachodzi w ciążę naturalnymi sposobami, bez stosowania metod wspomaganego rozrodu. Udało mi się być w tym zaszczytnym gronie. Ale tylko w przypadku pierwszej ciąży.

Płodność nie jest wieczna

Moja pierwsza ciąża pojawiła się zaraz po odstawieniu antykoncepcji. Zakładałam, że z drugą będzie podobnie. Niestety, nie było. Tym razem i ja dołączyłam do tych kobiet, które patrząc na kolejny negatywny wynik testu ciążowego, rozrywał wewnętrzny żal, złość i bezradność. Po kilku miesiącach udało się. Byłam w drugiej ciąży. Niestety, radość nie trwała zbyt długo. Kilka dni po pozytywnym wyniku testu i sprawdzeniu bety, dostałam mocnego krwawienia. Zarodka nie było, ale endometrium wciąż było grube. Za grube. Lekarz zadecydował o łyżeczkowaniu. Cała sytuacja dała mi mocno po głowie, ale to nie był koniec. Po dwóch tygodniach od łyżeczkowania ja nadal czułam się jakbym była w ciąży. Z jednej strony wiedziałam, że to nie ma sensu, z drugiej nie dawało mi to spokoju. Zrobiłam test ciążowy. Druga kreska pojawiła się niemal natychmiast. Pobiegłam zrobić betę. Wynik: ponad 7 tys. Mój lekarz był na urlopie. Wybłagałam innego, żeby przyjął mnie tego samego dnia i sprawdził, co się dzieje. Robił mi usg chyba przez pół godziny, sprawdzając wszystko wzdłuż i wszerz. Macica czysta, żadnej ciąży nie widać. Dostałam skierowanie do szpitala. W szpitalu przez kolejne kilka dni przeszłam kilkanaście usg, robionych na różnych sprzętach, przez różnych lekarzy. Nikt niczego nie widział. Którejś nocy przywieziono mi do sali świeżo upieczoną mamę z noworodkiem. Na położnictwie nie było miejsc. Gdy poszła się wykąpać, poprosiła mnie, żeby zerknęła na malucha. Podczas jej kąpieli, dziecko rozpłakało się. Wzięłam je na ręce, uspokoiło się. Gdy jego mama wróciła, a ja oddałam jej dziecko, miałam pierwszy w życiu atak paniki. Nadal nie było wiadomo o co chodzi. Przeniesiono mnie do innej sali. Następnego dnia, w niedzielę, zjawił się on – lekarz anioł. Spędził ze mną dłuższy czas na rozmowie, po czym obiecał, że mnie tak nie zostawi. I nie zostawił. Zbadał mnie na kilku sprzętach dostępnych w szpitalu. Znalazł. W lewym jajowodzie było tętnienie, a w macicy jakby ślad po zarodku. Najprawdopodobniej były bliźniaki. Jedno poroniło się w macicy 3 tygodnie wcześniej, drugie utknęło w jajowodzie. Usunięto ciążę. Jajowód został cały.

Bardzo bałam się zachodzić w kolejną ciążę. Pierwsze, co zrobiłam przed staraniami, to sprawdziłam drożność jajowodów. Były drożne. Sytuacja nie powinna się powtórzyć. Dostaliśmy zielone światło od lekarza. Zaczęliśmy starać się znów o rodzeństwo dla naszego dziecka. Niestety, tym razem negatywnych testów ciążowych było jeszcze więcej.

 

Niepłodność jest odwracalna

Po kilku miesiącach nieudanych starań, zdecydowałam się na podkręcenie naszych szans. Od lekarza dostałam leki stymulujące owulację, a cały cykl był monitorowany kilka razy w ciągu miesiąca na usg. I… udało się. Byłam w upragnionej ciąży. Co prawda to również nie była ciąża łatwa, ale dziś nie o tym. Dziś chciałam Wam napisać, że mimo niepowodzeń, mimo trudnego startu, warto walczyć z niepłodnością. Być może dla niektórych z Was, walczących z niepłodnością dłużej, mój przypadek nie był zbyt ciężki. Udało się przecież bez inseminacji, bez in vitro. Każdy jednak przeżywa swoje niepowodzenia w inny sposób.

Kojarzycie hasło „wiem, co czujesz, miałem z tego kolokwium”?

Można to zestawić z „wiem, co czujesz, walcząc o zajście w ciążę, czytałem o tym w internecie”. Jedno i drugie jest tak samo absurdalne.

Nikt, kto nie doświadczył walki z niepłodnością, nie wie, co czuje osoba walcząca.

Poprosiłam kilka moich znajomych, które o upragnione dziecko walczyły z niepłodnością nieco dłużej niż ja, korzystały z usług klinik leczenia niepłodności, korzystały z in vitro. Teraz są szczęśliwymi mamami. Zapytałam je, czy można być dumnym z walki z niepłodnością. Przeczytajcie, co mi odpowiedziały.

Oczywiście, że można być dumnym! Zawsze trzeba walczyć do końca i mieć nadzieję. Po dwóch niepowodzeniach (poronieniach) oraz po wielu zabiegach, badaniach, bieganiu do lekarza niemalże co tydzień w końcu się udało! I teraz z dumą patrzymy, jak rośnie nasze prawdziwe szczęście! Tego uczucia, jakie nas rozpiera, nie da się opisać! Pełni nadziei staramy się teraz o drugie szczęście.

 

Wraz z mężem staraliśmy się o dziecko ponad 5 lat. Po kilku miesiącach od rozpoczęcia starań o dziecko, które zakończyły się fiaskiem czuliśmy, że może istnieć jakaś przeszkoda, która uniemożliwia nam bycie rodzicami na drodze naturalnej. Wtedy zaczęliśmy naszą, długą i ciężką wręcz dramatyczną chwilami walkę o nasze szczęście. Dziś jesteśmy szczęśliwymi rodzicami półrocznego szkraba. Czy jesteśmy dumni z walki o nasze dziecko???? Ciężko tu mówić o dumie, bo nasze starania, walka była następstwem naszych pragnień i czymś oczywistym dla Nas. Dumni jesteśmy z tego, że przeszliśmy przez to razem, że wspieraliśmy się, kiedy nadzieja okazywała się złudna, że potrafiliśmy podnieść się po każdym niepowodzeniu, a było ich dużo. Walka o dziecko to duże wyrzeczenie psychicznie, fizyczne, emocjonalnie i finansowe. Jest również dużym obciążeniem dla związku. Podejmując walkę masz tego świadomość, jednak żadnej gwarancji na to, że się uda. My daliśmy radę i te wszystkie emocje są już dawno za nami. A na koniec dodam, że walka z niepłodnością to „pikuś” w porównaniu z wychowaniem dziecka.

 

Niepłodność jest bardzo dużą barierą: zdrowotną, psychiczną, społeczną. Osoby zmagające się z niepłodnością muszą stoczyć walkę, żeby cieszyć się upragnionym potomstwem, które wielu innym osobom jest dane ot tak. W kontekście walki z niepłodnością można być dumnym z pokonania swoich słabości (u mnie to było na przykład opanowanie panicznego leku przed igłami i pobieraniem krwi), z siły partnerstwa oraz miłości i konsekwencji by zostać rodzicami.

 

Kiedy Wiola zapytała mnie czy można być dumnym z leczenia niepłodności od razu pomyślałam, czy można być dumnym z wychowywania dziecka na porządnego człowieka? Czy można być dumnym z bycia dla małej istoty całym jego światem? Czy można być dumnym gdy słyszy się słowo „mama” po raz pierwszy? Czy można być dumnym, gdy codziennie widzisz szczery uśmiech swojego dziecka? Tak, zdecydowanie po stokroć TAK! Trzeba być dumnym z leczenia niepłodności dla takiego właśnie życia. – Mama niebawem dwójki dzieci z in vitro.

 

Niepłodni są wśród nas

Rozejrzyj się wokół siebie. Pomyśl, ile znasz par, które są ze sobą jakiś czas, ale dzieci nie mają. Gdy Ty mówisz o swoich, oni milkną. A tak naprawdę w ich głowach ciągle krążą myśli dotyczące dzieci. Możliwe, że część z nich odizolowała się od Was. Nie odwiedzają Was nie dlatego, że przestali lubić Wasze towarzystwo. Po prostu widok obcych dzieci, gdy pragnie się mieć swoje, jest dla nich zbyt bolesny.

Dlatego kiedy kolejny raz, będziesz sugerować swojej przyjaciółce, że powinna zastanowić się nad potomstwem, ugryź się w język. Kiedy kolejny raz będziesz chciała ponarzekać na trudy macierzyństwa, zastanów się chwilę. O tym, że bywa ciężko, wie każda z nas. Ale gdy po całodziennym wysysaniu z rodziców całej mocy, dzieciaki w końcu padają, możemy z uśmiechem spojrzeć na te nasze uśpione demony. Nasza przyjaciółka nie.

Chciałabym, abyście puścili ten tekst dalej. Nie dla mnie, ale dla tych osób, które walczą. Pokażcie, że się z nimi solidaryzujecie, że warto walczyć mimo przeciwności losu, że mogą być z siebie dumni.

Jeśli chcecie, możecie podzielić się słowami wsparcia dla osób walczących z niepłodnością klikając tutaj.

Tekst powstał w ramach akcji organizowanej przez kliniki leczenia niepłodności IniviMed, które od 16 lat każdego dnia wspierają Polaków w realizacji ich marzenia o dziecku.

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

6 komentarzy

  • Majka Janion
    1 marca 2017 at 17:35

    Ile to razy też
    czułam się nie do końca pełnowartościową kobietą, gdy mimo szczęścia u boku
    mojego męża ciągle co miesiąc przeżywałam ten sam zawód. Ta walka to duże
    obciążenie, tym większe, że większość ludzi niedotkniętych niepłodnością co
    najmniej nie rozumie tego problemu. A wsparcie i zrozumienie jest bardzo
    potrzebne, tak samo jak fachowa pomoc lekarska. Bo to przecież choroba, ale z
    którą da się wygrać. Co udowadniają wpisy takie jak ten i tysiąc innych o
    osobach, którym się udało. Nie można tylko się poddawać, zawsze jest jakaś
    szansa, tylko trzeba w to uwierzyć i działać mimo wszystko.

    Odpowiedz
  • Jowita Kędzierska
    6 lutego 2017 at 21:55

    Najpiękniejszy wpis jaki kiedykolwiek czytałam, szkoda ze nie mamy magicznej różdżki, która zmieniła by myślenie ludzi, która uświadomiłaby im, ze jeśli para nie ma dzieci to nie dlatego, ze ona jest zimna w sprawach łóżkowych a on ma kogoś na boku,tylko może usilnie starają się o tego malucha i każdy taki tekst to dla nich nóż w serce.

    Odpowiedz
  • Gosia
    6 lutego 2017 at 17:20

    Współczuję przeżyć, doskonale je rozumiem. Ja mam za sobą 3 ciąże biochemiczne, choć szczęście w nieszczęściu, że za każdym razem obywało się bez zabiegu. pozdrawiam!

    Odpowiedz
  • Zbyszek
    6 lutego 2017 at 13:41

    Fajnie brać udział w tej akcji z innymi wariatami 😀 Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    https://mlodytata.pl/parenting/walczysz-z-nieplodnoscia-mam-ci-cos-do-powiedzenia/

    Odpowiedz
  • Zbyszek
    6 lutego 2017 at 13:41

    Fajnie brać udział w tej akcji z innymi wariatami 😀 Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    https://mlodytata.pl/parenting/walczysz-z-nieplodnoscia-mam-ci-cos-do-powiedzenia/

    Odpowiedz
  • Zbyszek
    6 lutego 2017 at 13:41

    Fajnie brać udział w tej akcji z innymi wariatami 😀 Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    https://mlodytata.pl/parenting/walczysz-z-nieplodnoscia-mam-ci-cos-do-powiedzenia/

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź