Menu
kultura / lifestyle / zabawki

Dajmy dzieciom spokój

Moje dziecko mając 1,5 roku mówiło zdaniami. Przed drugimi urodzinami śpiewało piosenki, znało litery, potrafiło wyrecytować alfabet polski i angielski. Mając 2,5 roku wiedziało więcej o kosmosie niż większość dorosłych (znało nazwy planet układu słonecznego, nazwy wszystkich księżyców krążących wokół planet, rodzaje galaktyk itp.). Mając cztery lata sprawnie liczyło co najmniej do stu po polsku; po angielsku i niemiecku do dwudziestu. Bez problemu dodawało i odejmowało w zakresie liczb od 0 do 20.

I co z tego?

Ja, gdy szłam do zerówki, czytałam płynnie, w książeczce zdrowia z tego okresu mam też wpisane zdolności matematyczne (cokolwiek to znaczy).

I co z tego?

Czy byłam przez to szczęśliwsza, czy zostałam geniuszem? Nie. Jakie były tego konsekwencje? Od początku mojej edukacji wymagano ode mnie więcej, stawiano za wzór, stawiano poprzeczkę wyżej niż innym dzieciom. Nie dostałam dzięki temu Nobla, nie odkryłam życia pozaziemskiego. Do dziś zmagam się ze swoim wewnętrznym krytykiem, który uaktywnił się zapewne w okresie wczesnoszkolnym.

Ranger Rob Polsat_16 by . Ranger Rob Polsat_03 by .

Ranger Rob Polsat_17 by .

Wyścig bez mety?

László Polgár, węgierski pedagog znany z maksymy „geniuszy się tworzy, nie rodzi”, przed zostaniem ojcem napisał książkę Wychować geniusza!, w której to opisał swoje plany wychowania dzieci. Przy okazji wyznał, że poszukuje żony, która mu te dzieci urodzi. Żonę oczywiście znalazł, a niedługo potem urodziły mu się trzy córki. Zsuzsa, Judit i Zsófia nie chodziły do szkoły, rodzice uczyli je w domu. Obrali sobie za cel, że dziewczynki zostaną geniuszami. I zostały. Ich rodzice zastanawiali się, jaki obrać kierunek ich rozwoju. Wybrali szachy. W efekcie wszystkie trzy zdobyły tytuły arcymistrzyń szachowych, dodatkowo Judit i Zsuzsa tytuły męskiego arcymistrza– jako jedne z pierwszych na świecie, a Zsófia – tytuł męskiego mistrza międzynarodowego.

Nie wiem, czy dziewczynki miały szczęśliwe dzieciństwo. Nie wiem, czy treningi szachowe po 8-10 godzin dziennie były tym, co teraz wspominają z uśmiechem na ustach. Pamiętam jednak, że moje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa wiążą się z (poza czytaniem książek, które uwielbiałam), z gotowaniem zup z błota, robieniem perfum z kwiatów i liści, zabaw w podchody z sąsiadami na leśnych i polnych ścieżkach.

I właśnie tego obcowania z naturą brakuje dzisiejszym dzieciakom, tej beztroskiej zabawy, odkrywania świata. Rodzice wciskają dzieci w wyścig dziecięcych szczurów, nie zastanawiając się, co czeka ich na mecie. A może ten wyścig nie ma mety?

DSC_8605 by . DSC_8613 by . DSC_8597 by .

Dałam dzieciom spokój

Moje dziecko udowodniło mi, że Polgár miał rację – geniusza można sobie wychować.

Tylko po co?

Chińskie przysłowie mówi:

Chcesz być szczęśliwy jeden dzień – upij się, chcesz być szczęśliwy tydzień – ożeń się, chcesz być szczęśliwy całe życie – zostań ogrodnikiem.

I myślę, że sporo jest w nim racji.

Ciągle nie doceniamy roli swobodnej zabawy w życiu dziecka. Im więcej dzieci się bawią, tym bardziej stają się odporne psychicznie i doświadczone społecznie. Ponadto udowodniono, że odporność psychiczna jest jednym z najważniejszych czynników pozwalających przewidywać, że dziecko osiągnie sukces jako osoba dorosła. Dałam dzieciom spokój. Nie chcę, aby były geniuszami. Chcę, aby rozwijały się swoim tempem. Zauważyłam, jak wiele daje im podróżowanie, odkrywanie otaczającego ich świata, pokonywanie mniejszych i większych przeciwności.

W tym miejscu rodzice hajnidów pewnie pomyśleli „ale jak zachęcić do zabawy dzieci, które nie chcą się same bawić?”. Doskonale znam ten temat. Jak zabawa, to tylko z kimś.

Ranger Rob Polsat_15 by .

Ranger Rob Polsat_07 by . Ranger Rob Polsat_13 by .

Wyjdźmy z domu

Mam w domu dwa książkowe przypadki hajnidów, które zamknięte w czterech ścianach mogą jęczeć (mówiąc delikatnie) przez cały dzień.

Jaki jest na nich najlepszy sposób?

Wyjście z domu.

Po przekroczeniu progu domu role się odwracają. To nie dzieci łażą za mną, to ja łażę za nimi. Z zachwytem obserwuję, jak niesamowity wpływ ma na nich obcowanie z naturą, zabawy w piasku, w błocie. Wykorzystują do zabawy wszystko, co znajdą pod ręką. Uwielbiam patrzeć, jak wychwytują z otoczenia rzeczy i zjawiska, których ja nie widzę. Zauważają małą mrówkę niosącą coś dwa razy większego od niej, podążają za ptakiem, który szuka jedzenia w trawie, zauważają kształty w sękach drzew. Poza domem fascynuje ich wszystko. A ja pluję sobie w brodę, jak mogłam nie zauważyć wcześniej tego, jak zabawa na łonie natury rozbudza w moich dzieciach ciekawość, pobudza wyobraźnię i kreatywność. Poza tym dobrze dotlenione dziecko, to lepiej śpiące dziecko. 😉

Ranger Rob Polsat_21 by . Ranger Rob Polsat_11 by .

Być jak Ranger Rob

Do poruszenia tematu beztroskiej zabawy na łonie natury oraz odkrywania w dzieciach ciekawości świata zainspirowała mnie bajka „Ranger Rob”, której kilka odcinków miałam okazję obejrzeć przedpremierowo (bajka nie była jeszcze emitowana w Polsce) razem z Jaśkiem.

Rob to chłopiec mieszkający w Big Sky Parku – niesamowitym miejscu, w którym znajduje się przekrój różnych ekosystemów (są tam i pustynie, i tereny zielone, i ośnieżone). Każdy z tych terenów zamieszkują gatunki zwierząt charakterystyczne dla danego obszaru. Chłopiec ze swoimi przyjaciółmi – Stomperem (małym yeti) i Dakotą – poznaje tajemnice przyrody, zachwycając się pięknem natury.

Każdy odcinek nie tylko bawi, ale i uczy. Na końcu każdego z nich dzieci dowiadują się, jakie wartości są naprawdę ważne w życiu. W pierwszym odcinku mały Rob postanawia odszukać Wielką Stopę i zrobić mu zdjęcie. Okazuje się jednak, że Wielka Stopa jest bardzo nieśmiały i nie lubi gdy ktoś go fotografuje. Rob wykazuje się zrozumieniem i szacunkiem – nie robi mu zdjęcia. Wie, że czasem trzeba przedłożyć dobro innych nad swoje cele. Podkreśla przy tym, że prawdziwy ranger jest uprzejmy. W drugim odcinku Rob, Dakota i Stomper mają za zadanie odprowadzić małe słoniątka na safari. Chcą to zrobić jak najszybciej, co w efekcie rodzi wiele problemów, z którymi bohaterowi na szczęście dają sobie radę. Rob na końcu podkreśla, że nie zawsze najszybszy sposób jest najlepszy.

Twórcą animacji Ranger Rob jest Alexander Bar (jest on autorem również m.in. „Księżycowego Jima”). Inspiracją dla stworzenia Ranger Roba był jego syn Christopher. Pan Bar zauważył, że gdy jego syna zakłada mundurek skauta, następuje w jego zachowaniu jakaś magiczna przemiana. Chłopiec zamienia się w nieustraszonego tropiciela przygód. Christopher odrzucił wirtualny świat, który uwielbiał, na rzecz odkrywania niesamowitej przyrody, wspinaczki, spania pod namiotem.

„Ranger Rob” emitowany będzie na kanale POLSAT JimJam od 1 sierpnia w dni powszednie o 10:55 i 20:10 (po dwa odcinki) oraz w weekendy o 10:00 i 20:10 (po dwa odcinki).

Bardzo polecam Wam tę animację. To chyba pierwsza bajka, jaką znam, podejmująca taką tematykę. Szeroki przekrój różnego rodzaju ekosystemów, czy też pokazywanie dzieciom, że odkrywanie tajemnic natury może być niesamowitym doświadczeniem to nie jedyne zalety „Ranger Roba”. Z każdej jego przygody dzieci wyciągają naukę nie tylko na temat środowiska, ale dowiadują się również, jak istotną rolę w życiu pełnią różne wartości. Każdy odcinek to ważna lekcja na przyszłość.

Dzieciaki na pewno będą też zachwycone sprzętami Roba. Chłopiec jeździ wielozadaniowym samochodem, dzięki któremu może dostać się w każde miejsce. Jego wóz potrafi mówić, latać, a nawet zamienić się w dźwig. Przed każdą przygodą mały ranger zabiera ze sobą swój sprzęt – kapelusz zamieniający się w hełm, buty na sprężynach, lornetkę, czy zegarek, dzięki któremu może komunikować się z rodzicami albo Chipperem (swoim samochodem).

Jasiek już nie może się doczekać, kiedy będzie mógł zobaczyć pozostałe odcinki.

Poniżej możecie zobaczyć zwiastun bajki:

Ranger Rob_POLSAT JimJam (6) by . Ranger Rob_POLSAT JimJam (5) by .

Konkurs

Mam dla Was świetny konkurs, w którym do wygrania jest 5 zestawów Pudło Nie Nudno „Wyprawa odkrywcy”. W zestawie znajdują się takie zabawy jak:

  • stworzenie domku dla owadów,
  • przygotowanie pudełka na piknikowe przysmaki,
  • przygotowanie wielokolorowej Czapeczki Odkrywcy,
  • wyprawa z lupą,
  • paluszkowe malowanie,
  • zabawa z kostkami,
  • przygoda z albumem

Pudlo_Nie-Nudno_Wyprawa_Odkrywcy_0 by .

Konkurs trwa od 31 lipca do 6 sierpnia.

Napiszcie jak odkrywacie piękno natury z Waszymi dziećmi.

Wyniki ogłoszę 9 sierpnia.

Regulamin konkursu znajdziecie tutaj – regulamin


Partnerem wpisu jest Polsat.

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

14 komentarzy

  • Korali Mamaibobasy.pl
    20 sierpnia 2017 at 15:01

    Moja córeczka uwielbia bieganie po trawie. Często chodzimy do lasku, szukamy grzybów, oglądamy małe zwierzątka i owady. Jest wtedy wesoła i bardzo aktywna. W domu się nudzimy a wyjście na spacer daje nam wiele radości.

    Odpowiedz
  • Julia Bednarek
    8 sierpnia 2017 at 10:30

    zgadzam się z powyższym artykule, w zasadzie to nic dodać i nic ująć.

    Odpowiedz
  • KejTi
    6 sierpnia 2017 at 23:29

    Jestem mamą dwojga dzieci – mam prawie dwuletnia córcię i miesięcznego synka. Codzienne spacery pomagają nam odkrywać świat. Z racji, iż mieszkamy w mieście sztandarowym punktem jest plac zabaw, który jest uwielbiany przez Starszaka. Oprócz korzystania z huśtawek i drabinek, które świetnie szkolą układ ruchowy, nieodłącznym elementem jest szukanie i zbieranie kamykow, ozdabianie nimi babek z piasku oraz chowanie się w krzakach, podziwianie przyrody ożywionej zaczynając od ptaków kończąc na mrówkach i innych owadach. To nie prawda, że życie na blokowisku jest szare i nudne, trzeba umieć korzystać z tego co się ma 😉 jest dużo niedostrzegalnych w pospiechu rzeczy, które my dorośli mamy okazję poznać na nowo mając pociechy 😀
    Oczywiście organizujemy też wycieczki do parku, gdzie można obserwować kaczki w srumieniu i wiewiorki na drzewach jak również do dziadków na wieś. Nie wszystkim jest dane podziwiać kury na „wolnym wybiegu”. Oprócz kur sa także koty i pies – w sumie to psy, Mala na spacerze u dziadkow ma możliwość obserwacji różnorodności gatunku, gdyż każdy z sąsiadów posiada innego „burka”. Są takze pola i pastwisko z owocami. Maly zaczyna bacznie przysługiwać się z wózka otaczajacymi nas dookoła dźwiękami lub usypia przy szumie wiatru 😉

    Odpowiedz
  • Karolina
    5 sierpnia 2017 at 21:31

    https://uploads.disquscdn.com/images/518a138844cb5f57b84219973fab43883f1cc244540a2440579b2a42d326b099.jpg
    Wychowałam się na wsi i kontakt z naturą był dla mnie czymś tak normalnym, że doceniłam go dopiero wyjeżdżając na studia do dużego miasta. Kocham drzewa, kwiaty i zwierzęta. Do dziś pamiętam smak własnoręcznie zerwanych jagód, zapach zbożowych pól w upalny dzień czy ciszę letniego wieczoru. Dlatego chcę by mój syn miał możliwość pokochania natury.
    A że Mikołaj to idealny przykład hajnida to spędzanie czasu na dworze jest często dla nas jedynym ratunkiem 😀 Spacerujemy, odwiedzamy zwierzęta, pokazuje mu mrówki, biedronki, pająki czy znienawidzone przeze mnie kowaliki 😛 Pozwalam taplać się w błocie, piasku, kulgać po trawie. Często pomaga mojej mamie – zapalonej ogrodniczce. Chodzimy na bosaka – oboje. A nasze ulubione książeczki to m.in. Rok w lesie i Ilustrowany Inwentarz Zwierząt.

    Odpowiedz
  • mad
    5 sierpnia 2017 at 07:51

    Piękno natury według mojej osiemnastki ;p Nic tak nie cieszy jak puszczanie na wietrze znalezione zagubione piórko, odkrywanie co się stanie jeśli spróbuje się zdmuchnąć dmuchawca, próby zaprzyjaźnienia się z gołębiami czy podglądanie biegającej po parku wiewiórki, czy też pierwsze próby sadzenia jarzębiny w piaskowej babie. Niesamowitym przeżyciem są też próby łapania kropelek deszczu a jeszcze większym rozpryskiwanie wkoło powstających z tych opadających kropelek kałuż. Przyjemne jest też wyłożenie się na kocu i oglądanie jak wiatr porusza listkami drzew. Piękno natury ma różne oblicza. Podczas eksploracji świata zdobyłyśmy też naturalnego wroga /A kysz bzykające czarne duże tłuściutkie muchy ;p/ choć dzięki nim uczymy się, że przyroda i otaczający nasz świat nie należą tylko do nas i że każda istota nawet ta najbardziej teraz nielubiana ma w nim swoje miejsce i czas. I właśnie to jest w tym wszystkim najpiękniejsze o! ;p

    Odpowiedz
  • Renata Paterewicz-Makowska
    4 sierpnia 2017 at 14:21

    Jak odkrywamy piękno natury? Córeczka z ogromną radością poznaje świat… zwłaszcza ten, który dla nas wydaje się nieistotny. My w nawale codziennych obowiązków nie zauważamy ślimaka, który próbuje „wdrapać się” na kamień. To dzięki dziecku zatrzymujemy się chociaż na chwilę. Zarzucani milionami pytań, sami zaczynamy szukać odpowiedzi. To „dlaczego” powtarzane wciąż uczy nas cierpliwości. Odpowiedź powinna być przemyślana. W końcu to my jesteśmy pierwszymi nauczycielami (a jednocześnie uczniami) naszego dziecka. Piękno natury odkrywamy podziwiając krajobrazy w czasie podróży do innego kraju, jak również wychodząc na codzienny spacer. Idąc znaną nam ścieżką za każdym razem odkrywamy coś nowego. Zwykły kamień skrywa tajemnicę.

    Odpowiedz
  • mkfcb
    1 sierpnia 2017 at 22:49

    Dzień dobry, ja mam pytanie ciut z innej beczki, tzn z dziedziny usypiania dziecka i RB. Czy jest ok, że 16 miesięczne dziecko zasypia tylko noszone na rękach lub na piersi?
    z góry dziękuję za odpowiedź.

    Odpowiedz
  • Barbara Hałacińska
    1 sierpnia 2017 at 22:49

    Przewodnikiem często są dzieci, czy to po lesie, czy po łące, ktoś zawsze lubi być pierwszy
    I prowadzić całą naszą rodzinną grupę.
    Ewentualnie mamy parę przewodników ( córka 2,5 roku i syn 4,5 roku), a ja z najmłodszą córkę (7m) idę z tyłu
    Kto jest pierwszy ten pierwszy zobaczy coś ciekawego na leśnej drodze, pierwszy wskoczy na most nad rzeką.
    Nie lubimy siedzieć w domu, choć zawsze coś się wymyśla.Spacer co dzień jest obowiązkowy!
    Oooo ale te drzewo jest duuże, a ta biedronka jaka mała, a ten Giewont to sięga aż do chmur….

    Naturę uczymy się szanować, poznać jej zasady już od najmłodszego, że nie zostawiamy po sobie śmieci
    Albo że w lesie nie krzyczymy, choć z tym to raczej ciężko nam idzie.
    Tym co dzieci lubią najbardziej to wycieczki na cały dzień, bo tak to zawsze im za krótko!
    Uwagę dzieci często przykuwają małe robaczki i tak to 500m przechodzimy w godzinę
    Rodzic przecież musi być cierpliwy, w poznawaniu natury też!
    Yyyy na tą literę ciężko wymyślić:) Koniec.

    Odpowiedz
  • K K
    1 sierpnia 2017 at 12:20

    Natura jest piękna, a z perspektywy wody – jeszcze bardziej zachwycająca.
    Uwielbiamy z mężem windsurfing. Żywioły takie jak wiatr, morze, jezioro, słońce czy nawet deszcz – to jest to bez czego nie możemy żyć. Córka jest z nami, obserwuje. Kiedy jedno z nas pływa, drugie tapla się z dzieckiem przy brzegu. Zbieramy razem kamienie, muszle, łowimy małe rybki, które obserwujemy w wiaderku, a potem wypuszczany. W zeszłym roku „ratowaliśmy” meduzy wyrzucone na brzeg. Wodorostami karmimy wyimaginowane żółwie.
    Uczymy szacunku dla natury. Jadąc rowerem po deszczu omijamy wychodzące na drogę ślimaki. Wykorzystujemy naturę – zjadamy pomidorki prosto z krzaczka i pleciemy wianki z kwiatów. Wiemy, że może być niebezpieczna – kiedy lata osa zawsze zamykamy buzię! Czerpiemy z niej radość – turlamy a po trawie i skaczemy po kałużach.

    Odpowiedz
  • Anna Wójkiewicz
    1 sierpnia 2017 at 08:29

    Wychowałam się na wsi i razem z całą chmarą dzieci z sąsiedztwa codziennie do późna szaleliśmy na świeżym powietrzu. Mieliśmy swoje bazy za krzakami akacji, bawiliśmy w chowanego w stogach siana, zbieraliśmy stonki z ziemniaków. Codziennie wracaliśmy do domów umorusani, zmęczeni i szczęśliwi. I w tym duchu właśnie próbuję wychować syna, a raczej – zapewnić mu takie beztroskie, pełne kontaktu z przyrodą dzieciństwo. Dzisiejsza wieś jest już inna, ale serce mi rośnie, kiedy mój dwulatek z fascynacją przygląda się kowalom wędrującym po drzewach, pomaga podlewać kwiatowe rabatki, leży na trawie i obserwuje ptaki buszujące wokół kąpieliska. Nie przejmuję się tym, że nie mówi pełnymi zdaniami i nie potrafi usiedzieć nad puzzlami. Widzę, jak dojrzewa emocjonalnie, jak rozwija się jego wrażliwość na naturę, a to przenosi się na relacje z ludźmi. Zresztą, mój syn ma na imię Franciszek i mam nadzieję, że tak samo jak jego patron będzie żył w zgodzie i przyjaźni z przyrodą. 🙂

    Odpowiedz
  • Justyna Węgrzynkiewicz
    31 lipca 2017 at 22:17

    Bardzo mocno sie staramy,
    Pasję w dziecku zaszczepiamy,
    By było ciekawe świata…
    Również kiedy miną lata.
    Mimo deszczu chodzić wszędzie…
    Kraść kasztany i żołędzie!
    I biegać na skraju lasu…
    I mieć w nosie upływ czasu!
    By zamiast patrzeć w kreskówki,
    Biegło liczyć w trawie mrówki ?

    https://uploads.disquscdn.com/images/788c9f45102e64a9bb403062e96a6d81dd41958f441f78993d446d56383da093.png

    Odpowiedz
  • Mag Juk
    31 lipca 2017 at 21:30

    Ach cudowny konkurs i dla nas bardzo na czasie, bo w sierpniu wybieramy się na wakacje tylko we trójkę i zamarzyło mi się Pudło Nie Nudno, jakby akurat zastał nas deszcz. No i paluszkowe malowanie to u nas teraz hicior, choć uprawiamy zwykłymi farbami i potem trzy kolejne dni mały się moczy w wannie, żeby to zmyć, ale radość, którą przeżywa jest tego warta 🙂

    Ale do rzeczy:

    Wiedziałam, że z dzieckiem tak jest, że się zaczyna dostrzegać więcej niż tylko czubki własnych mniej lub bardziej modnych i mniej lub bardziej wypastowanych butów na szarym chodniku, ale i tak obcowanie z moim synkiem zaskoczyło mnie w tym temacie i zachwyciło. Ten pisk: „wjubelek!!!”, na który obraca się uśmiecha przypadkowy rowerzysta; to radosne skakanie po kałużach aż po końcówki włosów (gdy w głowie mamy biją się myśli: cudownie, cudownie, cudownie vs zarazki, zarazki, zarazki! – bo te kałuże to jednak w środku miasta są, a nie na sielskiej łące); to wciskanie wodorostu do pustej butelki po małej Muszynie, wypełnionej mętną wodą z jeziorka i obserwacja jego pląsów niczym płatków śniegu w najdroższej na świecie Lampce Kuli Śnieżnej Djeco; ten foch na cmentarnika (brr!), że nie chciał wejść na palec i na biedronkę, że odleciała i na ślimaka, że nie chce jeść brzoskwini, ach, długo by można opowiadać 🙂

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź