Menu
zabawki

Było sobie życie – nauka przez zabawę

Pisałam Wam już, że szał związany z kosmosem został zastąpiony u nas szałem związanym z ciałem człowieka. Teraz co chwilę słyszę o budowie ucha, o funkcji nerek, czy pracy układu trawiennego. Dom zaczynają wypełniać zabawki, książki, puzzle związane z tym tematem. Jedną z najlepszych animacji, jakie kiedykolwiek powstały, które skupiają się na tematyce związanej z ciałem człowieka, jest seria Było sobie życie. Na pewno każdy z Was kojarzy ją z dzieciństwa. Pierwsze odcinki powstały w 1987 roku we Francji. Twórcą serii był Albert Barille, który uważał, że dzięki mądrym zabawom dzieci mogą rozwinąć swoją wyobraźnię, poszerzać swoje horyzonty myślowe, nabrać chęci na poznawanie nowych rzeczy. Chciał stworzyć bajki dla dzieci, które byłyby wolne od przemocy, pełne humanizmu, a przede wszystkim przekazujące najmłodszym rzetelną wiedzę o człowieku i otaczającym go świecie.

dsc_5243 by .

Nie wiem, czy wiecie, ale seria „Było sobie życie”, którą tak dobrze kojarzycie z dzieciństwa, to nie tylko bajki animowane. Nakładem Wydawnictwa Hippocampus wydanych zostało kilka gier, a nawet książka. Jako że granie w gry planszowe jest jedną z naszych (piszę to w imieniu rodziców i starszego dziecka, bo młodsze jeszcze za małe) ulubionych form spędzania wolnego czasu, a „Było sobie życie” jedną z ulubionych bajek naszego przedszkolaka, to gier z tej serii nie mogło zabraknąć w naszym domu.

Chciałam Wam napisać, która jest ulubioną, ale właściwie to każdą uwielbia i jak przyczepi się do jednej, to chce grać po kilka razy z rzędu. A starzy szczęśliwi, że dziecko grając, dobrze się bawiąc, nabywa ciekawą wiedzę. Właściwie to najwięcej może się dowiedzieć z tej, którą opisałam na końcu (dla najstarszych dzieci). Ale i te dla młodszych wprowadzają dziecko w tematykę wirusów, bakterii czy toksyn, które są szkodliwe dla naszego organizmu. Bawiąc się, uczy się. A przy okazji fajnie spędza czas z rodzicami. Rodzice też zadowoleni, bo nie dość, że nie muszą wymyślać, kombinować, czym zająć dziecko, to jeszcze sami mogą rozruszać szare komórki. Win win.

 

Łowcy bakterii

Jaśko dostał ją od znajomych na czwarte urodziny, ale myślę, że śmiało poradzą sobie z nią najmłodsze maluchy (nawet te 2,5-letnie). Gra jest przeznaczona dzieci od trzeciego roku życia. Gra składa się z kolorowego koła ze strzałką (którą można kręcić), kolorowych pionków na podstawkach i plansz (po jednej dla każdego gracza) z kolorowymi kółkami. Celem gry jest zebranie sześciu pionków (bakterii, wirusów i toksyn) w takich kolorach, jak kółka na naszej planszy. Wystarczy, że będziemy mieli szczęście w kręceniu strzałką. Gdy strzałka wskazuje kolor niebieski, bierzemy niebieski pionek i stawiamy na niebieskim kółku na naszej planszy. Gdy strzałka wskaże kolor zielony, bierzemy zielony pionek. I tak do zapełnienia całej planszy. Gracze kręcą strzałką na zmianę.

Do kupienia tutaj – Łowcy bakterii

dsc_5241 by . dsc_5235 by . dsc_5233 by . dsc_5232 by . dsc_5231 by . dsc_5230 by .

Wielki pościg

Tu producent założył, że gra jest odpowiednia dla dzieci w wieku od 5 lat. Według mnie poradzą sobie z nią już młodsze dzieci, które potrafią liczyć. Gra składa się z planszy, pionków, tabliczek, żetonów i dwóch kostek. Każdy gracz wybiera sobie pionek i tabliczkę w tym samym kolorze. Żetony rozkładamy obok planszy. Celem gry jest zebranie 3 żetonów Hello Maestro. By zdobyć 1 jeden żeton Hello Maestro, gracz musi zapełnić swoją tabliczkę żetonami. Rozgrywka poleca na rzucaniu dwiema kostkami. Kostka biała wskazuje o ile pól gracz przesuwa swój pionek, a kostka niebieska, ile zyskamy lub stracimy (w zależności od tego, czy pionek stanął na polu z plusem, czy z minusem) żetonów. Niezbyt skomplikowane, prawda? Wystarczy, że dziecko potrafi liczyć do sześciu.

Do kupienia tutaj – Wielki pościg

dsc_5240 by . dsc_5229 by . dsc_5228 by . dsc_5227 by .

Było sobie życie

Ta gra przeznaczona jest dla dzieci od siódmego roku życia, ale po małych modyfikacjach mogą w nią grać już nawet czterolatkowie. Na pierwszy rzut oka gra może wydawać się skomplikowana. Jest sporo różnego rodzaju kart (karty pytań łatwych, pytań trudnych, karty szansy i karty pecha) czy żetonów (leukocytów, lekarstw, globinek, hemo). Celem gry jest zdobycie 7 żetonów Hemo. Aby je zebrać, gracze rzucają kostką i poruszają się po planszy. Walczą z wirusami i bakteriami, odpowiadają na pytania, biorą udział w pojedynkach, dostają szansę lub mają pecha. Nie ma pustych pól. Na każdym coś się dzieje. Gdy trafiamy na zadanie, musimy je wykonać. Gdy trafiamy na pole z leukocytem czy lekarstwem, bierzemy z puli żeton z ich wizerunkiem. Gdy trafimy na pole z wirusem albo bakterią, musimy się bronić – oddać żeton z globinką albo z leukocytem (w przypadku walki z wirusami) czy też z lekarstwem (w przypadku walki z bakterią). Gdy trafiamy na pole z szansą, pechem albo pytaniem, bierzemy pierwsze z góry stosu. Grając z młodszymi dziećmi, możemy nieco zmodyfikować zasady. Możemy ustalić, że dzieci biorą karty tylko z puli pytań łatwych, a rodzice tylko z puli pytań trudnych. Możemy też nie używać karty Mistrza i karty Wirusa, które można wykorzystać do dodatkowych rozgrywek. Każda karta z pytaniem zawiera trzy odpowiedzi. Gracz musi wskazać właściwą. Prawidłową odpowiedź możemy odkodować, przykładając do karty z pytaniem dekoder (czerwoną, przezroczystą płytkę). No i z tym czterolatek też już sobie poradzi. Wystarczy, że zna litery a, b i c.

Do kupienia tutaj – Było sobie życie

dsc_5239 by .

dsc_5217 by . dsc_5218 by . dsc_5226 by . dsc_5219 by . dsc_5220 by . dsc_5221 by . dsc_5222 by . dsc_5224 by . dsc_5225 by .

Było sobie życie. Encyklopedia dla dzieci. Tajemnicze ludzkiego ciała

Książek o ciele człowieka mamy mnóstwo, ale ta jest zdecydowanie moim faworytem. Bardzo przystępna dla dziecka szata graficzna, krótkie, treściwe informacje. Nie za mało, nie za dużo. Układ nerwowy, układ kostny. mięśniowy, narząd słuchu, zmysł smaku i powonienia, skóra, układ krążenia, krew, układ limfatyczny, oddechowy, pokarmowy, moczowy, rozrodczy. Co najmniej 10 stron z każdego rozdziału. Właściwie to tak mógłby wyglądać podręcznik do biologii. I na pewno znacznie łatwiej byłoby dzieciom uczyć się z niego niż z tradycyjnych wydań szkolnych. W tej encyklopedii jest praktycznie wszystko to, co mały fan ciała ludzkiego potrzebuje. Ta pozycja naprawdę wyczerpuje temat tego, co przeciętny Kowalski powinien wiedzieć o swoim ciele.

Do kupienia tutaj – Było sobie życie. Encyklopedia dla dzieci. Tajemnicze ludzkiego ciała

dsc_5242 by . dsc_5244 by . dsc_5245 by . dsc_5246 by . dsc_5247 by . dsc_5248 by . dsc_5249 by . dsc_5250 by . dsc_5251 by . dsc_5252 by . dsc_5253 by .


Partnerem wpisu jest Wydawnictwo Hippocampus.

O autorze

Cześć, jestem Wiola i jestem matką wariatką. Matką dwóch małych wariatów, autorką książki dla dzieci (od której dzieci nie uciekają), neurologopedą. Codziennie nadzoruję domowym cyrkiem, animuję rodzinną rzeczywistość, a w międzyczasie bloguję i próbuję się wyspać. Na blogu pokazuję, co warto kupić, gdzie warto wybrać się z dzieckiem (i bez dziecka). Czasem też trochę się wymądrzam. Rozgośćcie się. Kawy, herbaty, wina?

3 komentarze

  • Jw baby
    1 grudnia 2016 at 23:23

    A jak wyglada rozdzial o układzie płciowych człowieka? Można prosić o dodatkowe fotki?

    Odpowiedz
  • salus salus
    1 grudnia 2016 at 14:00

    Bardzo fajna zabawa!

    Odpowiedz

Napisz odpowiedź